Jesień pełna parą. Chuch mgielny, lekki szronik na rannej
trawce, słoneczko niziutko, a roślinność coraz bardziej beżowa i szeleszcząca.
Uwielbiam ten czas, a teraz, kiedy zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami kominka
to już w ogóle- raj na ziemi. Z tej okazji machnęłam sobie kalendarz
październikowy. Wiem, że miesiąc już jest w akcji, ale jakbym zrobiła stronice
listopadową to musiałabym czekać na możliwość jej użytkowania, a to u takiej
niecierpliwej jednostki jak ja nie wchodzi w rachubę. Postanowiłam podzielić
się z Wami swoim nowym czasoodliczaczem. Proszę o przymknięcie, i to tak do
szparek, swoich ocząt podczas patrzenia na mój wytwór, bo pierwszy raz
zabawiłam się w Corelu, na tak dużą skalę. Może jednak komuś się spodoba,
przyda, albo to i to.
Co do najważniejszych informacji to po pierwsze: muszę się
pochwalić i zarazem bardzo podziękować Agnieszce z artistic jewellery. Jakiś czas temu wygrałam u tej utalentowanej blogowiczki
pierwsze w życiu candy! Do zdobycia
była sówka-wisiorek. Cieszę się podwójnie, że ją dostałam, bo bardzo przypomina
biżuterię którą lata temu wypatrzyłam w jednej z krakowskich galerii. Byłam
wtedy wiecznie niedofinansowaną studentką i nie mogłam sobie na nią pozwolić.
Po powrocie do mieszkania, zaczęłam marudzić i narzekać, w końcu wymęczone moim
zrzędzeniem współlokatorki wypchnęły mnie za drzwi i przykazały nie wracać bez
wisiorka. Jak to najczęściej bywa w takich sytuacjach, okazało się, że sówki
już nie ma. Od tego czasu zwracałam uwagę na wszelkiego typu biżuterię
ptaszkową krążącą po naszych sklepach i sklepiczkach. Jednak wszystko co
dotychczas widziałam nie było TAKIE, aż w końcu wypatrzyłam sówkę Agnieszki.
Ale to nie wszystko! Nasza uzdolniona blogowa koleżanka sprawiła mi wielką
niespodziankę i do paczuszki z wisiorkiem dołożyła kolczyki w pięknym zielonym
kolorku. Bardzo dziękuje Aguś! A pod spodem możecie na własne oczy zobaczyć
jakie cuda do mnie dofruneły.
Kolejne ważna informacja dotyczy bohaterki mojego ostatniego
postu, czyli Marudy. Dziewczyna czuje się już o wiele lepiej, chociaż parę dni
temu jedna z ran znowu się odnowiła. Na szczęście mam jeszcze maść i
antybiotyk, więc wróciłam do roli kociej pielęgniarki. Pod spodem fotka z
zabiegowego.
Ale żeby nie było tak łatwo, koleżance Marudzie tak bardzo
spodobało się Spa, że przyprowadziła do naszej budy swoje trzy lipcowe
kociaki (dodam, tak dla przypomnienia, że w brzuchu ma kolejne). W ten sposób
powoli przeradzam się w Violette Villas. Jednego z włochatych huncwotów udało
nam się upchnąć do teściów, bo ich etatowy kot zaginął. Nie wiem czy miałyście
kiedyś przyjemność łapać dzikiego kota? Ja w tym temacie byłam jednostką
niedoświadczoną i dlatego zabrałam się do całej akcji, bez skafandra
ochronnego, czego efektem były cztery głęboko gryzione rany, dwie u mnie, jedna
u mojej teściowej i kolejna u M. Mam nadzieję, że za parę dni nie dostaniemy
wodowstrętu, piany na ustach i innych objawów wścieklizny. Z pozostałych dwóch
kotków jeden jest niestety jakiś taki.... no żeby nie powiedzieć słowa na I, to
ujmę to...Opóźniony. Taka klucha, niedorajda. Początkowo, jak się u nas
pojawił, to powłóczył tylnymi łapami
(najwyraźniej koci ortopeda w naszych stronach miałby rację bytu), teraz niby
stawia je poprawnie, ale nie wspina się, nie skacze i nie szaleje jak przystało
na zdrowego kota. Jest też najłatwiejszy do złapania i na pewno sprytem nie
grzeszy. W związku z tym martwię się, że nie przetrwa zimy. Ma u nas
schronienie i jedzenie, ale przed wygłodniałymi lisami, kunami, jenotami itp.
