piątek, 20 czerwca 2014

EKO- warzywnik. Warsztaty u Kasi i Andrew Bellingham.

Jakiś czas temu napisałam w komentarzach u Kasi Bellingham (the garden - Blog Kasi & Andrew Bellingham ), że bardzo chętnie wybrałabym się na wycieczkę do ich ogrodu. Minął rok i Kasia rozpoczęła karierę pedagogiczną otwierając w swojej sielskiej krainie EKO- Warsztaty (the garden WARSZTATY - Blog Kasi & Andrew Bellingham ) Oczywiście nie mogło mnie na nich zabraknąć !!! :))) Zapisałam się na EKO- warzywnik zanim jeszcze rozwiązałam problem dojazdu. Po prostu musiałam tam być :)
Chociaż wraz z koleżanką jechałyśmy 300 km aż 7 godzin !!! a pogoda była okrutna (11 stopni i deszcz) było warto.  Ba! Było tak cudownie, że teraz kombinuje co tu zrobić, żeby pojechać na kolejne warsztaty, tym razem, bardziej romantyczne ;) - "Kwiaty cięte z własnego ogrodu".
Zostałyśmy nafaszerowane tyloma informacjami i wrażeniami, że bardzo trudno jest mi wyłuskać z całego wyjazdu najważniejsze punkty. Kasia i Andrew emanują ogromem wiedzy, przyjemnie patrzy się na ludzi, którzy żyją pasją, a jeszcze do tego chcą dzielić się swoimi osiągnięciami.
Dobrze, że wraz z koleżanką rozłożyłyśmy role (ja fotografuje, ona notuje :)) bo wszystko ogarnąć samemu nie byłoby możliwe.
 
Mówiliśmy o ciekawych narzędziach, o płodozmianie, nawożeniu (obornik po tych warsztatach stał się moją obsesją), o kwiatach w warzywniaku, o szkodnikach i naturalnych pułapkach- zmylaczach ;), 
o glebie,  o pożytecznych zwierzętach, o pieleniu (a raczej o jego nadużywaniu ;)) i jeszcze o wieeelu wieelu ciekawych "mykach" ogrodniczych.
Oprócz teorii była również praktyka. Andrew ze stoickim spokojem pokazywał jak należy prawidłowo siać i sadzić młode siewki. Wydawałoby się, że to zadania  proste jak drut, ale nic bardziej mylnego. System jaki nam zdradzili rzeczywiście wyglądał bardzo przekonująco, a stojące nieopodal sadzonki tylko potwierdzały, że warto zastosować taką, a nie inną metodę!
Potem przyszedł czas na jedzenie "prosto z krzaczka". Tarta była tak pyszna, że nie zdążyłam nic sfotografować, a po powrocie zaserwowałam ją na pierwszy domowy obiad :) Mniami ! 
 
Ciasteczka domowników i ciasto Maszki, były także grzechu warte. Natomiast napój z kwiatów czarnego bzu (jeśli tylko nie jest za późno) zrobię w sporym zapasie.
Nie myślcie, że tylko patrzyłyśmy i słuchałyśmy. O nie ! Kasia zagoniła nas do pracy :) Siałyśmy do inspektów i sprawiło nam to sporo frajdy (Kasiu moje nasionka już kiełkują :))
Trudno jest przekazać klimat, który panuje w ogrodzie Kasi i Andrew. Spokój, naturalność i przytulność, to słowa które najlepiej oddają to co czułam przebywając w tej sielankowej krainie. Wszystko to połączone z możliwością spotkania tylu wspaniałych babek (dziewczyny Wszystkie Was baardzo serdecznie ściskam z za mojej klawiatury :)). Takie połączenie składa się na oczywisty dla mnie wniosek- warto przyjechać do Kasi i Andrew. Posiedzieć, pooglądać, powdychać ich eko-leśnego powietrza, pośmiać się z blogowymi koleżankami, zjeść pyszne jedzenie i przywieść nie tylko ciekawe sadzonki, ale przede wszystkim power do ogrodowych poczynań.

Podczas warsztatów Kasia powiedziała, że czasami kiedy pyta Andrew dlaczego robi daną czynność tak, a nie inaczej on odpowiada "Bo tak czuję". Te słowa chyba najlepiej oddają ich miłość do ogrodu, miłość którą tak pięknie i chętnie dzielą się z innymi.
Ściskam mocno Kasie i Andrew, wraz z Mazie :) oraz wszystkie poznane dziewczyny, w szczególności Maszkę, dzięki której odkryłam przepiękne miejsce na nocleg, ale o tym w kolejnym poście... ;)

Buziaki i spokojnej nocy

Wasza Ata

piątek, 6 czerwca 2014

Poranek


No nie wiem dziewczyny, czy będziecie ze mnie zadowolone. Znowu zasypię Was samymi zdjęciami. Ogromna ze mnie gaduła tak więc bardzo cierpię, że nie mogę nic więcej nagryzmolić. Obiecuję skrobnąć co nie co w najbliższym czasie, a póki co zapraszam na fotograficzną wycieczkę po naszym rannym, jeszcze z lekka zaspanym ogrodzie :)
Życzę udanego łikendu i odpoczynku !!!! :))))


Dzień dobry Pana Boga

Dzisiaj bez słów, bo cóż tu pisać... :)

