Pani Jesień, melancholijna dama paląca cygaretki na dobre wkradła się do
naszych lasów, łąk i miast. W dzień rozpieszcza nas ciepłym słońcem,
żeby przed nocą niczym wkurzona kochanka oszronić świat mroźnym
oddechem. Chociaż w zaspanym rannym domu jest zimno jak diabli, a mróz niszczy już jednostkowe kwiaty to zdradzę Wam, że kocham taką pogodę.
Kiedy myślałam, że piękna jesień nie da już rady wrócić i że jak najszybciej należy zagnać męża do czyszczenia pieca, wyszło przepiękne słońce tak wesołe, że mój aparat fotograficzny sfiksował ze szczęścia ;)
A tak zmieniły się nasze dziewczynki w ciągu roku :) Szczególnie widać to po Nelce...tak jakby.... wydoroślała ;))))
Na koniec marchewka gigant, jedna z trzech które w tym roku zaszczyciły mój warzywniak. Chyba podsłuchała jak wygłaszałam w kierunku maszyny do szycia moją ulubioną maksymę "liczy się jakość, a nie ilość". Jednak wolałabym, żeby warzywniak nie stosował się do tego hasła ;)
Pomimo, że jesień nas w tym roku rozpieszcza (ciekawe co będzie chciała w zamian) wieczory są wręcz mroźne dlatego poniżej podaje mój sprawdzony, roztapiający przepis:
- Kieliszek domowej roboty nalewki (tutaj malinówka)
- Ogień (w dowolnym wydaniu, byle w wersji "do okiełznania" ;))
- Rozgrzewające towarzystwo (z wykluczeniem piromanów)
Ostatni myślnik okazał się u mnie bardzo nieśmiały i nie zgodził się zapozować do zdjęcia, jednak mała szczypta tajemnicy też potrafi rozgrzać ;)
Pozdrawiam gorąco i do przeczytania !
Wasza NiezapominATKA