„Hu! Hu! Ha! Nasza
zima...” tutaj powinno być słowo „zła!”, ale ja napiszę zbawienna! Pani Maria
Konopnicka chyba nie byłaby dumna z mojego rymu ;) ale na pewno przyznałaby rację, że zmiana w wierszu bardziej pasuje do panującego u nas nastroju. Pewnie
zorientowałyście się dziewuszki, że moje życie kręci się głównie wokół
Sprężynki (oczywiste), kotów (już mniej oczywiste) i ogródka(konieczne), a
muszę Wam wyznać, że od dawna tęskniłam za jakimś porządnym poszaleniem z
ZetPeTami w domku. Nareszcie! nasz
mroźny mróz pozwolił mi zrealizować od dawna dziergane w główce marzenie.
Po kuzynce odziedziczyłam (jeszcze raz dziękuje Aguś!) urokliwy sekretarzyk. Kiedy byłam małym dzieciakiem na widok tego biureczka leciała mi ślinka, a teraz należy do mnie!
W związku z sentymentem i wyjątkowym wyglądem mebla zależy mi na jego ciekawym
odnowieniu. W moje głowie zrodziło się parę pomysłów, ale ponieważ biurko jest
klejone to jego szlifowanie będzie wymagać sporo wysiłku i czasu, dlatego póki
co zmieniłam jedynie gałki. Dwie zostały zakupione w Zara Home, natomiast
cztery pozostałe zrobiłam sama. Część powstała na zasadzie decoupagu, natomiast
gałkę różaną (pomysł na nią również przyszedł ze mną z Zary) ulepiłam z
modeliny.
Nad sekretarzykiem wisi tablica informacyjna (pamiętam podobną
ścianę z czasów szkolnych, tylko moja nie jest wyłożona zieloną wykładziną ;)).
Ponieważ jestem zawodowym zapominaczem i spóźnialcem, mój M. natomiast należy
do grona rozrzucaczy, a Sprężynka to miks naszych genów więc informacyjne
miejsce było w naszym domku konieczne.
Salon miał być bielutki (tak przynajmniej mi sie wydawało).
Niestety nie wzięłam pod uwagę upodobań M. dla którego biel to kolor szpitalny
(jak on ze mną żyje!??). Zbaczając nieco z kursu to chyba rzadko w którym ośrodku zdrowia można teraz spotkać taka
farbę na ścianach???! W związku z
fobiami mężulka duży pokój został pomalowany na... ja bym go nazwała- kolor
ciasta naleśnikowego. Do tego 90% mebli sosnowych ( z odzysku, a raczej z darów
rodzinnych) i ogólne wrażenie jest
żółte. A tak bardzo chciałabym tego uniknąć :/ Owszem w moich planach figuruje
przemalowanie półeczek, komódek, stolików itp. na kolor... biały, ale pracy
jest na tyle dużo, że nastawiam się na posiadanie żółtego salonu jeszcze jakiś
czas. Chciałam wprowadzić do mieszkania srebrno- szare odcienie, ale
naleśnikowe otoczenie zobowiązuje... Do tego sosnowe biureczko, które póki co
zostanie w tym kolorze i doszłam do wniosku, że na razie ściana informacyjna
będzie biała z dodatkiem złotego.
Ramę typowej korkowej tablicy potraktowałam farbą do szyb,
perłą w płynie no i oczywiście białą farbą. Wiszą na niej wydrukowane strony
kalendarza, na ten i następny miesiąc, gdzie umieszczam niezmienne informacje:
uroczystości, wywózkę śmieci, wyjazdy, wizyty u lekarza itp. Jest też wieszak,
którego jedyną ozdobą są złote akcenty z przekładek do korali. Powiesiłam na
nim torebeczkę z często potrzebnymi i poszukiwanymi zapałkami, woreczek
zapachowy, oraz gaśnik. W koszyczkach mieszkają telefony. Przez ich dziurki
przeciągnęłam wtyczki od ładowarek, dzięki czemu można je tam teraz ładować. No
i obowiązkowo zegar. Miał być stary, drewniany z historią, ale z braku laku
zabrałam się do upiększania mojego dziecięcego czasoodliczacza. Plastikowy,
różowy z tarczą przedstawiająca Czarodziejki z księżyca dostał sporą dawkę
bielusiej farby, następnie pieczątkami, tuszem i złotym pudrem do
embossingu ozdobiłam jego boki. Do
wykonania tarczy wykorzystałam grafikę wyniuchaną na blogu The Graphics Fairy. Cyferki
potraktowałam kroplą w płynie do spękań, a dla lepszego błysku dodałam do
każdej godziny złote ozdobniki wycięte specjalnym dziurkaczem.
