Post z 1 sierpnia 2012
Zacznę swój monolog od narzekania, połączonego ze
wzburzeniem- Nie dość, że miałam trzy posty na krzyż to jeszcze jeden zniknął !
:/ Nastąpiło to dość dawno, ale tak mnie zdenerwowało, że do dziś trzęsą mi się
ręce (chociaż to raczej z nadmiaru prac budowlanych). Próbowałam go odnaleźć,
ale albo się nie da, albo ja nie umiem ( co równa się - „nie da”). Mam w
Wordzie zapisaną kopie ale niekompletną, tylko 1/3 zagubionego posta. Ale jak
się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Nie będę już odtwarzać z pamięci
swoich mądrości na temat hobbystycznego magazynowania przedmiotów (bo ta
właśnie część posta jest nie do odzyskania), ale umieszczę to co zachowałam w
komputerku, plus zdjęcia bo one na szczęście są wszystkie. Tak więc miłego
czytanka, a za chwile nowości.
Pogoda zachowała się bardzo patriotycznie: przed meczem
piękne radosne słoneczko, a po... ulewa. Nam natomiast (zapewne za sprawą
ponczu– kobitki i piwka- mężczyźni) humory przedmeczowskie pozostały aż do
rana. Było ognisko, kiełbaski, tańce i skoki przez rozpalone płomienie, oraz
przepyszne jedzonko autorstwa mojej mamy, które grało (obok meczu) główną rolę.
Jeszcze tego samego dnia po betonówce musieliśmy opróżnić całkowicie dolne
piętro domu, na którym toczyła się cała zabawa. Wszystkie meble, mebelki,
naczynia, pozostałości napoi i jedzenia trzeba było wtaszczyć po
schodo-drabinie na niewykończone poddasze. Po wniesieniu dobytku na górę
okazało się, ze chociaż w domu jeszcze na stałe nie mieszkamy już mamy zawalone
po sufit wszystkie trzy pokoje znajdujące się na piętrze. Jeśli ktoś nie może
sobie wyobrazić jak można w jeden dzień zagracić dom umieszczam przykładowe
zdjęcie jednego z naszych uroczych poddaszowych pokoików.
Ponieważ na następny dzień mieli przyjść hydraulicy M.
zabrał się za szykowanie im pola do działania, a ja starałam się ze
skumulowanych gratów zrobić coś na kształt pokoiku. No i muszę przyznać, że
wyszło całkiem całkiem. Spójrzcie sami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz