poniedziałek, 29 czerwca 2015

Saga rodu Warzywnych


Zabierałam się tygodnie świetlne za stworzenie tego wpisu, nawet nie za jego napisanie tylko właśnie "stworzenie", a nawet rzekłabym "urodzenie". Część Was pewnie teraz wzrusza ramionami, bo co tu można tak dużo pisać o kapustach? Rach ciach i post o zieleninie powstaje. A nie nie! Mylicie się moi drodzy
, o kapustach i podobnych stworach można pisać i pisać, a ile fotek można im strzelić! Zdaje sobie jednak sprawę, że nie każdego interesuje drzewo genealogiczne moich warzyw, więc postaram się ten wpis (jak się da) skrócić.
No więc hop hop po deseczkach na zagony.
Najpierw rzut z lotu ptaka, a dokładniej z okna moich dzieci.
Co do Sagi rodu Warzywnych to składa się on z zieleniałych klanów:
1. Kapustne
2. Korzeniowe
3. Strączkowe
4. Psiankowate i Dyniowate
5. No i jeszcze Kwiatowate, ale to właściwie inny ród ;)

Dzisiaj opiszę Wam dzieje tylko trzech pierwszych klanów. Reszta na potem, no chyba, że obrzucicie mnie wirtualnymi ogryzkami i wygwiżdżecie za ten wegetariański post.
No to zaczynamy.

*******************************************************************************************************************
Kapustne

Klan rodziny Kapustnych to najbardziej wypasiona familia w całym moim warzywniku. Żrą jak opętane, rozpychają się liśćmi (korzeniami zapewne też), a co najważniejsze zupełnie mnie tym zaskoczyły! W zeszłym sezonie zamiast dorodnych kapust i prężnych kalafiorów rosły same mizerne niteczki, a ponieważ posadziłam je w godnej odległości, więc w efekcie moja grządka prezentowała się niezwykle....yyyy....ubogo. W tym roku (w związku z zeszłorocznymi doświadczeniami) wsadziłam kapustne bliziutko siebie, tak nos w nos, a potem podsypałam im wagon obornika. Dziękuje za oklaski, tak właśnie "mądrze" wykombinowałam. Mam wrażenie, że biedne kalarepy gdyby mogły to wyszłyby na swoich wąsatych nóżkach z grządek i nawaliły mi swoimi liśćmi, za ten nierozsądny tłok na zagonie. Na szczęście mam sporą fizyczną przewagę nad nimi tak więc część już zjadłam :) Dzięki krokom, które poczyniłam pozostałe towarzystwo może rozprostować swoje liściory i korzenne paluchy.
Przyszedł czas na przedstawienie Klanu Kapustnych:
  
Zagon nr 1
1. Ojciec rodu Kalafior
2. Żona Pana Kalafiora Lady Pekińska
3. Liczne dzieci (nie wnikam, czy z prawego łoża, czy nie, ale wyglądają na bardzo podobne do siebie) Kalarepki



Zagon nr 2
4. Miss Brukselka
5. Mrs Kapusta Ozdobna
6. Siostra Kapusty Ozdobnej- Ms Kapusta Modra (nie mylić z Mądra ;))
7. Do tego gość Mr Brokuł van Szparagowy wraz ze swoim egzotycznym kumplem:
8. Mr Pak Choi


