czwartek, 29 stycznia 2015

Post pracowniczy. Czyli jak zorganizowaś wygodną i funkcjonalną pracownie.

Nic na to nie poradzę, że wciąż jestem podekscytowana swoją nową pracownią. Ci co na widok handmade dostają wysypki, niech lepiej nie czytają tego postu, bo jeszcze padną trupem ;)  Będzie spora dawka szmatek, tasiemek, nitek, igieł i tego typu przyjemnostek :)))

Już którąś noc z rzędu zawalam na korzyść miękkich tkanin, słoiczków pełnych brzęczących guzików, kolorowych nici i metrowych tasiemek. W uporządkowanym artystycznym gniazdku żadne zadanie nie jest teraz straszne, nawet te wykonywane w okolicach 3 w nocy.
Wygląd i funkcjonalność mojej pracowni zawdzięczam wieloletnim gromadzeniem zupełnie niepotrzebnych (zdaniem rodziny) i niezbędnych (wg. mojej opinii) klamotów :) Przyznaję. Posiadam sporo skarbów, ale właśnie dzięki chomiczej naturze, wpisanej w taśmę genową, mogę obecnie realizować takie projekty jak: bajki "Florentyna" (tutaj link), czy "Zapominalska" (tutaj link). Oczywiście, czasem ilość nagromadzanych "cosiów" nawet mnie przytłacza. Dlatego od lat zbieram nie tylko przedmioty, ale również pomysły na ich przechowywanie.

  • Kącik gastronomiczny :) Ponieważ większość "chwileczkowych" wyjście z pokoju (np. po herbatę do kuchni) kończyło się całkowitym oderwaniem od twórczej pracy (bo trzeba pozmywać, bo należy podlać kwiatki, pranie wstawić i takie tam :/) Tak wiec- czajnik obowiązkowo. 
  • Myślę jednak, że bardziej zainteresuje Was w poniższym kolażu zdjęcie nr 1 (lewy górny róg). Widzicie? Tak, chodzi mi o ten "wieszak". Podobno producent myślał, że użyję go na przechowywanie trzewików. A już Ci ! :) Trzymam w nim niedokończone projekty: niepozszywane tułowia lalek, poduszki w fazie przejściowej, podkładki na stół w stanie "prawie skończone", ubranka dla moich pacynek itd. Baaardzo przydatne urządzenie, szczególnie, że jest przezroczyste i ma wlot/wylot z obu stron.

  •  Składanie tkanin. Komu szycie nie jest obce ten na powyższe hasło dostaje dreszcz przerażenia. Prawda?! :))) Znalazłam w internecie bardzo proste rozwiązanie na wieczny materiałowy galimatias. Obmierzamy szafkę na której gromadzimy tkaniny- potrzebujemy głębokość półek i szerokość. Szerokość podzieliłam na trzy części, bo tyle stosów tkanin chciałam na niej zmieścić. Jak już mamy głębokość i szerokość to "rysujemy" na stole prostokąt (zgodny z ustalonymi wymiarami). Użyłam do tego celu kolorowej taśmy samoprzylepnej. Dalej pozostaje tak pokombinować przy składaniu materiału, żeby mieścił się w wyrysowanym prostokącie. Dzięki temu rozwiązaniu tkaniny będą idealnie pasowały do wymiarów półki, co nada jej schludnego wyglądu i ułatwi poszukiwanie odpowiednich odcieni.

  • Najwięcej trudności sprawiało mi przechowywanie kolorowych tasiemek.  Niedawno wpadłam w internecie na świetne rozwiązanie tej pozornie błahej, ale męczącego problemu. Klamerki! Owijasz tasiemkę wokół drewienka, a jej koniec wkładasz w szczypce klamerki.
  •  Domek dla koronek to stare Ikeoskie pudełko na kasety magnetofonowe. 
  • Sznurki mieszkają w pudełku z dziurkami. Przez otwory mogę je łatwo wyciągnąć.
  • Kolorowe taśmy samoprzylepne zajmują wieszak na kubki.
  •  Skrzynka na śrubki. Zarówno w pojedynczej formie (walizeczki), jak również w postaci szafki jest niezbędnym wyposażeniem tego typu pracowni. 
  • Nitki przechowuję w wiszącej (u mnie leżącej ;)) półce z przegródkami. Fabrycznie przeznaczonej na hobbystyczne drobiazgi (moja jest z Ikeii).

