Dzisiaj będzie krótko (przynajmniej tekstowo ;)) i na temat (oczywiście ogrodniczy :))
Pamiętacie mój wpis o EKO- warsztatach ogrodniczych u Kasi i Andrew Bellingham (tutaj link)? Dzisiaj będzie powtórka z rozrywki i to nie byle jaka! Obecne zdjęcia chomikowałam przez kilka miesięcy, żeby ujawnić je w najlepszym momencie, który właśnie nadszedł :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ogród. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ogród. Pokaż wszystkie posty
piątek, 20 maja 2016
poniedziałek, 25 kwietnia 2016
Zimny Jaruś?
Co to dzisiaj było!?? Zimny Jarosław ??? Chociaż Zimny to mało powiedziane! Mroźny też za delikatniutko, chyba, raczej Syberyjski Jarosław z rosyjskim refrigeratorem pod pachą. - 6 (dla tych co nie wierzą słownie napiszę: minus 6!) !!! było w nocy ;(((
piątek, 8 kwietnia 2016
Wielkanocne resztki ;)
Tytuł może mało apetyczny, ale to chyba rzeczywiście ostatni dzwonek, na publikacje wielkanocnych zdjęć. Wciąż jest mnie tu mniej niż bym chciała :( Mam jednak nadzieję, że wkrótce zakończę z sukcesem, pewne większe zadanie i będę mogła znowu wpaść w normalny blogowy ciąg :)
Etykiety:
Dom,
Dzieci / Rodzina,
Ogród,
Przyroda,
Przyroda / Ogród,
Rodzina,
Święta
poniedziałek, 20 lipca 2015
Kwiatowate- rabatka na kwiat ciety.
Kiedy pisałam post o Warzywnych (tutaj: klik) wspominałam, że czeka Was osobny metrowiec na temat Kwiatowatych. No to jest :)
poniedziałek, 6 lipca 2015
Plum plum, na ochłodę
Miał być potężny wpis o pewnym pięknym miejscu w Polsce. Jest jednak tak gorąco, że postanowiłam zmienić plany i napisać coś bardziej orzeźwiającego ;)
poniedziałek, 29 czerwca 2015
Saga rodu Warzywnych
Zabierałam się tygodnie świetlne za stworzenie tego wpisu, nawet nie za jego napisanie tylko właśnie "stworzenie", a nawet rzekłabym "urodzenie". Część Was pewnie teraz wzrusza ramionami, bo co tu można tak dużo pisać o kapustach? Rach ciach i post o zieleninie powstaje. A nie nie! Mylicie się moi drodzy
czwartek, 25 czerwca 2015
Upleć sobie wigwam z badyli
Jako dziecko uwielbiałam budować ukryte bazy, zresztą kiedyś o tym nałogu już Wam chyba wspominałam ;) Na koncie mam duże bazy, małe, średnie, maciupeńkie, zewnętrzne, domowe, ażurowe i bardziej zwarte, a nawet w swoim szałasowym portfolio posiadam piętrową :)
Etykiety:
Coś z niczego,
DIY,
Dzieci,
Dzieci / Rodzina,
Ogród,
Przyroda / Ogród
czwartek, 18 czerwca 2015
Furtka jest otwarta.
Początkowo miałam zarzucić Was od razu z tzw. grubej rury warzywnikowymi historiami, jednak przez ten czas, kiedy mnie nie było naklikałam multum zdjęć ogrodu (z worka "Ogólne") i teraz aż szkoda ich nie wykorzystać. Dlatego dzisiejszy post potraktujcie jako wprowadzenie do mojego kolejnego wpisu. Jeśli chodzi o tekst to Wam odpuszczę jego czytanie, a sobie jego pisanie ;) Dzisiaj stawiam na zdjęcia.
poniedziałek, 30 marca 2015
Brzydki post dla ogrodniczych zapaleńców
Oj, to będzie brzydki post. Koleżanki wnętrzarskie niech lepiej odpuszczą sobie jego oglądanie, bo to może być estetyczny szok.