Zagon nr 3
9. Rzodkieweczka i Stara Rzodkiewa
10. Dziad Szpinak 
Na zdjęciach poniżej możecie oglądać głównie Rzodkieweczkę, wyhodowaną przez Spreżynkę pyszną, chrupiącą, idealnie okrąglutką i w odpowiednim natężeniu różową- Rzodkieweczkę, którą wszyscy pokochaliśmy. Natomiast ze Starą Rzodkiewą (którą przyznaje- ja siałam) nie dałam rady się zaprzyjaźnić. Skąd te różnice? W tym roku po raz pierwszy wybudowałam Sprężynce jej małą rabatkę (pisałam o tym tutaj: klik). Dziecię dostało oczywiście najlepszą ziemię jaką matka posiadała, czyli 100% kompostu. Kiedy Ulka posiała na złotym runie wspomniane czerwone kulki to wręcz w oczach wyrosły folderowe warzywka!  Ja natomiast posiałam rzodkiewkę grządkę dalej, na zeszłorocznej, niezmienionej glebie no i... kaszana mi wyrosła a nie rzodkiewka!  Małe jak paznokieć, ale kwiaty miały jak ta lala! Nie wiem, może im się pomyliły rodziny do jakich należą, może myślały, ze są z klanu Kwiatowatych. W każdym razie doświadczenie zdobyłam. Rzodkiewka, żeby nie zdziadzieć potrzebuje dobrej ziemi, zresztą tak samo Szpinak, który posiany wraz z rzodkiewkami (na beznadziejnej glebie) nawet mikrej sąsiadki nie dał rady przerosnąć :/ Zdjęć Dziada Szpinaka Wam oszczędzę, bo brzydal był taki, że ho ho. Tak na marginesie to Szpinak nie powinien znaleźć się w klanie Kapustnych, ale uznajmy, że to takie zzieleniałe kukułcze jajo ;)
Rzodkiewka z drugiego siewu Sprężynki

*******************************************************************************************************************
Korzeniowe
1. Marchewa co sobie olewa.
2. Pietrucha-Świntucha
Kolejny klan zasiedziały na mojej działeczce to rodzina Korzeniowych. To towarzystwo powinno rosnąć jak szalone, bo nie wymagają aż tyle zachodu i nawozu co np. wcześniej wymieniane kapustne, niestety już drugi rok z rzędu do bani mam marchew, a pietruszki w ogóle nie posiadam, chociaż siałam już ja dwukrotnie! Pietrucha-świntucha w ogóle nie chce wykiełkować skubana :( natomiast Marchew coś tam wzeszła, ale jak na to, że siałam dwukrotnie, to i tak plony zapowiadają się biednie. Zdjęć nie mam bo nic na nich nie widać ! :(
3. Buraki Nudziaki (takie zwyczajne, które wyrosły mi coś na kształt Pietruchy- Świntuchy, czyli zero! :/)
4. Buraki Pasiaki (odmiana Chioggia. Ten koleżka rośnie za to jak szalony. Może mało przyzwoicie się zachowałam, ale nie wytrzymałam i podejrzałam go poniżej jego...(ha ha ;)) liścieni ;P Wydaje mi się, ze ma coś za małe te swoje buraczki jak na ilość zieleniny. No cóż, pożyjemy zobaczymy, co to dalej z nim będzie.
5. Buraki Liściaki (z nasion 'Baby Leaf') Tutaj towarzystwo rośnie równo i bardzo ładnie. Chyba niedługo będę zabierała się za ich konsumpcje. Mniam :)

Do tej rodziny zaliczam jeszcze (bo tak mi pasuje zdjęciowo):

6. Pory bez porów
7. Cebule czerwono i biało lice

*******************************************************************************************************************
Strączkowe

1. Dzielny Bobik
2. Groszek słodki jak cukiereczek (wersja Kulki i wersja Strączki)
Co do klanu Strączkowych. Mam trochę wyrzuty sumienia myśląc o tej wdzięcznej rodzince. Co roku świetnie radzili sobie na moim terenie, a Groszki w zeszłym sezonie przeszły moje najśmielsze oczekiwania. W związku z tym, że tak wspaniale owocowały to w tym roku, wstyd się przyznać, ale pozostawiłam je same sobie.  Wprawdzie z Bobem początkowo trochę się nagimnastykowałam, bo jak małego dzidziusia przenosiłam go, z gleby do doniczek, potem do inspektu, potem znowu do ziemi, a niektóre ponownie wyciągałam z pod kompostowej pierzynki, żeby mogły jednak dorosnąć w zaciszu domowego (ciepłego) ogniska. Całe to zamieszanie spowodowane było chłodną wiosną, która jak wiecie powstrzymywała roślinki przed wschodami. Jednak kiedy już zakokosiły się na grządkach, poszłam do innych rodzin zostawiając Strączkowe nawet bez wypielenia ! O zgrozo! Bób dostał masakrycznych mszyc ale po czasie doszedł do siebie właściwie sam bo moje opryski z mleka i płynu do naczyń były zdecydowanie za rzadkie :/
Co do Groszku w kulkach (zielony) i strąkach (cukrowy) to ten pierwszy już jemy, ale jest mizerny, jakiś taki pognieciony. Zapewne rozdeptany przez stado mszyc, które na nim imprezuje, natomiast cukrowy, który można jeść w całości, ze skorupką ;) urósł pierwsza klasa