  • Gładkie tasiemki (spięte drucikami spożywczymi) mieszkają w przezroczystych pudełkach np. po bombkach. 


Wiosennego łikendu Wam życzę !
Wasza NiezapominATKA :)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Mini Laleczki z podobizną w formie breloczków (na zamówienie)

Dzisiaj ekspres! W domu szaleje niewyjaśniona gorączka :( Dziewczyny męczące tak bardzo jak tylko bardzo mogą być marudne chore dzieci... :/// A więc do rzeczy:
Ci co obserwują mój Fanpage na FB (tutaj link) widzieli już moje nowe pomniejszone laleczki (15 cm). Dzisiaj zapraszam na dalszy ciąg Breloczków Laleczek robionych na podobiznę wybranej osoby. Tym razem dostałam do "odwzorowania" zdjęcie pewnej sympatycznej Pani z Koszalina :))) Pozdrawiam Pani Aniu !
Pozdrawiam 
NiezapominATKA

środa, 21 stycznia 2015

Dzień Babci i Dziadka - 4 szybkie tutoriale na upominki dla dziadków.

Dzisiaj Dzień Babci, jutro Dzień Dziadka, ostatni gwizdek na wysmyczenie własnoręcznie robionego prezentu. Czasu mało, ale poniższe pomysły pozwolą szybko rozwiązać ten problem.
Każdy z proponowanych przeze mnie upominków w wykonanie angażuje dzieci. I to jest najważniejszy punkt tego postu. Dzieci muszą czuć, że brały czynny udział w powstawaniu upominku.
Dosyć gadania, w końcu mamy mało czasu. Zapraszam na mój festiwal pomysłów:

1. Domino / Piotruś / Memo / Gra planszowa
Tutaj istnieje dowolność co do wyboru gry.  Można pokusić się o zrobienie planszówki, gdzie stąpa się po zdjęciach, a pola z zadaniami, kryją w sobie polecenia typu: "buziak dla babci", "przytulas dla dziadka", "co lubisz robić z dziadkami ?", "zaśpiewaj piosenkę" i takie tam.
My wybraliśmy Domino, z prostej przyczyny- jest to ulubiona gra zarówno Ulki jak i babci.  Jak widzicie na zdjęciu dominowe kwadraciki zaopatrzyłam nie tylko w fotki dziewczynek, ale także w odciski ich paluszków, w buziak Sprężynki oraz rysunki jej autorstwa.

2. Mydło z zatopionym skarbem.   
Pewnie pomyślicie, że te nasze babcie to niezłe brudasy (w końcu kilka dni temu proponowałam podobne rozwiązanie tylko, że w wersji płynnej)  ;) Możecie się śmiać, ale mydło to świetny i tani materiał do dziecięcych eksperymentów. Ważne jest żeby przed rozpuszczeniem wiórków mydlanych przygotować skarb do zatopienia (potem będzie za mało czasu). Nie może to być nic co zapcha odpływ umywalki, czyli odpadają koraliki (chyba, że zamkniemy je w przezroczystym pudełeczku, lub w buteleczce). Ulka włożyła do miniaturowych butelek list ze swoim rysunkiem, a do innej płyn kąpielowy z brokatem. W pudełkach po próbkach kremów Sprężynka stworzyła koralikowe kompozycje. Zatopiliśmy również kabaszony z podklejoną gwiazdką i figurkę (dla kuzynki, która babcią nie jest, ale według Sprężynki mydło też musi dostać ;)). 
Po wyjęciu z foremek obcinamy brzegi mydeł, żeby nadać im ładniejszy (gładszy) kształt.