nie dam rady go ochronić. Pomyślałam sobie, że może któraś z Was przygarnęłaby
takiego małego gapulka. Na pewno nie zdemoluje domu skacząc po firankach i
meblach. Gwarantuje, że prędzej wyrządzi szkodę framudze nie trafiając w
światło drzwi, niż uszkodzi coś w typowo koci sposób. Na poniższym zdjęciu
Kluska to ten sierściuch wtulający się w różowy polar, zresztą nic
dziwnego, jest jedynym z całej trójki, którego da się złapać bez ryzykowania
przegryzienia tętnicy.
Posiadanie tylu włochaczy
ma swoje dobre strony, jedną z nich jest żywe zainteresowanie kotkami ze strony
Sprężynki.
Ale żeby nie było tylko o zwierzątkach to pokaże Wam co
zmajstrowałam w czasie kiedy mnie nie było. Na pierwszy ogień kostka- telegram
i kartka ślubna.
Jestem też w trakcie lepienia Albumu malucha dla Antosi,
która miała pojawić się wczoraj, ale chyba jej się nie spieszy, więc wciąż
czekamy.
Jeśli ktoś stęsknił się za Sprężyną to informuje, że
nauczyła się chodzić i przy pomocy naszych palcy tupta po całym domu. Dla
niedowiarków lekko poruszony dowód.
A tutaj parę fotek Ulki wpatrzonej w tatusia biegającego po
rusztowaniu.
No dziewczynki, na koniec
mogłabym jeszcze napisać o mojej akcji cebulkowej, ale to chyba temat na
osobny post.
A więc do zobaczyska już wkrótce!
Się u Was dzieje dziewczyno!
OdpowiedzUsuńMarzę o nudnym dniu, takim w piżamie, ciągnącym się w nieskończoność, ale widoku na taki rarytas na razie nie mamy :/
UsuńAle masz fajną sprężynę:), śliczna dziewczynka! A ten album dla Antosi - wow, przepiękny:)
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Dziękujemy :)))
Usuńno nareszcie hehehe bo już chciałam helikopterem sobie lecieć ;) i sprawdzić czy wsio dobrze .......sprężynka cudowna piękności słodkości .......GRATULUJE pierwszych chodów ....pękasz z dumy zapewne ;) karteczki są piękne ...zdolna bestija jesteś ;)
OdpowiedzUsuńalbum śliczny......normalnie cudo.....
Pielęgniarka fajna i z cudownym serduchem a to rzadko spotykane połączenie ;)
PS. tęskniło mi się buzia
Jakbym wiedziała, że planujesz przylecieć to bym się wstrzymała jeszcze trochę z tym postem, przynajmniej byś mnie odwiedziła :))) Co do pękania z dumy to raczej skłaniam się w kierunku tęsknoty za czasami, kiedy Ulka grzecznie siedziała w kojcu i była spokójna nawet na godzinkę ;) teraz tylko chodzić i chodzić ;)
UsuńBaaardzo mi miło, że za mną tęskniłaś :****
Nie wiem od czego zacząć. Może od początku.
OdpowiedzUsuń1. Podziwiam zaangażowanie kociakami. Są cudne! Mówią, że ludzie, którzy kochają zwierzęta mają dobre serce. Ja zgadzam się w stu procentach z tym stwierdzeniem.
2. Gratuluję wygrania Candy. Ja jeszcze nie miałam szczęścia, ale nie tracę nadziei.
3. Albumik i kostka - telegram fantastyczna! Najbardziej spodobała mi się stronica z wanienką
4. Sprężyna rośnie jak na drożdżach. Super dziewczyna!
Buziaki
T.