Dzisiaj zapraszam do siebie przede wszystkim ogrodniczych zapaleńców, to im dedykuje ten pierwszy wiosenny wpis. Niech się dzieje wola nieba... wrzucam foty naszej kotłowni, trzymajcie się mocno ;)
Planowałam pokazać moje sadzonkowe stanowisko dopiero po tym jak przeistoczę je w estetyczno-ogrodniczy raj, ale wiecie jak to jest z czasem, a raczej z jego brakiem. Szafka w przyszłości (chyba dalekiej) będzie zielona, uchwyty z motywem florystycznym, na ścianie zawiśnie rama z haczykami na ogrodnicze narzędzia, a wszystko zostanie uwieńczone kwiatową wstęgą, którą w ogrodniczym wdzianku przetnę, rzecz jasna, sekatorem. Ale popłynęłam ;) Dlaczego pokazuję wersję podstawową ? Bo póki co, nie dam rady zrealizować powyższej wizji, a szkoda, żeby pomysł "leżał" i się marnował.
Ogrodniczy maniacy wiedzą jak trudno jest siać, przesadzać, pikować itd. w warunkach domowych. Jeśli ktoś ma troszkę miejsca na wciśnięcie starej szafki ze zlewozmywakiem to bardzo zachęcam do takiego rozwiązania. Do jednej komory (zakorkowanej) wsypuję ziemię, a w drugiej ustawiam, doniczki, czy palety do siewu. Po skończonej pracy, odkorkowuję zlew i zmiatam resztki ziemi do odpływu, który rzecz jasna nie jest podłączony, tylko wygląda o tak:
Piękny, prawda ? ;))) Ziemia spada do kartonu i voila, wszystko posprzątane. Takie stanowisko sprawdza się w lutym- kwietniu, kiedy pogoda na dworze nie zawsze jest na tyle sympatyczna, żeby bawić się w wysiew pod chmurką. Kiedy w końcu przychodzi maj, wtedy szafka przeistacza się w regał do przechowywania. Komory zlewozmywaka zasłaniamy deską, dzięki czemu zyskujemy blat potrzebny do innych, już nie ogrodniczych prac. Oczywiście wczesną wiosną też potrafi przyjemnie zaświecić słoneczko wtedy mój zlew zasiewowy przegrywa ze stołem ogrodowym, a wszystko wygląda o tak:
W zeszłym roku miałam okazję uczestniczyć w EKO- warsztatach organizowanych przez Kasię i Andrew Bellingham w ich urzekającym kaszubsko-angielskim ogrodzie (o wycieczce pisałam tutaj). Z wyjazdu przywiozłam nie tylko wspaniałe wspomnienia, sadzonki ciekawych roślin i nowe znajomości, ale również niezastąpioną wiedzę. Był to czerwiec, więc czas kiedy większość warzyw i kwiatów jest już posiana. Minęło 9 miesięcy (jaki dwuznaczny okres czasu ;)), a ja wciąż jestem pod wielką fascynacją ogrodu Kasi i Andrew. Tegoroczny marzec był miesiącem kiedy nareszcie mogłam wykorzystać informacje zdobyte na EKO-warsztatach. To jest podwójna przyjemność zajmować się ogrodem od podstaw, tak jak powinno się to robić. A że wszystko "działa" zgodnie z tym co Kasia obiecywała, potwierdzają sterty doniczek, misek, kuwet z kiełkującymi lub już dorodnymi siewkami młodych warzyw i kwiatów. Dzięki Kasiu raz jeszcze :)))
Z nasionkami szaleję nie tylko ja, swój własny ogródek w tym roku ma również Ulka. Pierwsze zasiewy poczynione, ba! nawet już zdążyły wykiełkować. Sprężynka jest z siebie bardzo zadowolona. Na oględziny małych rzodkiewek prowadzi każdego gościa, czy on tego chce czy nie ;)
Planowałam pokazać moje sadzonkowe stanowisko dopiero po tym jak przeistoczę je w estetyczno-ogrodniczy raj, ale wiecie jak to jest z czasem, a raczej z jego brakiem. Szafka w przyszłości (chyba dalekiej) będzie zielona, uchwyty z motywem florystycznym, na ścianie zawiśnie rama z haczykami na ogrodnicze narzędzia, a wszystko zostanie uwieńczone kwiatową wstęgą, którą w ogrodniczym wdzianku przetnę, rzecz jasna, sekatorem. Ale popłynęłam ;) Dlaczego pokazuję wersję podstawową ? Bo póki co, nie dam rady zrealizować powyższej wizji, a szkoda, żeby pomysł "leżał" i się marnował.