Stara, gruba rama po prababci miała sporo ubytków w
brzegowych zdobieniach. Brakujące elementy wyrzeźbiłam z modeliny, a po
wypaleniu w piecu przylepiłam na kropelkę i pomalowałam na biało. Po
naciągnięciu płótna na styropianową podstawę służy teraz do klamerkowej
wywieszki informacji godnych zapamiętania (zrobiłam ją zainspirowana Asią z Green Canoe). Klamerki powstały ze starych ozdób choinkowych i elementów
biżuterii. Sówka, wygrana u Agnieszki z artistic jewellery, postanowiła zimę przeczekać, na nowej tablicy, bo
jak sama dobrze spostrzegła doskonale pasuje tam kolorystycznie.
Jest też stacja pogody. Należy ona do grona przedmiotów
które po pojawieniu się w naszym domku okazały się niezbędne i chociaż
przeżyliśmy bez nich większość życia to jakby teraz ich zabrakło to na łeb na
szyję biegłabym do sklepu kupić nowe. Macie też takie przedmioty? Na biureczku
w jednej z łubianek mieszka aparat fotograficzny, a w innych długopisy,
nożyczki, taśma klejąca, miara itp. W szufladach natomiast trzymamy ważne
dokumenty, rachunki, pamiątkowe listy. Te maleńkie szufladki są pełne kartek z
notatkami, które co jakiś czas przeglądamy i niepotrzebne palimy.
Teraz wszystko, wraz z moimi myślami jest na swoim miejscu ;)
Pisałam na początku o mrozie,
który opanował nasz i nie tylko nasz kraj. Dzisiejszy ranny obchód ogródka
zaowocował oszronionymi fotkami. Same zobaczcie:
A na koniec przedstawiam nową
blogowiczkę o pseudonimie „Psuja!!!”
Dobrała się Psuja do mojego
laptopa, trzask, prask i po klawiszu spacji! Zrobiła to na tyle skutecznie, że
komputer musi powędrować do serwisu! A póki co, proszę się nie dziwić, jak moje
komentarze będą jednym ciągiem napisane, bo sporo się muszę namęczyć, żeby
przerwę zrobić w tekście :(
Przesyłam Wam, drogie koleżanki
dużo energii, bo mam jej ostatnio w nadmiarze (nareszcie!) i ściskam mroźnie!
Do przeczytania!
Oj KOchana, sekretarzyk jak marzenie i ładnie go odświeżyłaś tymi gałeczkami! W ogóle ten kącik z zegarem i tablicą bardzo bardzo mi wpadł w oko!
OdpowiedzUsuńbuziole dla Spreżynki:), moja Basia podobnie reaguje, jak tylko zobaczy, że robię coś na laptopie:)
Te nasze huncwoty! ;) Twoja Basia właściwie to ile ma miesięcy? Chyba nie jest dużo starsza od Ulki?
UsuńBardzo się ciesze, że sekretarzyk przypadł Ci do gustu :))))
Całuje Was obie :*
Biureczko na prawdę urokliwe :) Ale Psuja najlepsza :D Patent z koszyczkami do ładowania telefonów muszę koniecznie ukraść, bo mnie te ładowarki wszechobecne wykończą kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńTak, te ładowarki to jakiś kosmos! Albo ich w ogóle nie mogłam znaleźć, albo były wszędzie i wciąż się o nie potykałam. Teraz koszyczki rozwiązały problem :) Oczywiście, kradnij pomysł, będę nawet troszkę dumna... ;)
UsuńBuziaki
hi hi Ty to umiesz nazywać rzeczy po imieniu :) ale Sprężyna vel Psuja wyszła Ci najpiękniej ;)
OdpowiedzUsuńja też byłam dziś rano oczarowana szronem na trawce i mgłami nad lasem, które z mojego obserwatorium podziwiałam z kubasem kawy :)
sekretarzyk boski i nawet naleśnikowaty wygląda świetnie ;)
Pozdrawiam Ato serdecznie!
Napisałaś o tym "obserwatorium " i teraz zaczęłam kombinować, gdzie możesz pracować i chyba wymyśliłam.... ;) Ciekawe, czy trafiłam? ;)
UsuńPsuja wyszła nam z mężulkiem idealnie ;) hihih
Czekam na maila z adresem......:)
Ostatnie zdjęcie to mistrzostwo świata. Moje marzenie. Myślę, że dzieci rodzą się teraz z gotowym podłączeniem do kompa. Mój Pan Lew właśnie siedzi mi na kolanach i też chce pisać. Ma 5 miesięcy.
OdpowiedzUsuńOj! jak ja dawno u Ciebie nie byłam! Muszę koniecznie zajrzeć :) Coś w tym podłączeniu jest. Ciekawe, czy jakby nam pokazali w dzieciństwie laptopa, czy też byśmy tak reagowali? ;) Marz kochana marz, i głęboko wierz, że się spełni, to wszystko pójdzie tak jak chcesz :) trzymam kciuki!
UsuńBardzo podoba mi się sekretarzyk i Twoja cała aranżacja!!!! super to wszystko wymyśliłaś a te gałki cudne:) Twoja Sprężyna to prawdziwa psotnica:) Pozdrawiam Ala
OdpowiedzUsuńWitam nowego gościa! Mam nadzieję, że u mnie trochę zabawisz ;)
UsuńDziękuje za komplementy :)
Pozdrawiam !
