Planowałam pokazać moje sadzonkowe stanowisko dopiero po tym jak przeistoczę je w estetyczno-ogrodniczy raj, ale wiecie jak to jest z czasem, a raczej z jego brakiem. Szafka w przyszłości (chyba dalekiej) będzie zielona, uchwyty z motywem florystycznym, na ścianie zawiśnie rama z haczykami na ogrodnicze narzędzia, a wszystko zostanie uwieńczone kwiatową wstęgą, którą w ogrodniczym wdzianku przetnę, rzecz jasna, sekatorem. Ale popłynęłam ;) Dlaczego pokazuję wersję podstawową ? Bo póki co, nie dam rady zrealizować powyższej wizji, a szkoda, żeby pomysł "leżał" i się marnował.
Ogrodniczy maniacy wiedzą jak trudno jest siać, przesadzać, pikować itd. w warunkach domowych. Jeśli ktoś ma troszkę miejsca na wciśnięcie starej szafki ze zlewozmywakiem to bardzo zachęcam do takiego rozwiązania. Do jednej komory (zakorkowanej) wsypuję ziemię, a w drugiej ustawiam, doniczki, czy palety do siewu. Po skończonej pracy, odkorkowuję zlew i zmiatam resztki ziemi do odpływu, który rzecz jasna nie jest podłączony, tylko wygląda o tak:
Piękny, prawda ? ;))) Ziemia spada do kartonu i voila, wszystko posprzątane. Takie stanowisko sprawdza się w lutym- kwietniu, kiedy pogoda na dworze nie zawsze jest na tyle sympatyczna, żeby bawić się w wysiew pod chmurką. Kiedy w końcu przychodzi maj, wtedy szafka przeistacza się w regał do przechowywania. Komory zlewozmywaka zasłaniamy deską, dzięki czemu zyskujemy blat potrzebny do innych, już nie ogrodniczych prac. Oczywiście wczesną wiosną też potrafi przyjemnie zaświecić słoneczko wtedy mój zlew zasiewowy przegrywa ze stołem ogrodowym, a wszystko wygląda o tak:
W zeszłym roku miałam okazję uczestniczyć w EKO- warsztatach organizowanych przez Kasię i Andrew Bellingham w ich urzekającym kaszubsko-angielskim ogrodzie (o wycieczce pisałam tutaj). Z wyjazdu przywiozłam nie tylko wspaniałe wspomnienia, sadzonki ciekawych roślin i nowe znajomości, ale również niezastąpioną wiedzę. Był to czerwiec, więc czas kiedy większość warzyw i kwiatów jest już posiana. Minęło 9 miesięcy (jaki dwuznaczny okres czasu ;)), a ja wciąż jestem pod wielką fascynacją ogrodu Kasi i Andrew. Tegoroczny marzec był miesiącem kiedy nareszcie mogłam wykorzystać informacje zdobyte na EKO-warsztatach. To jest podwójna przyjemność zajmować się ogrodem od podstaw, tak jak powinno się to robić. A że wszystko "działa" zgodnie z tym co Kasia obiecywała, potwierdzają sterty doniczek, misek, kuwet z kiełkującymi lub już dorodnymi siewkami młodych warzyw i kwiatów. Dzięki Kasiu raz jeszcze :)))
Z nasionkami szaleję nie tylko ja, swój własny ogródek w tym roku ma również Ulka. Pierwsze zasiewy poczynione, ba! nawet już zdążyły wykiełkować. Sprężynka jest z siebie bardzo zadowolona. Na oględziny małych rzodkiewek prowadzi każdego gościa, czy on tego chce czy nie ;)
Skoro już w tytule ostrzegłam, że jest to estetycznie wątpliwy post na koniec dorzucam najprzyjemniejsze ze wszystkich dotychczasowych zdjęć, zdjęcie obornika. Ogrodnicze złoto przyjechało do nas całkiem niedawno i umieszczam jego uroczą podobiznę ponieważ mam spore wątpliwości co do jego stopnia przekompostowania. Pan w Gumiakach, który przywiózł owy nawóz zaklinał się, że idealnie nadaje się na wiosenne grządki. Spoglądam jednak na to cudo dość nieufnie, i myślę sobie, że jeszcze powinien poleżeć i wylądować w warzywniaku dopiero na jesień. A Wy EKO ogrodnicy, co sądzicie?
