Chociaż wraz z koleżanką jechałyśmy 300 km aż 7 godzin !!! a pogoda była okrutna (11 stopni i deszcz) było warto. Ba! Było tak cudownie, że teraz kombinuje co tu zrobić, żeby pojechać na kolejne warsztaty, tym razem, bardziej romantyczne ;) - "Kwiaty cięte z własnego ogrodu".
Zostałyśmy nafaszerowane tyloma informacjami i wrażeniami, że bardzo trudno jest mi wyłuskać z całego wyjazdu najważniejsze punkty. Kasia i Andrew emanują ogromem wiedzy, przyjemnie patrzy się na ludzi, którzy żyją pasją, a jeszcze do tego chcą dzielić się swoimi osiągnięciami.
Dobrze, że wraz z koleżanką rozłożyłyśmy role (ja fotografuje, ona notuje :)) bo wszystko ogarnąć samemu nie byłoby możliwe.
Mówiliśmy o ciekawych narzędziach, o płodozmianie, nawożeniu (obornik po tych warsztatach stał się moją obsesją),
o kwiatach w warzywniaku, o szkodnikach i naturalnych pułapkach-
zmylaczach ;),
o glebie, o pożytecznych zwierzętach, o pieleniu (a
raczej o jego nadużywaniu ;)) i jeszcze o wieeelu wieelu ciekawych "mykach" ogrodniczych.
Potem przyszedł czas na jedzenie "prosto z krzaczka". Tarta była tak pyszna, że nie zdążyłam nic sfotografować, a po powrocie zaserwowałam ją na pierwszy domowy obiad :) Mniami !
Ciasteczka domowników i ciasto Maszki, były także grzechu warte. Natomiast napój z kwiatów czarnego bzu (jeśli tylko nie jest za późno) zrobię w sporym zapasie.
Nie myślcie, że tylko patrzyłyśmy i słuchałyśmy. O nie ! Kasia zagoniła nas do pracy :) Siałyśmy do inspektów i sprawiło nam to sporo frajdy (Kasiu moje nasionka już kiełkują :))
Trudno jest przekazać klimat, który panuje w ogrodzie Kasi i Andrew. Spokój, naturalność i przytulność, to słowa które najlepiej oddają to co czułam przebywając w tej sielankowej krainie. Wszystko to połączone z możliwością spotkania tylu wspaniałych babek (dziewczyny Wszystkie Was baardzo serdecznie ściskam z za mojej klawiatury :)). Takie połączenie składa się na oczywisty dla mnie wniosek- warto przyjechać do Kasi i Andrew. Posiedzieć, pooglądać, powdychać ich eko-leśnego powietrza, pośmiać się z blogowymi koleżankami, zjeść pyszne jedzenie i przywieść nie tylko ciekawe sadzonki, ale przede wszystkim power do ogrodowych poczynań.
Podczas warsztatów Kasia powiedziała, że czasami kiedy pyta Andrew dlaczego robi daną czynność tak, a nie inaczej on odpowiada "Bo tak czuję". Te słowa chyba najlepiej oddają ich miłość do ogrodu, miłość którą tak pięknie i chętnie dzielą się z innymi.
Ściskam mocno Kasie i Andrew, wraz z Mazie :) oraz wszystkie poznane dziewczyny, w szczególności Maszkę, dzięki której odkryłam przepiękne miejsce na nocleg, ale o tym w kolejnym poście... ;)
Buziaki i spokojnej nocy
Wasza Ata
O rany , nie wiedziałam ,że dzięki mnie .A ja ciągle pełna wrażeń i do posta nie mogę się zabrać.Ty to przynajmniej zdjęć nacykałaś a mnie tak ręce zmarzły ,że nie byłam w stanie trzymać aparatu. Było świetnie ale czy możesz sobie wyobrazić jak byłoby , gdyby była piękna pogoda i ciepełko ? Cieszę się,że jesteś w klubie lubiących takie klimaty. Też myślę o powtórce. Być może znowu się spotkamy? Fajnie byłoby na dłużej . Buziaki ślę.
OdpowiedzUsuńO tak ! Fajnie byłoby się jeszcze raz zobaczyć, ale tym razem w towarzystwie ciepłego słoneczka ;) i przynajmniej na jeden wieczór dłużej ;) Tylko jak to zrobić ? :/
UsuńCo do pstrykania fotek to właśnie dlatego narobiłam tak dużo zdjęć, że mi ręce do aparatu przymarzły ;) hihihihi
Czekam z niecierpliwością, na Twoje kolejne posty !
Ściskam :)
Śliczny ten ekowarzywniczek :) Warsztaty takie pozazdroscic!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę.