Miłego dnia Wam życzę

NiezapominATKA

wtorek, 3 czerwca 2014

Króliczkówna Alicja

Wielkanoc dawno minęła i chyba już nie wypada pokazywać zaległych dekoracji świątecznych, ale Królika Wam nie odpuszczę ;) 
Alicja powstała...Uwaga! na Wielkanocne Candy! ;) Pojawiły się jednak nagłe problemy ze zdrowiem Anielki i nic oprócz niej się nie liczyło. Minął miesiąc, sytuacja się wyjaśniła, a ja odzyskałam spokój. Wprawdzie Alicja nie będzie już rozdawajkową nagrodą (no chyba, że za rok ;)), ale ja mogę już do Was wrócić :)
Nie będę się za bardzo rozpisywać, bo wiem, że czekacie na tradycyjną bajkę :)  A więc zapraszam:

"Oj te kury!"
Alicja, jak co roku już nie mogła doczekać się Wielkiej Soboty. Zawsze całą grupą znajomych wybierali się na tradycyjne święcenie potraw. Już parę tygodni wcześniej króliczkówna miała przygotowany koszyczek i opracowany sposób na ozdabianie wielkanocnych pisanek. Ba! Pomysł Alicji na dekoracje sięgał nawet jej świątecznego ubioru, który obowiązkowo musiał być w tych samych barwach co reszta stroików!  W tym roku kolorem przewodnim stało się hasło "słoneczne niebo". Błękitna sukienka Alicji i żółte dodatki miały za zadanie zachwycić całą rodzinę i wszystkich znajomych.
Rankiem, w Wielką Sobotę, właśnie kiedy Alicja w swojej nowej kreacji wkładała do koszyczka baranka z masła, zadzwonił telefon. Króliczkówna czuła, że nie niesie on z sobą dobrych wiadomości. Rzeczywiście, dzwoniła Pani Zającowa, mama bliźniaków, jej dwaj synowie (urwisy jakich mało) spadli z huśtawki i stłukli sobie kolana (jeden prawe, drugi lewe), tak więc święconkowy spacer tym razem musiał obyć się bez ich psikusów.
Z zapakowanym koszyczkiem, lekko rozczarowana Alicja (w końcu bliźniacy byli bardzo wesołymi towarzyszami) króliczkówna stawiła się na umówioną godzinę przed domem swojej przyjaciółki. I tu czekała ją kolejna mało sympatyczna niespodzianka. Kasia zaspała! Alicja pomimo niezadowolenia postanowiła poczekać na przyjaciółkę na sąsiedniej łące. Pogoda była przepiękna więc króliczkówna usiadła na rozgrzanym kamieniu i wystawiła pyszczek do słońca. Minuty wlekły się jak mucha w smole. Alicja z nudów postanowiła jeszcze raz przejrzeć zawartość swojego koszyczka. Powykładała wszystkie produkty na sąsiedni głaz, poprawiła błękitną wstążkę, wytrzepała okruszki i wyprostowała zagniecenia na serwetkach. Grupa kolorowych kur zagdakała w pobliskich krzakach i łypiąc swoimi paciorkowatymi oczami nieznacznie zbliżyła się do ciekawego pikniku.
Niespodziewanie zerwał się mały, wiosenny wietrzyk, który przyprowadził ze sobą cudowny zapach. Alicja skądś znała tą woń, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. "Chyba to jakieś kwiaty"- pomyślała i odwróciła głowę w kierunku pięknego zapachu.
To był moment ! Kuraki nie zastanawiały się długo. Kiedy tylko Alicja spuściła z oczu swoją święconkę rozgdakane towarzystwo dopadło do wielkanocnych potraw i w mik połknęło co się da, przy okazji zrzucając nogą tego czego się nie dało skonsumować (czyli jajka w skorupkach).
Kiedy Alicja ponownie spojrzała na swój koszyczek oniemiała ! Gdzie są jej jajka!? Gdzie jest  pieczywo, szynka, baranek z masła! ??? Gdyby nie pozostawione na miejscu przestępstwa kolorowe pióra nikt by się nie domyślił, że to sprawka rozgdakanych kur! "Co ja teraz zrobię?"- zastanawiała się. Na szczęście drogą szła już Kasia dzięki czemu Alicja nie została z problemem sama. Przyjaciółki razem poszperały w trawie gdzie znalazły jedno nienaruszone jajko.
"Dobrze, że ocalało jajko- pocieszała przyjaciółkę Kasia- W końcu to najważniejszy element święconki!"
A teraz szczegóły :)
Wyposażenie koszyczka w całości wykonałam z modeliny, nie ma tam ani grama masła ;)
Moje zabawki nie były na oficjalnych testach. Nie wyciągały i nie ugniatały ich poważne maszyny, które zapewne wcześniej również były wyciągane i ugniatane, przez inne maszyny ;) Ale za to Zające, Króliki, Owieczki, Lale i inne stwory mojego autorstwa przeszły Prawdziwy Test Dwulatka :) Zostały: wytarmoszne, wyhuśtane, wyrzucone w kosmos, wytulone i jeszcze parę innych czynności przeżyły, dla których jest mi trudno znaleźć nazwę ;) I wiecie co... przetrwały wszystko na medal :)))))

A Wy macie jakieś dziecięce wspomnienia z tarmoszeniem zabawek ? ;)
Ściskam!
ATKA

Polub mnie