niedziela, 26 sierpnia 2012

Długa nieobecność to długi post




U nas życie wiejskie trwa pełną parą. W zeszły łikend byliśmy na działce moich teściów żeby obrabować grządki. Ulka zjadła tam pierwszy raz malinki i baaarrrrdzo jej zasmakowały


Z wyprawy przywieźliśmy mnóstwo skarbów, które trzeba było przerobić na przetwory. Dwa kosze buraków, selera i pietruszki udało się szybko zagospodarować. Natomiast przerobienie na słoiki wanny (dosłownie) ogórków zajęło mi cztery dni. Pewnie dlatego, że z każdą godziną robiłam to wolniej i z mniejszym zapałem... Ale się udało. Teraz słoiki stoją w spiżarni i czekają na głodne brzuszki.
Miałam też bardzo miłą wizytę. Przyjechała do nas moja przyjaciółka i przywiozła mi prezent taki jak najbardziej lubię: własnej roboty i pyszny. Asiu jeszcze raz dziękuje.
 

Na powitanie gościa postanowiłam upiec jabłecznik, ale w trakcie mieszania składników odkryłam, że nie posiadam proszku do pieczenia. W wiosce sklep jest kawał drogi od naszego domu więc musiałam poradzić sobie z tym co mam. Na szczęście mamy już internet! I jak to najczęściej bywa w XXI wieku, nie Zorro, nie Mr. Proper, ani nawet Batman, ale właśnie Internet uratował mnie z opresji. Wygrzebałam z sieci idealny przepis, prosty, szybki i bez proszku. Trochę go zmodyfikowałam i wyszły cudowne, puszyste mufiny. Mniam i Palce lizać. O ich pyszności świadczy fakt, że od czwartku upiekłam je już dwa razy. Tutaj link do oryginału, a u dołu przepis który piekłam.

Mufinki czekoladowe


* 5 jajek (osobno żółtka i osobno białka)
* 5 łyżek mąki
* tabliczka czekolady mlecznej
* ¾ kostki masła
* cukier puder- trochę więcej niż połowa szklanki
* konfirura (niekoniecznie)

1. Masło, czekoladę i cukier puder rozpuścić w garnku. Zmieszać na gładką masę. Troszkę ostudzić.
2. Jak ostygnie przelać do miski z żółtkami i mąką. Dobrze wymerdać.
3. Białka ubić na sztywną pianę. Dołożyć do powyższej masy i dobrze wymieszać.
4. Nakładać (i to jest chyba najtrudniejsza część przepisu) do mufinkowych foremek.
5. Piec około 25 min. w 160 stopniach.
6. Mufinki pięknie urosną, a potem, podczas stygnięcia równie pięknie opadną więc proszę się nie przejmować. Ja w powstałe kratery nałożyłam łyżeczkę konfitury wiśniowej (oczywiście tej prezentowej)

Ostatnio męczy mnie temat kuchni. Mamy w planach kupić szafki z IKEI, ale zaprojektowanie wszystkiego tak, żeby było funkcjonalne i jak najtaniej jest, co tu dużo mówić- wkurzające. Wciąż wyskakują jakieś trudności w wymiarach, cenach i dostępności. Od dawna w mojej wymarzonej kuchni istniała wizja tapety i to konkretnej- w truskawki. Jednak kiedy przyszło do zamawiania i okazało się, że rolka takiego cuda kosztuje 145 zł to mina mi zrzedła, nie wspominając co na to powiedział mój M... W każdym razie temat ucichł do czasu kiedy w naszej klamociarni nie znalazłam pięciu rolek całkiem przyjemnej tapety. Nie jest wprawdzie w truskawy, ale JEST i to jest jej dość duży plus. Poza tym we wcześniejszych wersjach brałam pod uwagę łąkowy wzór. Jedynym minusem jest kolor. Niebieski do mnie nie przemawia, jest smutny, szary i zimny. No i tak sobie myślę: raz  truskawy, a raz kwiatki, raz truskawy, a raz kwiatki i tak w kółko. 



Oprócz okupowania kuchni w miniony łikend zaatakowałam hałdę gruzu pod domem. Mąż wsadzał drzewa, a ja walczyłam z resztkami cegieł, betonu, kafelek, dachówek i mnóstwem innych dziwactw. Nie wiem czy nie powinno być na odwrót.... ale już za późno.


Czego się nie robi, żeby odsunąć zaprawianie kolejnych słoików z ogórkami.



 Ula, przegrzeczne dziecko była taka cichutka.... dopiero potem okazało się dlaczego...


I to by było na tyle. Czeka na mnie w tym tygodniu 35 tujek więc życzcie mi powodzenia.

1 komentarz:

  1. pyszne te muffinki musiały byc, mam słabośc do muffinek, do się je robi ekspresowo! :)
    malinki mojej Zośce też smakowały oj i to jak!
    :)
    a to co na stole leży to tapeta, czy kawałek materiału? śliczne! cokolwiek to jest!
    i UROCZA półeczka!!! ja też chcę taką :) :) :)

    OdpowiedzUsuń

Polub mnie