czwartek, 27 września 2012

Szczęście w nieszczęściu. Historia pewnego Marudy.



Każdy na pewno ma w swojej rodzinie jakiegoś marudę. My mamy ich paru i w zależności od tematu zawsze jakiś jest aktywny. Często tym marudą jestem ja, jeszcze częściej Sprężyna, ale oczywiście jej- z racji wieku, maruderstwo uchodzi płazem, nie to co mi. Dzisiaj napisze o Marudzi przez duże M i chociaż jest to istotka płci żeńskiej to przydomek jest na tyle trafny, że nie planujemy go zmieniać. Kotka Maruda, była gratisem dołączona do naszej działki. Poznaliśmy ją jako pierwszą ze wszystkich otaczających nas sąsiadów. Swoim miauczeniem potrafiła nawet nieskorego do zwierzęcych miłości, mego męża, nakłonić do przerycia całej zawartości samochodu w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, żeby cytuję „ Ten kot już się w końcu zamknął”- ja nie osiągnęłam takich zdolności manipulacyjnych po paru latach małżeństwa jak kot w ciągu paru minut! Oczywiście nie było to jednorazowe marudzenie, po czasie okazało się, że Maruda marudzi nawet jak jest objedzona. Po prostu wygląda na to że jest gadułą. Kotka bardzo nas polubiła, zresztą z wzajemnością, dlatego postanowiliśmy po wprowadzeniu się do domu zająć się nią dokłądniej. Niestety nie możliwe jest wprowadzenie Marudy na nasze salony, gdyż moja mam jest uczulona na koty, a jej ataki astmy są na tyle silne, że mogłoby się to źle dla niej skończyć, dlatego kot pozostał na dworze. Parę razy dziennie przychodzi coś zjeść, powygrzewać się na słoneczku, połasić i pomarudzić. Po wstaniu rano drugim po twarzyczce Sprężyny jest widok pyszczka Marudy wystającego z za framugi drzwi balkonowych.
Przyzwyczaiłam się do niej bardzo i czasem kiedy pomyślę co musiała w swoim życiu przejść to mam dla niej duży podziw. Nie raz widziałam jak odpierała atak psów, lisów czy kun, a zważając na to, że w naszym lesie są też dziki i jenoty, to strach myśleć z kim (szczególnie zimą) musiała sobie dawać radę . Niestety z jednej z walk nie wyszła bez szwanku. Zimą tego roku zaatakował ja pies sąsiadów i od tego czasu kuleje na przednia łapę.Ze swoim kalectwem radzi sobie fenomenalnie, skacze po płotach, biega jak perszing, a myszy łapie zawodowo. Niestety parę dni temu przyszła do nas w nienajlepszym stanie. Na poważnie spuchniętej, kulawej łapce, miała dwie spore rany. Nawet mój maż nie dyskutował ze mną i zgodził się zawieść kotkę do weterynarza. Okazało się, że wdało się zakażenie i konieczna jest kuracja antybiotykowa, połączona ze zmianami opatrunku. Co było robić. Po powrocie do domu zamknęliśmy Marudę na niewykończonym pierwszym piętrze domu. Wyglądała na zachwyconą. Mruczała, położyła się na swoim nowym legowisku, i ze spokojem pozwoliła opatrzyć rany. Rano okazało się, że uciekła!!! Nie mam pojęcia jak to zrobiła, bo wszystkie okna i drzwi były pozamykane, jedyna droga ucieczki to dziury między dachem a ścianą, ale musiała w takim razie skoczyć na łeb na szyję z pierwszego pietra bo żadnych wykuszy, balkoników itp. u nas nie ma. Po prostu gładka ściana. Nawet nie wiecie jak się denerwowałam czy jej się nic nie stało. Na szczęście popołudniu przykuśtykała do nas i pozwoliła się ponownie opatrzyć. Nie wiem jak będzie z regularnym podawaniem antybiotyków, bo drugi raz nie planuje jej zamykać. Okropnie się nią martwię, szczególnie, że podczas wizyty u weterynarza okazało się, że Maruda jest znowu w ciąży! Już chyba trzeci, czy czwarty raz w tym roku! Jest wycieńczona chorobą, ciążą i teraz jeszcze skokiem z wysokości :/
Tutaj widać jak mocno ma spuchniętą łapkę :(
Ale żeby nie było tylko pesymistycznie to pokaże Wam co wczoraj wykopałam w naszym ogródku :) tym samym tłumacząc tytuł mojego postu.
Jak to mój tata powiedział po obejrzeniu podkowy: "Teraz złotolem i nad kominek" ;) Mam nadzieję, że trochę tego szczęścia przejdzie na zdrowie naszego Marudy!
Domek jest już piękny, biały, styropianowy. Zaczęłam już nawet planować Bożonarodzeniowe dekoracje, ale co się dziwić, kiedy podczas zmywani naczyń człowiek patrzy przez okno, a tu z nieba lecą białe kulki. Istna zima- styropianowa ;) Proszę zobaczyć, jak faceci dbają o środki bezpieczeństwa na budowie. A ja się dziwie Marudzie, że skoczył z pierwszego piętra, jak ludzie takie wygibasy wyczyniają. 
Mamy już kominek, który grzeje przyjemnym ciepełkiem. Więc: styropian + ogrzewanie = powrót Sprężyny!!!:)  Ale się za nią stęskniliśmy!!!
 