Ogrodniczy maniacy wiedzą jak trudno jest siać, przesadzać, pikować itd. w warunkach domowych. Jeśli ktoś ma troszkę miejsca na wciśnięcie starej szafki ze zlewozmywakiem to bardzo zachęcam do takiego rozwiązania. Do jednej komory (zakorkowanej) wsypuję ziemię, a w drugiej ustawiam, doniczki, czy palety do siewu. Po skończonej pracy, odkorkowuję zlew i zmiatam resztki ziemi do odpływu, który rzecz jasna nie jest podłączony, tylko wygląda o tak:
Piękny, prawda ? ;))) Ziemia spada do kartonu i voila, wszystko posprzątane. Takie stanowisko sprawdza się w lutym- kwietniu, kiedy pogoda na dworze nie zawsze jest na tyle sympatyczna, żeby bawić się w wysiew pod chmurką. Kiedy w końcu przychodzi maj, wtedy szafka przeistacza się w regał do przechowywania. Komory zlewozmywaka zasłaniamy deską, dzięki czemu zyskujemy blat potrzebny do innych, już nie ogrodniczych prac. Oczywiście wczesną wiosną też potrafi przyjemnie zaświecić słoneczko wtedy mój zlew zasiewowy przegrywa ze stołem ogrodowym, a wszystko wygląda o tak:
W zeszłym roku miałam okazję uczestniczyć w EKO- warsztatach organizowanych przez Kasię i Andrew Bellingham w ich urzekającym kaszubsko-angielskim ogrodzie (o wycieczce pisałam tutaj). Z wyjazdu przywiozłam nie tylko wspaniałe wspomnienia, sadzonki ciekawych roślin i nowe znajomości, ale również niezastąpioną wiedzę. Był to czerwiec, więc czas kiedy większość warzyw i kwiatów jest już posiana. Minęło 9 miesięcy (jaki dwuznaczny okres czasu ;)), a ja wciąż jestem pod wielką fascynacją ogrodu Kasi i Andrew. Tegoroczny marzec był miesiącem kiedy nareszcie mogłam wykorzystać informacje zdobyte na EKO-warsztatach. To jest podwójna przyjemność zajmować się ogrodem od podstaw, tak jak powinno się to robić. A że wszystko "działa" zgodnie z tym co Kasia obiecywała, potwierdzają sterty doniczek, misek, kuwet z kiełkującymi lub już dorodnymi siewkami młodych warzyw i kwiatów. Dzięki Kasiu raz jeszcze :)))
Z nasionkami szaleję nie tylko ja, swój własny ogródek w tym roku ma również Ulka. Pierwsze zasiewy poczynione, ba! nawet już zdążyły wykiełkować. Sprężynka jest z siebie bardzo zadowolona. Na oględziny małych rzodkiewek prowadzi każdego gościa, czy on tego chce czy nie ;)
Skoro już w tytule ostrzegłam, że jest to estetycznie wątpliwy post na koniec dorzucam najprzyjemniejsze ze wszystkich dotychczasowych zdjęć, zdjęcie obornika. Ogrodnicze złoto przyjechało do nas całkiem niedawno i umieszczam jego uroczą podobiznę ponieważ mam spore wątpliwości co do jego stopnia przekompostowania. Pan w Gumiakach, który przywiózł owy nawóz zaklinał się, że idealnie nadaje się na wiosenne grządki. Spoglądam jednak na to cudo dość nieufnie, i myślę sobie, że jeszcze powinien poleżeć i wylądować w warzywniaku dopiero na jesień. A Wy EKO ogrodnicy, co sądzicie?
Żeby nie kończyć, no co będę ściemniać, zdjęciem kupy pokażę Wam jakiego włochatego niedźwiedzia przyprowadziłyśmy ostatnio z placu zabaw. Trzy dni u nas przesiadywał i wyżerał Marudzie z miski ;) Taki jegomość. Jak widać wiosna już pełną gębą skoro wyspane niedźwiedzie grasują po nizinach ;)
Pozdrawiam ciepło.
