piątek, 15 lutego 2013

Rozdawajka z Nadzieją na wiosnę :)))

Przy okazji pokazania mojej pierwszej lalki Joanny (tutaj post) prosiłam Was o ustalenie, którą z kukiełek- Ofce, czy Lalę, chciałybyście wygrać w moim najbliższym Candy. Większość wybrała Lalę dlatego, zgodnie z Waszym życzeniem, uszyłam pastelową dziewczynkę :) Ponieważ wszyscy już tęsknimy za wiosną postanowiłam nadać jej imię Nadzieja ;)

Zapraszam na "Rozdawajkę z Nadzieją na wiosnę" :)


Zasady Rozdawajki:

1. Proszę o pozostawienie pod postem komentarza.
2. Osoby nie posiadające bloga niech zostawią swój mail.
3. Proszę o skopiowanie mojego pierwszego zdjęcia i wrzucenie go na swój pasek boczny, oraz co ważne! O JEGO PODLINKOWANIE!
4. Dla jednego z obserwatorów mojego bloga (biorącego udział w Rozdawajce) mam prezent niespodziankę ;)
5.Chciałabym żeby prezenty doszły do Was jeszcze przed świętami dlatego losowanie odbędzie się 23 marca.

A teraz parę słów o Nadziei :)
Nasza bohaterka z zamiłowania jest ogrodniczką. Już od pierwszych dni stycznia przeglądała gazety ogrodnicze planujac przyszłoroczne nasadzenia. Kiedy tylko w kalendarzu pojawił się luty Nadzieja pobiegła do swojej szklarni, żeby wysiać do glinianych tac Lewkonie. Szklarnia to dla Nadziei najmilsze miejsce pod słońcem. W zimowe dni, kiedy promienie mocno przygrzewają, nasza bohaterka siada z książką i kubkiem herbaty pod najcieplejszą z szyb, gdzie marzy o wiośnie.
Kiedy powiedziałam Nadziei o mojej Rozdawajce, ucieszyła się i zaproponowała, że zrobi dla Was walentynkowy bukiet z zeszłorocznych, zasuszonych róż. Oczywiście zgodziłam się, bo Nadzieja to nie tylko wspaniała ogrodniczka, ale także świetna florystka :)
I tym sposobem do zdobycia w mojej Rozdawajce jest pastelowa Nadzieja z doniczkowym bukietem kwiatów.
 A  teraz trochę detali:


Żegnam Was z Nadzieją na wiosnę ;)


P.S. Post bierze udział w zabawie Wiosennie Przebudzające Link Party zorganizowanym przez  Speckled Fawn Jeśli tak jak ja, chcesz wziąć udział w tej blogowej imprezie :) to zapraszam, link odsyłający znajduje się pod spodem :)

środa, 13 lutego 2013

Ofca Anglik

Owa Ofca (a raczej Owiec ;)) powstała dość dawno, jednak w związku z różnorakimi chorobami opanowującymi nasz dom, jak również spora dawką gości (których w przerwach infekcyjnych gościliśmy:)) nie dane mi było obcykać tego uroczego dżentelmena w jego naturalnym środowisku :)
Dzisiaj, kiedy zobaczyłam za oknem ogromne ilości śniegu, najpierw pomyślałam o moich świeżo wsadzonych cebulkach tulipanów... :/  a następnie mój wzrok napotkał koralikowe spojrzenie Ofcy Anglika. Miałam nawet wrażenie, że zabeczał w moim kierunku ! Nasz nowy włochaty kolega długo nie musiał mnie namawiać ;) Wyciągnęłam z czeluści szafy najwspanialsze zabawki Sprężynki tj: klamerki do bielizny, zestaw pilotów, pudełka ze wstążkami, jak również uchyliłam nieznacznie zakazaną szufladę z obrusami, serwetkami, poduszkami i innymi mięciutkimi materiałami, które tak wspaniale roznosi się po całym domu...;) Ja natomiast ubrałam się w wiele warstw odzieży i z aparatem na szyi, oraz z dżentelmenem pod pachą wyruszyłam w teren :)
Z nadaniem imienia Ofcy miałam dość spory problem. W zamierzeniu miała to być dziewczynka w zimowym kubraczku, jednak jak to często bywa w czasie twórczego aktu z uroczej owieczki powstał mężczyzna :) Początkowo wyglądał na jodłującego w alpejskich górach Austriaka, albo jak niektórzy twierdzili, na Bawarczyka. Jednak kiedy podarowałam mu złoty zegarek na łańcuszku stał się dla mnie angielskim myśliwym (chociaż w swoim życiu jeszcze żadnego nie widziałam) :)
Może mój dylemat rozsądzicie Wy, koleżanki mieszkające za granicą ? :) Widziałyście może takiego dżentelmena spacerującego po którymś z europejskich miasteczek? Jak tak to proszę dać znać, żebym wiedziała skąd ten jegomość pochodzi :) Bo wiecie...rozgości się chłop, zasiedzi (szczególnie, że u mnie w domu są dwie samotne Ofce...;)) i nie będę wiedział gdzie go odesłać jak już mi się sprzykrzy jego towarzystwo :)
Teraz, wedle tradycji, trochę detali :