3. Fasola (Żółty Krzaczur i Zielona Tyczka)
Posiadam również krzaczury (na razie malusie) fasoli karłowej i tycznej, ale ona dopiero startuje ze swoją działalnością więc trudno coś o nich powiedzieć.

Krzak z koralami
Ponieważ jakoś tak zielono się u mnie zrobiło więc żeby trochę koloru zapodać przed snem informuję, że wśród rodów warzywnych zamieszkuje mój ogródek również krzak z koralami (tak przez moje dziewczyny jest nazywana Czerwona Porzeczka :))

Na koniec rzut oka już nie z lotu ptaka, ale z perspektywy przyziemnej i....

Nie pozostaje mi nic innego jak zadać kluczowe pytanie:

Czy podobał Wam się tego rodzaju wpis ? Macie ochotę na kolejne części "Sagi rodu Warzywnych" ?

Zielonych Snów !
Wasza NiezapomnianaATKA



20 komentarzy:

  1. Wow! Zapalona ogrodniczka z wielką pasją :) Taki warzywnik to skarb!
    Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjątkowo czasopochłaniający skarb ;)

      Usuń
    2. Oj tak, czasopochłaniacz ogromny, ale jaką daje frajdę. Niestety jak się człowiek w tej ziemi i zieleninie zakopie wiosną, to dopiero porządne przymrozki wygonią go do domu, by do kolejnej wiosny grzać pupę i snuć plany na kolejny rok :-)

      Usuń
  2. Piękna opowieść o klanach zielonych! :)) Uśmiałam się miejscami z narracji. :))
    Pisz, pisz, ciekawa saga powstaje. :)
    Usciski zielone

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ewko :) Mówisz, że mam kolejny tom pisać ;) Bohaterów tyle, że co najmniej dwa posty mogą na ich temat powstać.
      Ja też ściskam

      Usuń
    2. Opowieść fascynująca i pouczająca, więc pisz! :))

      Usuń
  3. Jejku, wspaniały warzywnik!! :):) Mój przy Twoim Niezapominatko to maleńki pikuś;):) I bardzo ale to bardzo podoba mi się płot z palet, jest świetny!
    Macham ciepło!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Płot z palet powstał zaraz po budowie i w założeniu miał być krótką prowizorką, jak widać wciąż stoi. Ciesze się, bo jest co raz ładniejszy, pokrywa się taką fajną szarością.
      Inga u Ciebie w ogrodzie nic nie jest "pikuś"! W domu zresztą też. Ogród wraz z domem masz tak przepiękny, że wciąż zastanawiam się jak Ty w nim pracujesz? Ja bym tylko siedziała patrzyła, podziwiała i herbatki z kawusią na zmianę popijała.
      Pozdrawiam i miło mi bardzo, że zajrzałaś do mnie :)

      Usuń
  4. Ja już się zachwycałam Twoim ogrodem, ale punkt widokowy masz genialny, pięknie widać jak wszystko rośnie, a warzywnik zupełnie jak na bazarku :) Z zazdrością pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, punkt widokowy mam bardzo dobry i to jedyny plus tego, że moje drzewa i krzewy są jeszcze malusie. Nie zasłaniają mi warzywniaka i mam ogląd na całość.
      Dziękuję za miłe słowa ! Pzdrawiam