Eko-warzywniak Kasi i Andrew jest jeszcze piękniejszy w rzeczywistości. Pogoda, była okrrropna więc zdjęcia nie oddają tego jak cudownie tam było.
UsuńRównież pozdrawiam :)
Ale ja Ci zazdroszczę. Jednak skoro byłaś, to teraz muszę już koniecznie wpaść, żebyś podzieliła się zdobytą wiedzą! Tym bardziej, że mój warzywnik opanowało totalne zło jakieś. Chyba muszę jakieś czary odczynić ;)
OdpowiedzUsuńJuż chciałam do Ciebie pisać maila z terminem spotkania, a tu Ula złapała jakieś przeziębienie, zaraziła mnie, a teraz i Nelka psika ;((( więc na razie musimy dojść do normy (choć już nie wiem co u nas jest normą- zdrowe, czy chore :/)
UsuńW każdym razie na pewno w najbliższym czasie się zobaczymy! Obiecuję !
A co do warzywniaka to chętnie podzielę się zdobytą wiedzą i może czary nie będą konieczne ;)
Ja też już nie wiedziałam co u nas jest normą z tym chorowaniem. Jednak w poniedziałek zapadł wyrok - trzeci migdał out. Za 2 tygodnie mamy zabieg, a potem mam nadzieję nareszcie będzie u nas zdrówko na całego :) Tak więc ze spotkaniem spokojnie - wiem jak jest ;) Damy radę jakoś.
UsuńAle cudowne miejsce, marzę o takim :)
OdpowiedzUsuńNa żywo jest jeszcze piękniejsze :)
UsuńAtko śliczne fotki. To strasznie ciekawe zobaczyć ujęcia innych oczu i rąk - jestem przyzwyczajona tylko do własnych, a to nuda ;-) dziękuję Ci za nie!!! Oczywiście zapraszam przy ładniejszej pogodzie ... ale niestety póki co jest tak samo zimno i zaczynamy się z Andrew martwić co będzie z tymi biednymi roślinami!
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno, K
Też z obawą patrzę na to co się dzieje z pogodą :( Moje truskawki mają miny jakby chciały wziąć korzenie za pas i uciec do bardziej przytulnego i cieplejszego miejsca :/ Dobrze, ze mąż kupił mi w tym roku inspekt, bo przynajmniej wysiane nasionka czują się dobrze i już kiełkują.
UsuńCiesze się bardzo, że moje zdjęcia przydały się nie tylko mi, ale poszły dalej w świat :)))
Poszły, poszły - jak widziałaś, nie mogłam się powstrzymać. Życze Ci Atko samych sukcesów w ogródku i strasznie się cieszę, że siewki już kiełkują!!!
UsuńK ;-)
Tak mnie zachęciłaś ogrodowymi poczynaniami, że parę dni temu przeszukałam zapasy nasionek i wysiałam wszystkie dwuletnie rośliny. Pomagała mi Ulka więc sporo się tego nazbierało (cały inspekt mam upchany po brzegi) i te siewki również zaczynają przebijać się przez ziemię :) Byleby śnieg się nie pojawił, bo w Tatrach podobno pada :/
UsuńFajne zdjęcia ;)pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńNad zdjęciami się trochę namęczyłam, bo pogoda była tragiczna, ale w efekcie coś tam udało się zlepić :)
UsuńPrzepiękne miejsce:) Ciągle możemy się dowiedzieć czegoś nowego, nawet o rzeczach, które wydawały nams ie już obeznane, proste i pewne.
OdpowiedzUsuńOj miałaś cudownie spędzony czas!
Masz racje Aniu. Kasia przekazała nam sporo nowej wiedzy, ale również pookładała w głowie wcześniej zdobyte informacje. To było mi bardzo potrzebne.
UsuńI Ty też? Ojej, jak żałuję, że mnie tam nie było!! Tak bardzo dziękuję Ci za relację. Moja ciekawość sięgnęła zenitu, co nowego dowiedziałyście się, czego jeszcze Kasia na blogu lub Na Ogrodowej nie napisała. Ech, gapa ze mnie, że nie pojechałam :( Zraziła mnie odległość... Może zmobilizuję się na inny termin. A tymczasem czekam relacji, jakie zmiany wprowadzisz w swoim warzywniku, który już i tak wygląda niemal jak ten Kasiny. Ściskam Cię bardzo mocno i jeszcze raz dziękuję za tego posta :)
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńI ja tam z gośćmi byłam, herbatkę i sok piłam,
A com widziała i słyszała, w blogu umieściłam ;)))
Żałuj kochana Doranma ! Tylko ze względu na pogodę możesz troszkę mniej się martwić ;)
Ale przecież nic straconego ! Kasia ma jeszcze sporo warsztat w swojej ofercie! Naprawdę warto, szczególnie, że Wy z Kasią nie jesteście sobie obce :)
Ciesze się bardzo, że moja relacja się podoba. Kasia nie tylko przekazała nam nową wiedzę, ale przede wszystkim pozwoliła uporządkować w głowie wszelkie dotychczas wyczytane ogrodnicze informacje.