Wasza NiezapominATKA w wersji Ogrodniczka :)
czwartek, 8 stycznia 2015
Post trudny do napisania
Jak ja długo zbierałam się, żeby
napisać ten post ! Nie wiem co się ze mną stało, jakieś umysłowe dno
mnie dopadło. Chociaż w nowym roku już jedną książkę zdołałam pochłonąć i
w trakcie drugiej jestem, więc jakby z zewnątrz na mnie spojrzeć to
całkiem dobrze wygląda mój intelektualny start w 2015 rok. Niestety
tylko odtwórczo, sama literacko nic przyzwoitego wymyślić nie zdołałam
:( Natomiast jeśli chodzi o fizykal to wystawiłabym sobie 5+, niekiedy
nawet 6 (a za umycie wszystkich okien w 3 Króli, przy minus 4, wyryłam w
Indeksie Perfekcyjnej Pani D. siódemeczkę ;)). Ganiam po domu jak
szalona z tymi szmatami, wiadrami, szczotami, mopami i szpachelkami do
mycia okien, a nawet z gipsem i drabiną. Nie wiem co by Wróżbita Maciej z
tego wyczytał, ale mam nadzieję, że nie skończę 2015 roku wręczając
wszystkim naszym gościom muzealnych bamboszy!
Myślę,
ze ten marazm umysłowy częściowo spowodowany jest pogodą (jak nie ma na
kogo zwalić to zawsze dostanie się Matce Naturze ;)). Nasza wioseczka w
ciągu jednej doby potrafi zmienić pięć razy swoja szatę wyjściową. Rano
pokrywa się szronem, potem wszystko topnieje, następnie atakuje nas
śnieżyca, które po paru godzinach znika, na końcu zapada mroźna noc.
Zawsze byłam meteopatką (chociaż chyba wersja żeńska nie istnieje ;))
więc takie pogodowe szaleństwo mnie kompletnie przytłacza. Żeby nie było, że nie zrobiłam podsumowania 2014 roku to wklejam poniższy kolaż. Tym razem będzie ogrodniczo i bardzo sielankowo, ale taki właśnie był miniony rok :)
Życzenia już troszkę po terminie, ale serdeczności nigdy za wiele.
Niech 2015 rok będzie dla Was pozytywną niespodzianką.
Niech zakręci w Waszym życiu kolorowe supełki skrywające twórcze i inspirujące pomysły.
Niech
podłechce drzemiącego w Was odkrywcę i zagoni do przecierania nowych
szlaków (bez brzydkich myśli i na legalu proszę! ;))
Dziękuje, że jesteście tutaj ze mną :)
ATKA NiezapominATKA
Etykiety:
Dzieci,
Dzieci / Rodzina,
Ogród,
Porządki,
Przyroda,
Refleksyjnie,
Rodzina
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
3 Słoikowe Hity i krótki spacer po warzywniaku
Przetwórstwo czas zacząć ! Nawet nie wiecie jak bardzo się ciesze, że mogę popichcić i pozaprawiać bez wielkiego, ciążowego brzuchola. W zeszłym roku musiałam bokiem podchodzić do kuchenki, żeby nie pobrudzić sobie ubrania ;) Teraz chociaż brzuch wciąż jest za duży ;/ ;) to jednak nie aż tak ogromniasty jak ten zeszłoroczny ;) mogę więc bez przeszkód manewrować po mojej nowej, niebieskiej kuchni. HA! nie pisałam nic o tych zmianach ? Obiecuję, doczekacie się fotorelacji.
Teraz wskakuje tylko na minutkę, bo wiśnie zgrzytają ze zniecierpliwienia pestkami, a ogórasy pienią się kiedy przyjdzie ich kolej, do tego powideł trzeba dopilnować, żeby się nie przypaliły...zresztą co ja będę Wam pisała, takie znawczynie kuchni jak Wy wiedzą w czym rzecz.
Wiem, że po sieci krąży wiele przepisów na ciekawe przetwory i że nie starczyłoby życia, żeby je wszystkie wypróbować, ale jeśli któraś z Was waha się jaką słoikową nowość wprowadzić do swojej kuchni naprawdę, z ręką na sercu polecam trzy poniższe przepisy. Od paru lat są bezkonkurencyjnymi gwiazdami mojego stołu, zresztą nie tylko mojego bo skradły serca chyba wszystkich moich znajomych i teraz goszczą również u nich :)
Smakołyki robione są na bazie octu, ale jest on praktycznie nie wyczuwalny dlatego nawet Ci którzy nie mogą go jeść (a może raczej pić ;)) będą zadowoleni :)
A więc do dzieła Wiewióry! ;) Robić zapasy na zimę ! :))))
- 3 kg cukini (najlepiej małej)
- 4 czerwone papryki
- 4 cebule (spore)
1. Wszystkie powyższe składniki pokroić: cukinie na grubsze talarki, cebulę na piórka, paprykę na spore kwadraty
2. Następnie dodać do tego zalewę zrobioną z:
- 2 łyżki soli
- 1 szklankę cukru (niepełna)
- 1 szklankę octu (niepełna)