Trzymajcie kciuki za zdrowie Marudy.
Do kolejnego przeczytania!

18 komentarzy:

  1. Jejuńku, jak fajnie, że prace tak się posuwają do przodu!. Już wcześniej pisałam, że kuchnia bardzo mi się podoba:), a moim marzeniem są takie drzwi przeszklone na podwórko:),

    trzymam kciuki za zdrowie marudy! no i wiem, jak można się stęsknić za bobasem:)

    pozdrawiam cieplutko,

    aniutka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesień goni więc pracujemy jak szaleni, ale podejrzewam, że jak zrobi się już naprawdę zimno, a w domu podstawowe potrzeby zostaną zaspokojone to spoczniemy na kanapie przed kominkiem :) Też kiedyś marzyłam o takich drzwiach i nawet nie wiem kiedy te marzenia się spełniły :) więc nawet się nie obejrzysz i też będziesz takie miała :) Bobas właśnie zostłą sowicie wycałowany i teraz smacznie śpi :))))

      Usuń
  2. Bardzo poruszył mnie post o Marudzi. Rozumiem, że koteczka nie jest do końca udomowiona, ale zastanówcie się może nad sterylizacją. Koszt nie jest ogromny, a takim biedulom ratuje zdrowie i życie. A antybiotyk może przemycić w jedzonku? Rybka np. działa cuda. Możesz skontaktować się ze mną mailowo jeśli masz jakieś "kocie" pytania.
    Gratuluję powrotu Sprężyny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sterylizacja koniecznie. Jak tylko się wprowadziliśmy to od razu podjęliśmy ten temat, ale wyobraź sobie, że ona wciąż jest w ciąży! Rodzi gdzieś w tajemnicy i znika na jakiś tydzień góra półtora i jak się pojawia to znowu jest w ciąży! jakiś koszmar. Mam nadzieje, że to jest już ostatni raz (w końcu idzie zima), więc może tym razem uda się przeprowadzić zabieg. Dzięki za chęć pomocy, jak pojawią się kolejne wątpliwości i pytania tą chętnie się poradzę:) Z podaniem lekarstw problemu nie ma, bo Maruda jest wszystkożerna i jedzenie wsysa jak odkurzacz ;) gorzej z punktualnością kotki, przychodzi kiedy chce, a antybiotyki trzeba podawać regularnie :/