3. Teraz przedstawię Wam mój prezentowy hicior. Książka dla dziadka. Projekt rozbudza wyobraźnię i bardzo angażuje dziecko, a efekt końcowy zaskoczył nawet mnie :)  O co chodzi? Instrukcja pod obrazkiem (proszę nie przerazić się ilością tekstu, bo pomysł jest naprawdę arcyprosty)
  1. Podsuwamy dziecku pomysł na początek opowiadania np. "Dziadek wstał  rano i..." resztę maluch wymyśla sam. Oczywiście w trakcie tworzenia, (kiedy maluch się zawiesi ;)) znowu popychamy historyjkę do przodu, poprzez zadanie pomocniczego pytania. Przyznam szczerze,  że nie spodziewałam się, że Ulka tak popłynie ze swoja bajką ;) Wyszło naprawdę rewelacyjnie (pomijając, że w końcowym efekcie dziadek w historyjce występował może z dwa razy ;)) 
  2. Oczywiście rodzic wszystko skrupulatnie notuje. Co ważne! SŁOWO W SŁOWO!  Z błędami, powtórzeniami, dygresjami itp. stylistycznymi kąskami, bo to właśnie one nadają temu prezentowi najwyższą wartość. Pamiętajmy, żeby tekst nie był za długi. To ma być raczej dowcipna anegdotka,  a nie esej. U nas, (Ulka ma 3latka) wyszły dwie ręcznie pisane zeszytowe strony. 
  3. Następnie przepisujemy tekst na czysto. Ja wklepałam do komputera i wydrukowałam (ogromną czcionką, żeby wyglądało na więcej). Równie dobrze tekst można przenieść ręcznie do zwykłego, cienkiego zeszytu.
  4. Następnie dziecko robi ilustracje do opowiadania.  Pamiętajmy, żeby je podpisać! Po latach możemy nie pamiętać co pojedyncze gryzgołki przedstawiają ;) 
  5. Na końcu zszywamy/sklejamy (łączymy) wszystko w całość i dodajemy okładkę. Proponuję wykonać ją z grupszej tektury.  
Włala! I mamy literacki debiut naszego dziecka :) Dziadkowie padną. Gwarantuję ;)

 4. Ostatni pomysł jest tak prosty i wydawałby się, że oczywisty, że początkowo nie chciałam go tu umieszczać, ale skoro sama wpadłam na niego dopiero niedawno więc zakładam, że jest więcej takich osób ;)
 Proszony obiad dla dziadków. 
Wykonanie obiadu zajmuje dziecko całkowicie i na długo. Dzięki temu wnuczek/wnuczka mają szanse zrozumieć, że Dzień Babci i Dziadka to święto w którym muszą poświecić coś dla swoich najbliższych (w tym wypadku czas i siły). 
Obiad powinien być smaczny, nietrudny w wykonaniu i musi angażować dziecko na każdym etapie jego tworzenia. W domu mam do dyspozycji 3-latka (bo roczniaka nie liczę, chociaż w fazie konsumpcji jest niezastąpiona ;)), musiałam więc stopien trudności dostosować do takiego wieku.
Proponuję zacząć od uroczystego zaproszenia dziadków przez wnuczka/wnuczkę: drogą telefoniczną (np. przy okazji składania dzisiejszych życzeń) lub w formie ręcznie gryzgolonej laurki.

Menu łatwe do wykonania (nawet dla 3-latka):

* Udka kurczaka (robione w piekarniku). 
Ulka zmieszała marynatę, z odmierzonych przeze mnie składników.

* Kluski śląskie z dziurką 
Ziemniaki gotuję dzień wcześniej. Krótko przed wykonaniem klusek miksuję pyrki w blenderze (nie mogą mieć grudek). Rozkładam płasko w misce i dzielę na trzy równe części. Jedną cząstkę wyjmuję i w powstałą dziurę wsypuję mąkę ziemniaczaną. Zagniatam. Nie dodaje żadnych jajek, mąki pszennej itd. tylko zblendowane pyrki i mąka ziemniaczana. 
Dorosły kula kulki, a dziecko robi w nich dziurki :) 
* Największy problem miałam z jarzynką, którą mógłby wykonać trzylatek. Padło na surówkę z marchwi i pora.Ulka starła marchew w robocie kuchennym i dodała odmierzone przeze mnie składniki (sól, pieprz, cukier, cytrynę, chrzan, jogurt, majonez) oraz pokrojony (moją ręką) por.
Nakrywanie do stołu- ważny punkt programu ;) Pozwoliłam Ulce wybrać obrus, serwetki, zastawę stołową, no i oczywiście kreację ;)
Teraz nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam wszystkim udanego Dnia Babci i Dziadka :)

Pozdrawiam i ślę szczególne całusy dla moich kochanych i niezastąpionych babć ! :*

NiezapominATKA


poniedziałek, 19 stycznia 2015

Pokój Uciech

Skaczę z radości pod świeżo malowany sufit (gdyby nie on, to bym i do niebios doleciała ;)) A dlaczego ? Ach!!! Mamy nowy pokój! Ogromny! Cudowny! Wymarzony! 
 