- 0,5 szklanki DOBREGO oleju słonecznikowego ! *
3. Wszystko razem wymieszać, następnie zostawić na 3-5 godzin.
4. Po tym czasie przełożyć do słoików i pasteryzować 5 min.
- około 2 kg wielkich, grubych, przerośniętych ogórasów
1. Ogórki obrać, wydrążyć łyżeczką pestki i pokroić wzdłuż i powkładać do słoików.
2. Zrobić zalewę (podgrzać):
- 1 litr wody
- 1 szklanka octu (niepełna)
- 3 łyżki jasnej musztardy (stołowej)
- 1,5 szklanki cukru
3. Zalać przestudzoną zalewą (mieszać bo musztarda osiada ;))
4. Pasteryzować maksymalnie 5 min
* DOBRY OLEJ / OLIWA ! Kiedyś skusiłam się na jakiś tani olej, tajemniczej firmy i chociaż był reklamowany przez znaną osobistość niestety czułam, przez cały konsumpcyjny sezon, jego nieciekawy smak :/ Tak więc podkreślam, żeby był to sprawdzony produkt !
No to nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam
Teraz wskakuje tylko na minutkę, bo wiśnie zgrzytają ze zniecierpliwienia pestkami, a ogórasy pienią się kiedy przyjdzie ich kolej, do tego powideł trzeba dopilnować, żeby się nie przypaliły...zresztą co ja będę Wam pisała, takie znawczynie kuchni jak Wy wiedzą w czym rzecz.



Smakołyki robione są na bazie octu, ale jest on praktycznie nie wyczuwalny dlatego nawet Ci którzy nie mogą go jeść (a może raczej pić ;)) będą zadowoleni :)
A więc do dzieła Wiewióry! ;) Robić zapasy na zimę ! :))))
Chrupiące cukinie w delikatnej słodkawej zalewie
- 3 kg cukini (najlepiej małej)
- 4 czerwone papryki
- 4 cebule (spore)
1. Wszystkie powyższe składniki pokroić: cukinie na grubsze talarki, cebulę na piórka, paprykę na spore kwadraty
2. Następnie dodać do tego zalewę zrobioną z:
- 2 łyżki soli
- 1 szklankę cukru (niepełna)
- 1 szklankę octu (niepełna)
- 0,5 szklanki DOBREGO oleju słonecznikowego ! *
3. Wszystko razem wymieszać, następnie zostawić na 3-5 godzin.
4. Po tym czasie przełożyć do słoików i pasteryzować 5 min.
Diabelskie ogórasy z kawałkami czosnku i chili
- 2,5 kg ogórków ze skórką !
1. Ogórki pokroić wzdłuż i zasypać 4 łyżkami soli.
2. Wymieszać i pozostawić na około 6 godzin.
3. Po tym czasie powstały sok bardzo dokładnie odcedzić, nawet wytrzeć ogórki w papierowy ręcznik.
4. Zrobić zalewę (wszystkie poniższe składniki podgrzać do rozgrzania):
- 2-3 łyżeczki sypkiej papryczki chili
- 1 szklanka octu 10%
- 1 duża główka czosnku pokrojonego w plasterki
- 8 łyżek DOBREJ ! oliwy *
- 0,5 kg cukru
5. Odcedzone ogórki zalewać przestudzoną zalewą i pozostawić na 12 godzin.
6. Po tym czasie rozłożyć do słoików (niezbyt ciasno) i zalewać zalewą.
7. Trzymać w lodówce!
Słodkie ogórki w musztardowej zalewie
- około 2 kg wielkich, grubych, przerośniętych ogórasów
1. Ogórki obrać, wydrążyć łyżeczką pestki i pokroić wzdłuż i powkładać do słoików.
2. Zrobić zalewę (podgrzać):
- 1 litr wody
- 1 szklanka octu (niepełna)
- 3 łyżki jasnej musztardy (stołowej)
- 1,5 szklanki cukru
3. Zalać przestudzoną zalewą (mieszać bo musztarda osiada ;))
4. Pasteryzować maksymalnie 5 min
* DOBRY OLEJ / OLIWA ! Kiedyś skusiłam się na jakiś tani olej, tajemniczej firmy i chociaż był reklamowany przez znaną osobistość niestety czułam, przez cały konsumpcyjny sezon, jego nieciekawy smak :/ Tak więc podkreślam, żeby był to sprawdzony produkt !