Co do mojego warzywniaka to przesadziłaś ;) brakuje mu strasznie dużo do Kasinego, ale się staram :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Magiczne miejsce i piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńSama pojechała bym tam choć na chwilę, prace w ogrodzie działają na mnie uspokajająco :)
Rzeczywiście w ogrodzie Kasi i Andrew magia wisi w powietrzu. Piękny i czarujący ogród.
UsuńPrace w ogrodzie uspokajają pod warunkiem, że żadne małe skrzaty nie wyrywają, nie depczą i nie zrywają wszystkiego co napotkają na drodze ;) Ja niestety mam takiego jednego zbója, a drugi aż przebiera nogami ze zniecierpliwienia kiedy będzie mógł popsocić mamie- ogrodniczce :/ ;)
Oj, jak pięknie było! Ja też po poprzedniej edycji warsztatów miałam poczucie niedosytu, przyłączam się zatem do grona osób ekozadowolonych. Też myślę o warsztatach ogrodniczych i potwierdzam, warto jechać przez pół Polski (my: 450 km z noclegami),
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się minęłyśmy, zawsze fajnie zgrać znajomości z blogów z tymi realnymi!
Pozdrawiam,
m.
Taki zjazd eko-blogowiczek-ogrodniczek to byłoby coś :) Madziu mamy podobne zainteresowania więc myślę, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać w realu :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
"Bo tak czuję" - sprawdza się we wszystkim:) Świetna relacja, warzywnik Kasi jak mój cały ogród za domem:) Zaskoczyły mnie karczochy (takie duże już), pogody nie zazdroszczę:) Ale najważniejsze, że humorki dopisywały. To teraz czekam na relację z Twojego podwórka:)
OdpowiedzUsuńhahaha :) A wiesz, że kiedy wkroczyłam do mojego warzywniaka po powrocie z warsztatów to miałam takie samo wrażenie, że mój cały ogród jest wielkości Kasi warzywniaka :)
UsuńKarczochy rzeczywiście piękne. Na jesień Andrew solidnie podsypał je obornikiem. Ach! Ten obornik, skąd go wziąć ?!
Sama jestem ciekawa co w tym roku "zaskoczy" w moim ogrodzie, a co okaże się "niewypałem" ;)
ale przeżyłyście cudną przygodę:)))
OdpowiedzUsuńWitam Cię Qrko :) Niedawno myślałam o Tobie. Jeszcze nie zamówiłam ziołowych napisów :( Zbieram się i zbieram nad ustaleniem co tam w końcu ma być napisane ;) Mam nadzieję, że niedługo dojdę do jakiś sensownych wniosków i złoże zamówienie.
UsuńPrzygoda rzeczywiście była wspaniałą !
Z przyjemnością pooglądałam zdjęcia bo u Maszki było ich niewiele :) Szkoda, że nie dopisała Wam pogoda ale i tak humory Wam dopisywały a ogród Kasi fantastyczny jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Miło mi Cię gościć Talibro :) Rzeczywiście zrobiłam sporo zdjęć, ale to chyba dlatego, że przymarzłam do aparatu ;)
UsuńOd Maszki tu trafiłam i spodobało mi się to Twoje życie. ;) Ciepło piszesz o zwyczajnym życiu, a ja to lubię. :)
OdpowiedzUsuńDo Kasi muszę się wybrać koniecznie, mam do Niej rzut beretem.
POzdrawiam
Ewa
Och! Jak zazdroszczę, że masz blisko do Kasi ! Piękne są Kaszuby, chciałabym mieć je na wyciągnięcie ręki.
UsuńBardzo mi miło, że podoba Ci się w NiezapominATKOWIE :) Ja też zagościłam u Ciebie na stałe :)
Do przeczytania Ewko :)
Świetna fotorelacja Atko!:) Jak miło pochodzić po pięknym ogrodzie Kasi:):) I ja zaczynam myśleć o warsztatach... Pozdrawiam ciepło!:)
OdpowiedzUsuńTak pięknie tu u Was, że aż dech zapiera :)
OdpowiedzUsuń