Pozostając w łowno- myśliwskim temacie pokażę Wam mojego starego kumpla i co mnie baaaardzo dziwi, także kumpla moich kotów!!! Chociaż nasz kolega głównie "pojawia się i znika" to raz na parę dni odwiedza nas na krótki lunch (bo nie wiem czy wiecie! ale ja prowadzę najlepszą knajpę w okolicy- Kompostownik Land ;)).
Do przeczytania !

niedziela, 10 lutego 2013

7 tajemnic o mnie, wyróżnienia i candowe cukierasy od deZeal

Tak długo byłam chora, że miałam już poważne podejrzenia, że jak w końcu wyczołgam się z łózka to będzie już wiosna :) dlatego jak tylko poczułam się pewnie zdrowa to w te pędy pognałam do ogrodu, żeby wyniuchać pierwsze roślinne przebudzenia. Udało się dziewczyny ! Znalazłam na drzewach tłuste pączki, zielone kiełki krokusów i miniaturowych irysów przebijające się przez rozmarzającą ziemię, do tego w Biedronie kupiłam kwitnące białe zawilce. Idzie wiosna! :)))

Podczas moich poszukiwań zaszłam również do lodówki gdzie dokonałam kolejnego odkrycia. Na dolnej półce, wciśnięta w kąt leżała paczka pełna niewykiełkowanych tulipanów! W tym roku miałam ponad 120 różnorakich cebulek do posadzenia, więc jedna paczuszka, już paroletnich roślinek, gdzieś mi umknęła.W grudniu odkryłam ten niewykorzystany zapas, ale ziemia niestety była już mocno zmarznięta więc wcisnęłam biedne zapomniane kulki na dno lodówki, żeby w zimnie przeczekały na dogodniejsze czasy. Luty  to podobno niezły termin na ratowanie niewykorzystanych cebulek, więc zaadoptowałam dzisiejszy, bezwietrzny dzień na ich posadzenie. Zobaczymy, czy moje gapiostwo zostanie wybaczone i czy roślinki przetrwają.

 
W czasie choroby spotkało mnie parę miłych niespodzianek. Jedną z nich było wygrane Candy u deZeal z blogu Moorland Home. Dostałam piękną ręcznie robioną, serduszkową zakładkę, girlandę również z motywem walentynkowym (jest tak delikatna i drobniutka, że wygląda jak udziergana przez sprawne babcine rączki!), do tego deZeal obdarowała mnie wnętrzarską gazetą Homes & Gardens z którą miałam pierwszy raz styczność. Oprócz tych wszystkich wspaniałości w paczce odnalazłam także zestaw  pocztówek z reprodukcjami autorstwa Jana Grabowskiego. Dla niewtajemniczonych, artysta o którym mowa to dziadek naszej koleżanki blogowiczki ! Gratuluje deZeal takiego wspaniałego przodka! Po więcej szczegółów na temat twórczości Jana Grabowskiego zapraszam na blog Moorland Home, gdzie możecie poczytać o najnowszej wystawie jego prac :) Dziękuje bardzo za te wszystkie cukierasy, rozchmurzyły mój szary, chorobowy dzień :)
Oprócz powyższych wspaniałości, które przyleciały do mnie pocztą spotkały mnie w ostatnim czasie jeszcze dwie miłe, blogowe niespodzianki, a mianowicie wyróżnienia :)

