Post z 1 sierpnia 2012
Jejku, od czego tu zacząć? ! Może od tego, że w imię
szybkiego posunięcia budowy musiałam naszą małą sześciomiesięczną Sprężynke
oddać teściom na dwa tygodnie L Pierwszy raz nie będziemy z M. widzieć jej tak długo
L.
Wprawdzie wpadliśmy do nich na odwiedziny łikendowe, ale to chyba jeszcze
bardziej wzmocniło tęsknotę L. Jednak żeby tylko nie szlochać przedstawię relacje
z dotychczasowych prac budowlanych. Początkowo walczyliśmy z gipsowaniem ścian
(oczywiście własnymi rączkami) co było męczące i pyprające, ale na pewno nie
przebiło kolejnego etapu czyli SZLIFOWANIA! O matko! To jest dopiero koszmar. I
tak poszło nam super bo M. wypożyczył cud-maszynę szlifującą, za pomoca której
robota była wykonana w jeden dzień!
Wiem, ze dawniej (niektórzy nadal) szlifują ręcznie całe
domy, ale na pewno nie po takich początkujących gipsarzach, jakimi jesteśmy my.
W skrócie: było co szlifować. Ba! jest nawet nadal :/ Kiedy fachowiec zobaczył
efekty naszej pracy (już po ostatecznym szlifowaniu) stwierdził, że myślał, że
to jeszcze raz będzie gipsowane J Ale ja mam dość i macham ręką na dziury, rysy,
wgłębienia. Na szczęście na blogowych zdjęciach nie będzie widać tak dokładnie
(mam nadzieje....). Żeby było bardziej ciekawie gipsowanie i szlifowanie trwało
w aurze pod tytułem: Brak łazienki! Pytacie w czym się myliśmy? Za wannę służył nam stary, plastikowy kontener, wystawiony na ogród :/.
W każdym razie, po przeszlifowaniu, zmieceniu pyłu (trwało
to chyba tyle samo co samo szlifowanie, a pył nadal jest... :/ ) zrobiłam bunt.
Wpakowałam brudne rzeczy wraz z brudnym M. i brudną sobą do auta i kazałam się
wieść do naszej Sprężyny. Wstyd się przyznać, ale po paru dniach nie widzenia
się z córeczką równie mocno tęskniłam za nią co za prysznicem. Moi teściowie
mają piękny dom nad jeziorem z widokiem na wodę więc naprawdę dało się odpocząć
od szału budowlanego. Wykąpani, odespani, nacieszeni Sprężynką odetchnęliśmy.
Był grill, spacery, i kąpiele w ciepłej wodzie.....cudownie!!!!
Od poniedziałku znowu zaczęła się budowa. Męża ( który cały
tydzień miał urlop) zamieniłam na Pana od kładzenia kafelek, który okazał się
mistrzem nie tylko ceramiki podłogowej, ale wszystkich prac remontowych. Jest
równie dokładny co gadatliwy dlatego z miłą chęciom udziela mi rad, a nawet sam
demonstruje, jak co powinno się robić J Moim zadaniem na ten
tydzień jest: przemalować wszystkie pomieszczenia gruntem (zrobione),
potem białą farbą (dzisiaj), następnie Akrylpucem, potem
doszlifować, następnie sufit dwa razy białą farbą i kolorki. Wszystko
oczywiście zakończone wieczornym pluskaniem w wannie zewnętrznej. Ha, jaki miły
tydzień mi się szykuje. Na końcu jeszcze moja przestroga dla pań zabierających
się za malowanie gruntem. Jeśli wasz mąż powie wam, że grunt bez problemu
rozpuszcza się w wodzie. Nie wierzcie mu! Pod żadnym pozorem nie zabierać się
za malowanie bez rękawic po pachy, kasku, długich spodni (najlepiej grubych bo
mi wczoraj przylepiły się do nogi. Tak grunt cudownie skleja).
Żeby nie było tylko szarych odcieni betonu zamieszczam kilka
zdjęć roślinności z mojego ogródka :)
Pozdrawiam i do przeczytania za jakieś półtora tygodnia ( w
tedy będę miała już łazienkę :)Yuppiii!!! :) ). Wcześniej raczej
nic nie umieszczę, bo oprócz braków sanitarnych cierpię na całkowity brak
internetu ;(((
Wszystko przeczytałam, w sklepie obejrzałam dzieła Twoich zdolnych rączek i jestem pod wrażeniem. Zdobywaj Kochana dostęp do internetu i pisz, pisz, pisz! Czekam na dalszy opis starć budowlano-wykończeniowych i jestem pewna, że to Wy wykończycie pięknie Wasz cudny domek a nie on Was:) Pozdrawiam Karola
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo :))) Miło że napisałaś bo coś pusto w moich komentarzach. Z dostępem do internetu jestem na dobrej drodze - już trwają negocjacje z M. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kraków !