      Usuń
  3. Dużo, dużo, bardzo dużo zdrówka dla Marudy życzę. Wasz domek pięknieje ze zdjęcia na zdjęcie. A znalezienie podkowy w przydomowym ogródku mówi samo za siebie. Szczęście będzie tu gościć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musimy podkowę odczyścić i powiesić nad drzwiami :) Ciekawe co to za koń ją zgubił, bo wygląda na baaarrrdzo starą :)

      Usuń
  4. Ogień w kominku na jesienne wieczory-ech bezcenne.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego podjęliśmy decyzje o kupnie kominka :) Piękne są te twoje wytwory, gratuluje talentu :)

      Usuń
  5. kotek da rade:))))))one sa wytrzymałe cholerki:)))..a minka na ostatnim zdjęciu pokazuje jaki jest z wami szczęśliwy:)))....piękne porobiłaś te drzewka mchowe:)))..a widoki kuchenne do pozazdroszczenia...a jabłuszka rajskie ...mówisz miniaturki miniaturek?...hihihi...ja mam jeszcze inną odmianę ..pomarańczowych..te są minimini:))
    ...oj pamiętam u nas deszcz styropianowy...ale potem jaka różnica w temperaturze:))))
    i błagam!!!! tylko nie złotolem:)))))))))))hihihihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. złotolem! koniecznie! będzie wisiała obok zegara ze skóry i wypchanej ryby ;)))))) Moje jabłuszka raczej są niedożywione, a po tym co zobaczyłam u Ciebie to od wiosny biorę widły, obornik od gospodarza i rozpoczynam kuracje powiększającą :)

      Usuń
  6. Ato, no wieści o kotce nie najciekawsze ;/ z łapką jestem pewna że się wyliże ale z tą ciążą to już gorzej, tyle bezdomnych kotów na świecie ;/ koniecznie ją wysterylizujcie, będzie wtedy spokojniejsza i bardziej domowa :) informuj na bieżąco co z łapką :) Ona jest taka śliczna :)
    W kominku bucha tak miło, że aż na piątkowie czuć ;)
    Pozdrawiam o poranku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musimy ją wysterylizować, ale od maja próbujemy wbić się z zabiegiem między jej ciąże i cały czas nam nie wychodzi :/ idzie zima więc mam nadzieję, że to jej ostatnie kociaki. A co do jej urody to chyba dobre zdjęcia wykonałam ;) bo jest takim chudziakiem (w ciąży waży 2,5kg :/) Ach! piątkowo... mój mąż mieszkał tam jak się poznaliśmy więc pierwsze spacerki uskutecznialiśmy właśnie w tamtych stronach :)

      Usuń
  7. super zdjęcia ;) zapraszam do siebie i pozdrawiam ;)) gdziesamojekredki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. oj oj maruda niesamowita wielki kuss za dobre serducho ....nie każdy by się zaopiekował biedactwem....( ja dokarmiam wszystkie w okolicy) .u nas role marudy ma SYN on potrafi swoim przynudzaniem doprowadzić mnie do migreny i stanu nerwowości- macierzyńskiej hahaha .......oj z tymi pomysłami mężusiów mogla bym gadać godzinami mój tez często myśli ze jest kotem ....i ma siedem żyć ...;O
    kominek piękny ......a dla cudnej sprężynki WIELKI CALUSOOOOOO

    ps. nowa fotka w banerku piękna .....buzia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje kochana :) Serduszko dla zwierzątek czasem jest zmorą, szczególnie jak w nocy nie można spać bo widziało się przygnębiający reportaż w telewizji :(

      Usuń
    2. oj wiem wiem ja tez tak często mam ;) ludzie potrafią być potworami ....ehmmm buziol

      Usuń
  9. Maruda słodziak!
    a jak zagląda przez drzwi kuchenne balkonowe :) całkiem moje 2 psie marudy ;)

    OdpowiedzUsuń

Polub mnie