Najnowsze przywędrowało do mnie z blogu QUADRO- Zielona Pracownia. Kochana Ondraszo dziękuje Ci serdecznie za ten dowód uznania i za miłe umotywowanie Twojego wyboru ;) cytuję: "Niezapominatka- za umiejętność rozciągania doby i pichcenie do 3 nad ranem:)".
A oto odpowiedzi na Twoje pytania:
1. Ogród w rękawiczkach czy bez... krzyczą na mnie wszyscy, że niszczę sobie ręce, ale niestety najlepiej pracuje mi się bez rękawiczek.
2. Robota ręczna czy komputerowa...ręczna, zdecydowanie :)
3. Bez telewizora...spędzam dzień do momentu przyjścia męża z pracy, on niestety nie potrafi żyć bez tego pudełka ;)
4. Cisza to...mój przyjaciel
5. Góry czy morze...góry, zdecydowanie góry. Zimą, wiosną, latem i jesienią :)
6. W tłumie ludzi...czuje się nieswojo
7. Jezioro czy basen...jezioro
8. Trawnik z "chwastami" czy bez...hahaha, nawet nie marzę o takim BEZ ;)
9. Obornik czy azofoska....kompost i granulowany obornik, ale czasem jak niestarcza to  i azofoska też się zdarza
10. Grill czy ognisko...częściej grill i pewnie dlatego wciąż tęsknie za prawdziwym, dużym, ogniskiem z gitarą i śpiewami do białego rana 

Kolejne z wyróżnień to Versatile Blogger Award, które otrzymałam od Evy z Pyrkowego Zakątku
Zadaniem owego odznaczenia było wyciągnąć z nominowanej blogowiczki 7 tajnych informacji dotyczących jej skromnej postaci :)
A więc trzymajcie się mocno drogie koleżanki rzucam Wam garść szokujących ciekawostek na mój temat :)

1. Wstyd się przyznać, ale baardzo daaawno (podobno zanim nauczyłam się chodzić !) odkryłam brzydki nałóg, który niestety został mi do dzisiejszego dnia :/ Otóż obgryzam paznokcie i skubie skórki :(

2. Nie posiadam prawa jazdy.

3. Od wczesnej podstawówki mam stwierdzoną niewygodną przypadłość jaką jest dysleksja, co chyba nie jedna z Was już mogła podejrzewać czytając moje posty ;)

4. Teraz powinna pojawić się jakaś pozytywna cecha, żebyście przypadkiem nie zniechęciły się do mojej osoby :) O pomoc poprosiłam mojego męża pytając go: "Kochanie podaj mi przynajmniej jedną moją zaletę", a on bez zastanowienia: "Nie chrapiesz" ! Poprosiłam o inną wspaniałość mojego charakteru, ale nie potrafił nic wymyślić :/ Daje to do myślenia.... muszę popracować nad własnym obrazem w oczach ukochanego!
W każdym razie pod czwórką zamieszczam- Nie chrapie :)

5 i 6 to dwie historyjki których główną bohaterką jest Honoratka vel NiezapominATKA :) Zdradzę je Wam bo wiem, że są to ulubione anegdotki moich znajomych...a skoro wiele z Was cierpi obecnie na zimową depresję to postanowiłam Was trochę rozweselić ;) A więc:

5. Od niepamiętnych czasów nie znosiłam rywalizacji. Wszelkie konkursy, zabawy drużynowe itp. wątpliwe przyjemności powodują u mnie do dzisiaj ciężkie bóle brzucha i nerwowe drgawki.
W drugiej klasie szkoły podstawowej podczas zajęć WF-u byliśmy zamęczani grą w Dwa ognie i zawodami typu: "Ustawiamy się w dwa rzędy i biegamy wokół słupka. Która drużyna skończy pierwsza- Zwycięża". Myślę, że nie byłoby tak źle gdyby cała impreza odbywała się w ciszy i spokoju z ewentualnym poćwierkiwaniem wróbli w tle, ale niestety... zawsze podczas takich zajęć dzieci krzyczały (a raczej darły się), podskakiwały, energicznie wymachiwały rękami itd. itp. co baaardzo mnie stresowało.
Któregoś dnia moja mała ośmioletnia osóbka niewytrzymała takiego wielkiego ciśnienia. Zamiast biec w kierunku nieszczęsnego słupka w asyście wrzasków koleżanek i kolegów odbiłam się od podłoża i w dwóch susach dobiegłam do wysokiego ogrodzenia. Płot miał około 6 metrów (jak to przystało na porządne zabezpieczenie boiska do koszykówki :)). Równie szybko wspięłam się po metalowych oczkach do góry i pochlipując oznajmiłam całej okolicy, że NIE BĘDĘ BRAŁA UDZIAŁU W TEJ GŁUPIEJ ZABAWIE !!! Biedne panie nauczycielki podskakiwały na dole jak małe piłeczki i błagały żebym zeszła. W końcu zawołano woźnego. Na szczęście zanim przyszedł Pan Stasiu z drabiną udało mi się wynegocjować dożywotnie zwolnienie z zabaw typu Sportowa Rywalizacja :)

