Jeszcze parę miesięcy temu mieszkaliśmy z M. i sprężynująca
Sprężyną w kawalerce o oszałamiającym metrażu 28m2. Maleńki pokój z łazienka i
kuchnią, był dla nas schronieniem przez trzy lata i chociaż nie było to łatwe
to udomowiliśmy i pokochaliśmy to miejsce. Okna wychodziły tylko na ulicę
Głogowską (dla mieszkańców Poznania wszystko jest w tym momencie jasne, dla
niewtajemniczonych- jest to jedna z głównych ulic stolicy Wielkopolski), więc
ruch za oknami był olbrzymi: tramwaje, ciężarówki, motory, karetki i niedaleko
stacjonujące pogotowie MPK. Nie było możliwości oglądania telewizji nawet przy
uchylonym oknie. Po pierwszej przebytej zimie w naszej kawalerce zabrałam się
za sprzątanie mikrusowego balkoniku. Już po paru szurnięciach miotłą zaczęłam
się intensywnie rozglądać z pytaniem skąd się wzięło tutaj tyle ziemi!???
Doniczki stały nienaruszone, a drugie piętro przecież nie pozwala na dostanie
się tego typu zanieczyszczeń ?! Po uzbieraniu dwóch czubatych
szufelek czarnego „piachu” dotarło do mnie co to za proszek na moim balkonie.
Spaliny, sadza, smoła- zwał jak zwał, po prostu syf wydobywający się z
samochodów i kominów. Koszmar! Wszystko było ubrudzone: okna, rośliny,
balustrada, a wiklinowa mata, którą wyłożyłam nasz balkon wręcz kleiła się od
sadzy. Takich trudności było wiele, ale była to NASZA dziupla (jak ją
pieszczotliwie nazywaliśmy). Pierwsze mieszkanko zakochanej, młodej pary. Nie
było łatwo tam żyć we dwójkę, a co dopiero gdy pojawiła się Ulka, ale do teraz
z rozrzewnieniem wspominamy tamten czas. Kiedy pierwszy raz przekroczyliśmy
progi mieszkania, znajdowało się w opłakanym stanie. Dzięki ogromowi pracy jaki
w nią własnoręcznie włożyliśmy, stała się przytulnym azylem, który dał nam
mnóstwo wspaniałych wspomnień. Dlatego poświęcam ten post naszej Dziupli przy
ulicy Głogowskiej, na wspomnienie której kręci mi się łezka w oku. Wybaczcie
jakość zdjęć, ale jak się domyślacie nie były one robione z myślą o publicznej
prezentacji.
A na koniec okienna dekoracja „Jesień 2009” prosto z ulicy
Głogowskiej.
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru, pełnego wspomnień o minionych jesieniach.
fajna dziupla ;) zmiany wyszły jej na dobre .....a wspomnienia wspaniała sprawa wiem coś o tym buziol moja kofana
OdpowiedzUsuńps. przetwory skończone.....
Jeszcze gruszki zostały. Miały być twarde w occie, ale tak długo na nie tylko patrzyłam zamiast zabrać się do pracy, ze zdążyły dojrzeć i teraz będzie z nich kompocik. Ale to chyba zdrowiej ;)
OdpowiedzUsuńjasne ze zdrowiej pewnie sprężynka będzie zadowolona ;) ja się poddałam remat i słoiczki plus 4 miesięczna pogromczyni snu ;P odpada buziam
OdpowiedzUsuńWidać, że sporo pracy włożyliście w Waszą dziuplę. Zmiany były ogromne. Teraz czekamy z niecierpliwością na kolejne fotki z nowego domku.
OdpowiedzUsuńJesteśmy w trakcie kuchennych rewolucji, więc niedługo będę miała co fotografować :) ale jeszcze troszkę ;)
Usuńa ileż pracy :)))..ale dziuple mieliście piękną:|)0...też mam senyment do naszego pierwszego gniazdka...na poddaszu:)))
OdpowiedzUsuńByło co robić. Szczególnie, że większość robiliśmy sami, głównie mój mąż z moim tatą bo ja studencko leniuchowałam w Krakowie ;)
UsuńNie ważne gdzie, ważne że razem z miłością i z uśmiechem. Takie miejsca rzeczywiście budzą sentyment i wiążą się z wieloma wspomnieniami.
OdpowiedzUsuńBuziaki
K.
Masz rację. Tak dobrze wspominamy tamte lata bo spędzaliśmy je razem, i jak to ładnie ujęłaś, "z miłością" :)
UsuńHej, a ja mieszkałam tuż obok - przy Palacza i też miałam troche czarności na szybach :). Teraz po przeprowadzce za miasto bliżej natury, spokojniej - ale z sentymentem wspominam 5 lat przy Głogowskiej w wielkiej płycie. Pierwsze swoje (nareszcie po latach wynajmu) metry kwadratowe, urodzenie synka etc. Każde chwile maja swoja wielka wartosć. pozdrawiam serdecznie. ania
OdpowiedzUsuńI znowu się potwierdza, że świat jest mały :) i że jednak to nie była ziemia ;)
Usuńdziupla Wasza po przemianie przytulna jak to dziupla winna byc :)
OdpowiedzUsuńpiękne jesienne dekorację, aż cieplej się robi :)
Teraz masz za to piękny dom. W Dziupli też sprawiłaś, że stało się przytulnie. Współczuję mieszkania na Głogowskiej. Zieleni tam mało i te tramwaje. Kiedyś mieszkała tam koleżanka i jak błam u niej to czułam wibracje od przejeźdzających tramwajów.
OdpowiedzUsuń