Bardzo fajny kącik informacyjny Ci wyszedł. Mi najbardziej spodobała się zrobiona własnoręcznie gałeczka w kształcie róży, koszyczki powieszone na ścianie i ramka z klamerkami. Zdjęcia szronu zrobiłaś cudowne.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Ciebie, M. i oczywiście Sprężyny.
Dziękujemy i odpozdrawiamy Was :)))) Fajnie, że tyle rzeczy Ci się podoba :) No i że zupa wyszła (pomysł z imbirem przetestuje!)
UsuńPotrzeba matką wynalazków :) Świetnie sobie poradziłaś, zawsze podziwiam ile kobieta jest w stanie wymyślić, żeby zrobić to, co bardzo chce mieć :) Piękną różę ulepiłaś, Zdolniacho! A widoki za oknem cudowne. Też nie mam nic przeciwko zimie i również po cichutku liczę na to, że teraz będzie trochę więcej czasu na zpt-y :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na zdjęcia Twoich Zetpetowych prac!!!
UsuńJej, ale masz ładny ogród i widok z okna! :) Przepiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ta biała rama! I gałka - różyczka!!! Genialna!
I zegar, który sama wyremontowałaś :D
A Sprężynka to już w ogóle!
Mnóstwo piękna u Ciebie :)
Och! dziękuje, aż się zaróżowiłam tu i tam ;)
UsuńBuziaki
Musze Ci powiedziec, ze zdjecia robisz przepiekne! I nawet dostrzeglam pewna sowke ;-) a co do zoltego...to ja mam salon na zolto,mega zolto pomalowany hehe zdecydowalismy sie na taki kolor bo wiekszosc dni tutaj jest ponura i deszczowa a taku kolor serio poprawia humor i czlowiek przestaje byc taki przymulony:-) a mala psuja moze planuje zostac specem od laptopow?!:-P
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie jest pięknie:)
OdpowiedzUsuńna biurko-sekretarzyk już we wcześniejszych postach zwróciłam uwagę...cudny jest...i taki przyjemny klimat stwarza :)
OdpowiedzUsuńco do psujki tez taką mam ;) jak dorwała się do mojego telefonu to do teraz wisi mi jakaś usługa której nijak nie umiem "odwiesic" ;)
czekam na kolejne dekoratorskie posty :)
hihihi..a u mnie na scianie ajerkoniak:)|)).juz nie moge sie doczekac na malowanie....a marzy mi sie jasny szary:))
OdpowiedzUsuńPrzybijam Ci piątkę bo mój laptop już od ponad roku funkcjonuje bez klawisza spacji, zasługa mojego małego szkodnika ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne gałeczki! Różyczki wymiatają. Masz talent w rękach:) Doby nie wydłużysz raczej, można próbować ją okiełznać, ale i tak nie zawsze się udaje. Wiem, bo sama szukam patentu już z 20 lat i jakoś nie znalazłam jeszcze:)Z rozbieleniem mebli mam ten sam problem (M.vel Druga Połowa), ale znalazłam sposób - nasza znajoma również bieli meble, ale subtelnie: najpierw głęboko szlifuje (sęki i twarde drewno jest "wypukłe", miękkie jest wyszlifowane dość mocno) później maluje to akrylem, a na końcu przeciera papierem ściernym te słoje, które są wypukłe. Wygląda to PRZECUDNIE po prostu, widać i czuć całą strukturę drewna. Rozpoczęłam póki co próby na półkach sosnowych, bo sosna tak popularna i niedroga najlepiej się do tego nadaje, bo jest miękka. Nie maluję jednak białym, tylko wanilią. Póki co spodobało się Połówce, więc jak tylko znajdę czas (ha ha ha!!!), to zabiorę się za sosnowe regały.
OdpowiedzUsuń"Zazdraszczam" wielkich okien i wspaniałych przez nie widoków - moje część z takimi oknami dopiero dachem przykryta...A z tych co mam teraz widoki na sąsiadów. Drzewa posadziłam, żeby zieleń oglądać a nie ściany, ale one potrzebują czasu:) Eh, czasem chce się dobę wydłużyć, a czasem "kopnąć" ten czas, żeby szybciej leciał i już się wprowadzać...
a mi się bardzo podoba kolor ścian :) I masz bardzo fajne dodatki :) Tablica jest kapitalna!
OdpowiedzUsuńSekretarzyk jest śliczny. Piękny widok za oknem. Ja mam podobny, tylko las bliżej, a las trochę bogatszy bo w podszycie sporo buków rośnie.
OdpowiedzUsuńPiękne widoki masz za oknem ...marzenie..
OdpowiedzUsuńCo tam sekretarzyk dla takich widoków za oknem mogłabym co dzień dojeżdżać do pracy milion kilometrów....dopiero dzisiaj natknęłam się na Twój blog i bardzo mnie wciągnął w międzyczasie na pewno cały przeczytam, ale dziś spadam spać bo jutro praca przedszkole itd...pozdrawiam i na pewno będę zaglądać
OdpowiedzUsuń