Pokój jest tak duży, że mieści w sobie: odpoczywalnie mojego małżonka, bawialnię moich dziewczyn i wreszcie Moją Pracownię :)))) Wszystko razem, a dzięki temu- WSZYSCY razem :))))
Ostatnie kartony wniosłam wczoraj w nocy. Zrobiłam 56 kursów po schodach, a w dwie strony to wychodzi 112 wejść i zejść. Początkowo niczym antylopa wskakiwałam co dwa stopnie, ale przy końcu przeprowadzki słaniałam się niczym otępiały ślimar.
 Muszę przyznać, że dotychczas i tak nie miałam na co narzekać. Mój kąt do pracy mieścił się na parterze (w sypialni dla gości) i był malutki, ale BYŁ. Przesiadywałam w nim właściwie cały czas, więc dziewczynki urzędowały ze mną na dole domu. Równało się to hałdami zabawek w salonie, a co za tym idzie w naszym reprezentacyjnym dużym pokoju panowało wieczne przedszkole. Kiedy odwiedzał nas ktoś z zaskoczenia, żeby dostać się do kanapy musiał rozsuwać nogami sterty klocków, książeczek, lalek, puzzli itp. gadżetów. Sofa była już chyba z naście razy pobazgrana pisakami i farbami :( Nawet nie wspominając o wszelakich dekoracjach, które zaraz po ustawieniu lądowały w pulchnych łapkach Anieli, a nierzadko też i w brzuchu. Taka anegdotka tematyczna: parę dni po ubraniu choinki złapałam Nelkę na nuplaniu dzyndzla (nie mam pojęcia jak to się fachowo nazywa) od szklanej bombki. To dziecko je wszystko. Jak koza!
Teraz pracownia jest na tym samym piętrze co pokój dziewczynek, a salon nareszcie odsapnie od nadmiernej eksploatacji przez moje córunie ;)
 
Wydawało mi się, że mam jeszcze sporo pracy przy wykładaniu z worków moich artystycznych drobiazgów i narzędzi, ale z tego co widzę, z takimi pomocnikami (patrz zdjęcia poniżej) pójdzie mi znacznie szybciej. Tylko, że efekty mogą przerosnąć moje...yyyy....potrzeby :/ ;)
Biegnę dziewczyny, bo moja pracownia czeeekkkaaaa :))))
Do przeczytania !



czwartek, 15 stycznia 2015

Nietypowa Księga Gości + GRATIS ! Miłosna historia dla nieśmiałych :)

 
Przeglądałam niedawno stare zdjęcia i natrafiłam na sporą ilość moich papierowych wytworów, których jeszcze nie pokazywałam. Pozwólcie, że dzisiaj zacznę od klimatów romantico. 
Księga Gości jest w formie segregatora A4. Uważam takie rozwiązanie za wyjątkowo trafne (dziękuje za burzę oklasków ;)). Goście weselni biorą do swoich stolików kartki i każdy w swoim tempie (a na weselach bywa ono bardzo zróżnicowane...) duma co na nich zamieścić. Dzięki temu nie ma konieczności tworzenia Weselnego Klubu Poszukiwaczy Zaginionej Księgi, no i po wpis nie ustawiają się kolejki godne mięsnego z PRLu. Po wpisaniu życzeń, (a nawet wklejeniu zdjęcia) goście wpinają kartki do segregatora. Dzięki takiemu rozwiązaniu już zapisane strony bezpiecznie leżą w segregatorze, a nie wędrują po biesiadnych stołach ryzykując wątpliwej urody zabrudzeniem.
Taki myk ;)
Z tyłu znajduje się koperta zamykana na magnes, a forma segregatora pozwala na trzymanie w nim nie tylko życzeń ale również innych pamiątek (telegramów, wycinków prasowych, rachunków... ;)).
Nie wiem czy wiecie, ale według Kalendarza Świąt Nietypowych wczoraj obchodziliśmy Dzień Ukrytej Miłości i Dzień Osób Nieśmiałych. Postanowiłam z tej okazji przytoczyć Wam pewną starą, rodzinną historię.