      Usuń
  5. Podoba się oj podoba :) żałuję, że u siebie nie robiłam fotek z poszczególnych etapów :) bo Twój EFEKT prac SUPER!
    Dobrze tam wyłapałam ogórecznik? Używasz do czegoś szczególnego? Wysiałam w tym roku pierwszy raz i cudnie już kwitnie...jedyny pomysł mój na razie na niego to liście (nieco "gryzące") przyrządzić jak szpinak :)
    A facelia...mmm cud-miód :) :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Na robienie zdjęć poszczególnych etapów wpadłam w tym roku wczesną wiosną, kiedy wysiałam multum nasionek i już nie mogłam się doczekać co z nich wyrośnie. Szukałam wtedy w necie zdjęć ile jeszcze będę musiała czekać, żeby dana roślinka urosła i jak będzie wyglądać. Taka niecierpliwość ogrodnicza ;) Wtedy postanowiłam obfotografować etapami wzrost moich kwiatów i warzyw, żeby w przyszłym roku mieć takie miłe podsumowanie.
      Tynko nie słyszałam o takim sposobie wykorzystania Ogórecznika, a jest bardzo zachęcający. Smaczne jest danie z niego? Mam go tak dużo, że muszę wyrzucać na kompost. Podobno można dodawać jego liście do sałatek, ale mi przeszkadza jego włosowatość liści :/
      Podziel się proszę przepisem na ogórecznikowy obiad a la szpinak !
      Co do Facelii to wysiałam ją, bo chciałam tak uroczo "podsiać płotek" (jak to w jednym z postów proponowała Kasia Bellingham). Zapomniałam jednak, że w miejscu gdzie wylądowały nasiona jest sam obornik! Facelia wyrosła kosmicznie wielka i rozłożysta. Teraz zamiast nawozić i pomagać, przytłacza warzywa, tak więc muszę ją kompostować
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Jutro na obiad ogórecznik więc się podzielę doznaniami ;)
      To teraz nic tylko pszczelarką musisz zostać :) facelia obłędnie miodowo pachnie przyciągając pracowite pszczółki :)
      Twoja niecierpliwość zaowocowała świetnym pomysłem :) co by nie powiedzieć "zawarzywniła" się ;)
      POZDRAWIAM

      Usuń
    4. Niezapominatko :) moje "jutro" trochę spóźnione...ale chciałam Ci tylko przekazać, że liście ogórecznika przyrządzone a'la szpinak (u mnie masło, czosnek, sól) bardzo nam smakowało...do tego stopnia, że kolejnego dnia sos kurkowy został wzbogacony znowu-a jakże!!! posiekanymi listkami ogórecznika (kurki, masło, czosnek, śmietana, pieprz, maggi, natka pietruszki i ogórecznik-mniej więcej objętościowo tyle samo co kurek)...
      Smak ogórecznika nie jest tak "mdły" jak szpinaku. Jest rześki, świeży :)
      POZDRAWIAM

      Usuń
  6. Ja mojego pasiaka burakowego już podbierałam. Nie mogłam się doczekać i potraktowałam jak pierwszą lepszą botwinkę ;) Powiem Ci, że mam perfidną radość przy czytaniu tego posta i cieszeniu się, że nasza wymiana nasionkowa takie piękności u Ciebie sprawiła :D W przyszłym roku trzeba powtórzyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Aniu. Wiele z tych roślinek w ogóle nie pojawiłoby się w moim warzywniku, gdyby nie nasza wymianka nasion. Nie wyobrażam sobie, żeby w przyszłym roku jej nie było! To nasz obowiązkowy punkt, a może nawet będą nasionka zebrane przez nas same :)

      Usuń
    2. No ja na kilka zbiorów nasion się szykuję, chociaż głównie kwiaty ozdobne. Ale w sumie seler mi wybił w kwiatostany, to też sobie zbiorę :D

      Usuń

Polub mnie