Teraz ja nie wiem za który podpunkt najpierw podziękować :) Więc ściskam za wszystkie 4! Bardzo się cieszę, że tak wnikliwie czytasz moje posty :) Planuje ogłosić swoje pierwsze Candy więc kto wie może u mnie Ci się uda, ale na razie myślę intensywnie nad prezencikiem więc jeszcze troszkę :)
Usuńuwielbiam czytać Twoje posty, nie wiem czemu, ale zawsze mam uśmiech na ustach :)
OdpowiedzUsuńkocia pielęgniarka i przegryziona tętnica doprowadziły mnie do łez {oczywiście ze śmiechu}
chętnie przygarnęłabym taką fajtłapowatą kluchę, ale gdy spytałam Połówka to usłyszałam NIE! [ku mojej rozpaczy] więc kluska będzie radować kogoś innego ;/
Dziękuję Ci za maila, jutro z rańca Ci odpiszę bo dziś to marzę już tylko o gorącej kąpieli i podusi ;)
Buziak na dobranoc!
Bardzo mi miło, że wprowadzam radość do Twojego dnia :))) Ciekawe co na Kluchę powiedziałaby Krówka ? ;)
Usuńwooow faktycznie sie u Ciebie dzieje! po pierwsze bardzo sie ciesze, ze sowka i kolczyki sie podobaja :) po drugie super kartka no i album zapowiada sie rownie ciekawie! po trzecie jejqu ale kociakow u Ciebie! mam nadzieje,ze ten maly nieporadny jakos sobie zacznie radzic a moze i znajdzie sie ktos, kto go przygarnie. dobrze, ze tam jestes bo co by te kociaki bez Ciebie zrobily?! no i wielkie gratulacje dla Sprezyny!jeszcze chwila i bedzie biegac za kociakami hehe
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko!
Dzieje się oj dzieje. Myślałam że wraz z nadejściem jesiennego chłodu wszystko się uspokoi, a tu takie kocie zawirowania mnie spotkały. Sprężyna sprężynuje w kierunku zwierzaków, kotom udaje się czmychnąć, ale mój stary pies nie raz dostał palcem między oczy ;) Kluchowaty maluszek rzeczywiście zaczyna czuć się coraz lepiej, z nogami już prawie dobrze i złapanie jego jest już trudniejsze. Dochodzi do normy :)
UsuńSprężyna chodzi zabójczo :))Kociaki boskie, a Maruda śliczna. Wiesz co, a może warto by pomyśleć o sterylizacji,jak ona tak co i rusz ma kociaki, to długo nie pożyje , no i tych małych szkoda. W gminach, podobno mają takie kupony, dla bezpańskich lub znalezionych kotów...można się po nie zgłosić i wtedy sterylizacja u weterynarza za darmo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Z tą sterylizacją Marudy to nie tak prosto :/ Mieszkamy tutaj od czerwca i zaraz po wprowadzeniu postanowiliśmy kotkę zawieść na zabieg, ale oczywiście była wtedy w ciąży :/ Urodziła gdzieś w ukryciu i pojawiła się u nas jakiś czas po porodzie. Wtedy my ją do klatki i do weterynarza, a ona znowu w ciąży!!! koszmar jakiś! i teraz sytuacja się powtórzyła. Może gdyby rodziła u nas było by łatwiej ją przypilnować, ale że robi to w nieznanym nam miejscu to kończy się jak kończy :/ Teraz zima się zbliża więc mamy nadzieję, że to ostatnie kociaki i po nich zaraz ją sterylizujemy wraz z obecnymi dzieciakami. Nie wiem tylko jak takie małe oseski, świeżo narodzone, przeżyją mrozy, które u nas już się pojawiły? Nie wiedziałam o gminnych kuponach! Muszę się zorientować, bo to bardzo by nam pomogło. Dziękuje w imieniu Sprężyny, dziewczyna się stara więc na pewno ucieszy się z komplementu ;) Jeszcze trochę i Wasza Antosia też będzie tuptać i ciągnąć liczny zwierzyniec za ogony i kończyny ;)
UsuńBoże..powodzenia:)))..u mnie na szczęście sami koci faceci...chyba...bo jeden kot nie przychodzi...kto wie może to dziewucha????????Córcia ma widoki,że hohoo:)))
OdpowiedzUsuńFaceci tez potrafią czasem znikać... ;)
OdpowiedzUsuńPrzeslodka masz ta sprezyne :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie u ciebie:)
Pozdrawiam:)
Cieszę się, że pojawiłaś się u siebie ;) no i u mnie :)
Usuńale super jest te zdjęcie obserwujące dziecko jak 3 kociaki napełniają sobie brzuszki ;-)
OdpowiedzUsuń