Moja babcia w młodości miała koleżankę, że tak powiem, mało asertywną (co nie przeszkadzało jej być istotą kochliwą). Owa nieśmiała panna zakochała się w nieznajomym przystojniaku z sąsiedniej dzielnicy. Wzdychała do niego, trzepotała rzęsami (oczywiście tylko próbnie, przed lustrem) i tęsknie spoglądała w kierunku jego domu. Któregoś dnia doszła do niej informacja, że jej obiekt westchnień ma w najbliższym czasie imieniny. Zastanawiała się długo co z tym fantem zrobić, aż w końcu podjęła męską decyzję: ujawni swoje uczucia. Kupiła piękny, jedwabny krawat (a w tamtych czasach to był nie lada wypas), zapakowała go w godny papier i wybrała się ku swemu przeznaczeniu. Jednak czym była bliżej domu nieznajomego tym trudniej jej było poruszać się w przód, a zdecydowanie łatwiej szło zawracanie.
Na całą tę dziwną sytuację napatoczyła się moja babcia (koleżanka z podstawówki Panny Nieśmiałej). Nieszczęśliwie zakochana zwierzyła się znajomej ze swoich rozterek, a następnie poprosiła, żeby ta w jej imieniu zaniosła prezent solenizantowi. Babcia wprawdzie się broniła. No bo jak?! Niezaproszona, ma pakować się nieznajomemu do domu ?! W końcu jednak uległa błaganiom Panny Nieśmiałej. Wzięła zapakowany krawat i zadzwoniła pod wskazany adres. Drzwi otworzyły się bardzo szybko i w progu stanął Tadeusz (vel Pan Przystojniak).
Stało się ! Trąby archanielskie zagrzmiały, snop świetlistego blasku spadł na moją babcie, a solenizant pokrył się od stóp do głowy błyszczącym pyłem rozświetlając dwie sąsiednie ulice. Czas się zatrzymał i byli tylko ONI - moja babcia i mój dziadek (bo jak się pewnie domyślacie Pan Przystojniak stał się w przyszłości moim dziadkiem).
A kiedy moi 20 letni dziadkowie lewitowali w chmurze miłosnych spojrzeń, Panna Nieśmiała, obgryzając paznokcie, czekała w sąsiedniej bramie na relacje z misji. I tak przez swoją nieśmiałość straciła: ukochanego, koleżankę i krawat.
Oczywiście historię z lekka ubarwiłam, żeby współczesnym czytelnikom przypadła do gustu (a'la Danielle Steel ;)), ale całe zdarzenie jest jak najprawdziwszą prawdą.
Powinnam podziękować Pannie Nieśmiałej, bo gdyby nie ona to mnie by nie było i niezapominatkowego bloga też by nie było, no i opowiadania również. Jednak nie będę tego robić tylko głośno i wy-ra-źnie powiem ("słuchajcie uważnie bo nie będę powtarzać"):

Drodzy nieśmiali podczytywacze, bierzcie "krawaty" w SWOJE ręce i sami załatwiajcie własne sprawy, bo
życie potajemnie organizuje nam konkursy, w których nagroda jest często trudna do przewidzenia.

 
Wasza naromantyzowana (przynajmniej dziś)
NiezapominATKA

poniedziałek, 12 stycznia 2015

"Utop dziecko w mydle" - Prezent dla Babci i Dziadka

 
Siedmiomilowymi krokami zbliża się Dzień Babci i Dziadka (jakby ktoś wyrósł z owej daty to przypominam 21-22 styczeń). Wśród listy Najważniejszych Rodzinnych Imprezek znajduje się na podium (wraz z urodzinami/ imieninami i rocznicą ślubu dziadków) jako święto o którym zapomnieć nie wypada. Oczywiście z tej okazji można kupić ukochanym dziadkom kubek z napisem "Kocham swoją Babcie", albo szalik z nadrukowanym zdjęciem śpiącego kotka, ale prezent zrobiony własnoręcznie zachwyci każdego o wiele bardziej niż najlepszy wypasiony koc (nawet ten z termoobiegiem). Dobrze by było, gdyby zbliżające się święto babć i dziadków wyzwoliło w nas rzekę twórczych pomysłów. A co jeśli tak nie jest ? Z pomocą zazwyczaj przychodzi przedszkole i szkoła jednak doskonale wiemy, że nie zawsze, to co wnuczek, czy wnuczka ukleci w czasie zajęć plastycznych nadaje się do publicznych oględzin :/ Często też dziadków jest więcej niż prezentów, albo po prostu (tak jak u mnie) dzieci nie uczęszczają do żadnych pomocnych w tej kwestii placówek. Jakiś czas temu znalazłam w internecie świetny pomysł na zaskakujący i dowcipny prezent.
Poniżej umieszczam tutorial na wykonanie Mydlanych Dzieci, który wydaje mi się strzałem w dziesiątkę, a raczej strzałem w gusta babć i dziadków ;)
P.S. Oczywiście zamiast zdjęć swoich pociech można umieścić w płynie napis, rysunek, albo harmonogram wywozu odpadów komunalnych ;) kto co chce :)
Mydło z podobizną dziecka
 A to już efekt końcowy. Dzieci, jak to dzieci, nawet w mydle nie są do końca posłuszne i uciekają za bąbelkami do góry, ale i tak warto pomysł z mydlanymi pociechami wdrożyć w życie ;) Dziadkowie będą zachwyceni :)
Pozdrawiam i do przeczytania !
NiezapominATKA