No to nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam
SMACZNEGO ! :)
Skoro zaczęłam tematykę żarciową ;) na pożegnanie szybki spacerek po moim warzywniaku (w połowie opanowanym przez nagietki ;))





Macham do Was powidłową łychą i wracam do mojej małej fabryczki :)
Do zobaczenia !
NiezapominATKA
środa, 2 lipca 2014
Piękny nocleg w drodze do ogrodu Kasi Bellingham
Nie wiem czy wiecie, ale jestem wielką miłośniczką gór, wzniesień, pagórków i wszelakich nierówności terenów (pod warunkiem, że są większe od tych przez które człowiek się przewraca ;)) Pomimo wielu uroków Wielkopolska (w której mieszkam) jest niestety płaska jak stół :/ Wybierając przed laty uczelnie i kierunek studiów sugerowałam się więc nie tylko logicznymi wskazówkami, ale także geografią. W efekcie skusiłam się na Kraków. Był to wspaniały wybór, najlepszy w całym moim dotychczasowym życiu (macham do Was moi krakowscy przyjaciele !!! :)) Po cichu planowałam zdobyć w Małopolsce męża górala z małym mająteczkiem pod Gubałówką ;) ale gdzieś tam w górze chyba mieli inny pomysł bo podesłali mi przystojniaka z...Wielkopolski i to bynajmniej nie taternika, a żeglarza ;) I tak zatoczyłam koło. Powąchałam bliskości gór i wróciłam na swoje płaskie tereny.
Piszę o tym wszystkim, bo wyjazd do ogrodu Kasi Bellingham (o którym pisałam ostatnio: klik) otworzył przede mną krainę łączącą miłości moje i mojego męża- KASZUBY :)

Podróżowałam po Polsce nie mało, ale ten region dotychczas był przeze mnie jakoś nieszczęśliwie pomijany. Wielki błąd, oj wielki !Serce moje wciąż wyrywa się do wszelakich wzniesień, a męża bije w rytm jeziornych fal, Kaszuby są miksem naszych marzeń i wyobrażeń co do wakacyjnych przyjemności. W najbliższym czasie nie planujemy urlopu poza granicami naszej pipidówki, ale jeśli tylko przyjdzie taka możliwość udamy się właśnie na Kaszuby.

Planując wyjazd na EKO-warsztaty musiałyśmy znaleźć jakiś logistycznie dogodny nocleg. Wiele było pomysłów, sporo zmian i telefonów. Koniec końców Kasia podesłała nam link do uroczego siedliska. I tak jak z wcześniejszymi adresami kombinowałyśmy, sprawdzałyśmy, telefonowałyśmy tak tutaj, zmęczone podejmowaniem decyzji wiele nie myśląc zarezerwowałyśmy pokój.
Droga była długa i w większości mokra, ale Kaszuby wynagrodziły nam to przepiękną, powitalną tęczą.

Co do noclegu to trafiłyśmy w dziesiątkę ! Przepiękny, ogromny teren należący do przemiłych właścicieli. Kozy, konie, koty, psy, pola łubinu, dwa stawy z których jeden jest kąpielowy, ogromny basen i lawendowe pole to tylko część atrakcji składających się na ofertę agroturystyki "B&B Przy Świerkach". Myślę, że zdjęcia oddadzą najlepiej klimat panujący w szymbarskim (dobrze odmieniłam???) siedlisku. Dodam tylko, że wszystkie fotki zostały zrobione na obszarze agroturystyki, tak więc dla gości poniższe tereny są na wyciągnięcie ręki :)


![]() |
A to widok z okien naszego pokoju |
Obok stajni (którą zamieszkują dwa koniki) znajduje się zadaszona "przystań" z wielkim kominkiem, barkiem, wygodnymi kanapami, ogromniastym stołem i co najważniejsze z pomostem rozciągającym przepiękny widok na kąpielowy staw i łubinowe pola.
![]() | |








Do przeczytania
ATA
Subskrybuj:
Posty (Atom)