6. Kolejna historia ma bardziej dramatyczny przebieg, aczkolwiek przyznaje, może wydawać się zabawna... i po latach śmieszy nawet mnie ;)
Zwiałam z ustnej matury z francuskiego! A dokładniej mówiąc, po prostu na nią nie poszłam. Nigdy nie byłam dobra językowo, nawet z ojczystym, polskim mam spore problemy (odsyłam do pkt.3 ;)) dlatego  maturalny punkt, jakim był ustny francuski, spędzał mi sen z powiek. Kiedy przyszedł TEN dzień i TA godzina po prostu stchórzyłam. Żeby jednak było śmieszniej, chociaż miałam, jak przystało na maturzystę 19 lat to zwinęłam się w rogalik i schowałam pod stolikiem kawowym w dużym pokoju (niczym mały dzieciaczek). Rodzice pracowali więc nie było nikogo kto by mnie stamtąd wyciągnął, wcisnął w garsonkę i wypchnął za drzwi.
Moja maturalna kolejka dawno minęła, ba! wszyscy zdający już przeszli ten koszmar, a mnie wciąż brakowało. Grono pedagogiczne zaczęło poważnie się niepokoić. Różnej maści nauczyciele wydzwaniali do mnie do domu, nawet dyrektorka próbowała nawiązać ze mną kontakt. Jednak nic z tego! Nie odebrałam żadnego telefonu (twarda ze mnie sztuka ;)). Dopiero moja wkurzona do granic przyjaciółka Monia (Moniu dziękuje Ci baaaardzo, że to zrobiłaś!!!) wsiadła w tramwaj i przyjechała pod dom tchórzliwej uczennicy.
Trochę trwało zanim uległam jej krzykom, waleniu, kopaniu w drzwi i ścierpnięta ;) wyczołgałam się spod stolika. Po otwarciu drzwi wejściowych przyjaciółka chwyciła mnie stalowym uściskiem za ramię i głośno prawiąc kazania zaciągnęła do szkoły. Komisja w oczekiwaniu na Honoratę z IV A zjadła chyba wszystkie ciasteczka i z nadwyżką odespała nieprzespanie noce ;) Zdałam może mało brawurowo, bo na 3, ale radość moja nie miała granic! Do teraz jak wspominam tamten dzień pamiętam ulgę jaką poczułam po wyjściu z sali :)

7. Po takich informacjach nie pozostaje mi nic innego jak pod punktem 7 napisać: Jestem nieobliczalna i bardzo często zaskakuję nawet samą siebie (za równo negatywnie jak i pozytywnie- na szczęście ;))

Raczej nigdy nie przekazuje wyróżnienie dalej, ale chęć poznania 7 waszych tajemnic jest tak wielka, że postanowiłam tym razem złamać swoją zasadę i zachęcić 10 blogów do kontynuacji tej zabawy :) Ponieważ wyróżnienia były dwa postanowiłam trochę je zmiksować i przekazać dalej w połączonej wersji, mam nadzieję, że twórcy "statuetek" się nie obrażą.

Moja lista blogów to:
1. Dom na wygnanku
2. Wędrowanie moje
3. Moje miejce na ziemi
4. Meine Kleine Welt
5. Shabby shop
6. Smak życia
7. Absurdalia Bachanalia & Niemoralia
8. nie-ład mAlutki
9. Moje aniutkowo
10. Ukryte wątki

Zamiast pytań proszę Was koleżanki o ujawnienie 7  informacji których jeszcze o Was nie wiemy :)

Na koniec komunikat:
Ostatnio internet całkowicie przestał u nas działać :( Dzisiaj jest pierwszy dzień jego poprawnego funkcjonowania od ponad tygodnia. Mam ogromną nadzieję, że Plus zachowa swoją aktualną, bardzo dobrą kondycję i będę mogła odwiedzać Wasze blogi częściej, jak również zarzucać Was mnóstwem nowych postów :) Przepraszam też, że nie odpisuje na maile, wkrótce to się zmieni !
Pozdrawiam
Ata

Polub mnie