czwartek, 8 stycznia 2015

Post trudny do napisania

Jak ja długo zbierałam się, żeby napisać ten post ! Nie wiem co się ze mną stało, jakieś umysłowe dno mnie dopadło. Chociaż w nowym roku już jedną książkę zdołałam pochłonąć i w trakcie drugiej jestem, więc jakby z zewnątrz na mnie spojrzeć to całkiem dobrze wygląda mój intelektualny start w 2015 rok. Niestety tylko odtwórczo, sama literacko nic przyzwoitego wymyślić nie zdołałam :( Natomiast jeśli chodzi o fizykal to wystawiłabym sobie 5+, niekiedy nawet 6 (a za umycie wszystkich okien w 3 Króli, przy minus 4, wyryłam w Indeksie Perfekcyjnej Pani D. siódemeczkę ;)). Ganiam po domu jak szalona z tymi szmatami, wiadrami, szczotami, mopami i szpachelkami do mycia okien, a nawet z gipsem i drabiną. Nie wiem co by Wróżbita Maciej z tego wyczytał, ale mam nadzieję, że nie skończę 2015 roku wręczając wszystkim naszym gościom muzealnych bamboszy!
Myślę, ze ten marazm umysłowy częściowo spowodowany jest pogodą (jak nie ma na kogo zwalić to zawsze dostanie się Matce Naturze ;)). Nasza wioseczka w ciągu jednej doby potrafi zmienić pięć razy swoja szatę wyjściową. Rano pokrywa się szronem, potem wszystko topnieje, następnie atakuje nas śnieżyca, które po paru godzinach znika, na końcu zapada mroźna noc. Zawsze byłam meteopatką (chociaż chyba wersja żeńska nie istnieje ;)) więc takie pogodowe szaleństwo mnie kompletnie przytłacza.
Na szczęście mam swoje skrzaty, które zapewniają mi wyjątkowo rozrywające rozrywki. Firmy od imprez integracyjnych przy moich dziewczynach to amatorzy. Posiadają niezwykle szeroki i pomysłowy wachlarz argumentów (głównie oparty na namolności i ciągnięciu za odzież wierzchnią), naprawdę trudno się nie ugiąć. Zazwyczaj kończy się obsadzeniem mamy (czyli mnie) w roli Wilka bądź Gajowego, jak mają lepszy dzień to udaje mi się wybłagać role Babci (ona głównie leży). Niestety biedulki, obie są chore więc śnieg tylko przez szybę możemy podziwiać, a szkoda, bo postać Wilka odegrana w lesie mogłaby nabrać nowego wymiaru ;)
Żeby nie było, że nie zrobiłam podsumowania 2014 roku to wklejam poniższy kolaż. Tym razem będzie ogrodniczo i bardzo sielankowo, ale taki właśnie był miniony rok :)
 Życzenia już troszkę po terminie, ale serdeczności nigdy za wiele.

Niech 2015 rok będzie dla Was pozytywną niespodzianką. 
Niech zakręci w Waszym życiu kolorowe supełki skrywające twórcze i inspirujące pomysły.
Niech podłechce drzemiącego w Was odkrywcę i zagoni do przecierania nowych szlaków (bez brzydkich myśli i na legalu proszę!  ;)) 
 Dobranoc.
Dziękuje, że jesteście tutaj ze mną :)
ATKA NiezapominATKA

Polub mnie