Żeby nie kończyć, no co będę ściemniać, zdjęciem kupy pokażę Wam jakiego włochatego niedźwiedzia przyprowadziłyśmy ostatnio z placu zabaw. Trzy dni u nas przesiadywał i wyżerał Marudzie z miski ;) Taki jegomość. Jak widać wiosna już pełną gębą skoro wyspane niedźwiedzie grasują po nizinach ;)
Pozdrawiam ciepło.
Wasza NiezapominATKA w wersji Ogrodniczka :)
Właśnie ostatnio myślałam, że cisza coś u Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że jestem zachwycona! ;) Stanowisko boskie, roślinki rosną, organizacja na medal, a i kupa niczego sobie. ;))) A psiak pięny, lubię takie!
Uściski ślę
Hej Ewko :)
UsuńMiło mi się zrobił, że pomimo mojego braku pomyślałaś sobie o mnie :) Wiosenne porządki i zasiewy w ogrodzie całkowicie zajęły mój i tak już mocno zawładnięty dziewczynami, czas. Zresztą sama dobrze wiesz w czym rzecz ;)
Kupa rzeczywiście jest spora i do tego zgromadzona na działce nieznanego nam sąsiada. Mamy tylko nadzieję, że nie przypomni sobie o swoim kawałku ziemi właśnie tej wiosny ;) Pies chociaż przesympatyczny i włochaczo uroczy na szczęście po 3 dniach poszedł sobie, bo pomimo swojego uroku miał pysk dokładnie na wysokości Anielki pyszczka....;) więc były wiosenne buziaki ;) hahah
Pozdrawiam serdecznie
Myśmy mieli leonbergera i tak wielkiego jak na swoją rasę (a to pies wielkości kucyka o posturze niedźwiedzia, ale za to o gołębim sercu) ;) i bardzo długo, bo gdzieś tak do ok. trzeciego roku zycia naszych Brzdący był od nich większy! Tzn pysk miał wyżej. :))
UsuńPa
Właśnie sobie wygooglałam leonbergera i rzeczywiście jak prawdziwy niedźwiadek :))) Wasz jednak miał zarazki swojskie, że tak powiem rodzinne ;) a ten "nasz" to nie wiadomo co i skąd :/ Ale nieświadoma niczego Anielka była zachwycona jak ją nieznanego pochodzenia niedźwiedź liznął od brody po czoło, śmiałą się w głos. Dzieci.... ;)
UsuńPaaaa
Ale żałuję, że nie mam takiego ogrodu... I choć marna ze mnie ogrodniczka to coraz częściej marzy mi sie swój zielnik... Świeże ziółka i moja ukochana miętka... Ach to byłoby spełnienie marzeń... Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na szczęście ziółka jak najbardziej nadają się do uprawy parapetowo-balkonowej, a do tego ich sadzonki można kupić w każdym supermarkecie. Tak więc Magda, do dzieła ! Dzieciaki też skorzystają :))))
UsuńNo!! To ja jutro z wiadrami do Ciebie przyjadę chyba :D :D Oborniczek jak ta lala! Szykuję się na oglądanie rzodkiewek Sprężyny. Ale jak tam po dzisiejszych ulewach u Ciebie? Mam wziąć kalosze? :D Wasze stanowisko jest pełna profeska. U mnie to rozłożona stara serweta na podłodze w pokoju ;)
OdpowiedzUsuńKalosze koniecznie ! U nas nawet Lusia zasuwa w gumiakach :))) Sprężynka będzie zachwycona, ze ma kolejnego zwiedzającego :))) Przyjedz z wiaderkiem, chociaż nie wiem, czy dojedziesz z nim do domu bo zapaszek ma, ze ho ho ;) Serweta też dobrze, najważniejsze, żeby funkcje spełniała :)
UsuńTo przyjadę w wysokich, czerwonych jak bociana nogi - nie zdziw się :D No ale muszę podglądnąć jak tam warzywnik zagospodarowałaś. Może w końcu podzielisz się wiedzą z warsztatów ;) A zapaszek jakoś zniosę - przecież to raptem kilka minut jazdy!
UsuńAleż macie fajnie!!!Super ogrodowe szalenstwo!!!
OdpowiedzUsuńNo i najfajniejsze, że cała nasza czwórka tak bardzo lubi to ogrodowe szaleństwo :))) A ja znowu robiłam pizze z Twojego przepisu i była jak zawsze BOSKA!!!
UsuńJaki uroczy bałagan :-) U mnie jest tak samo: sterty doniczek, pełno torebek z nasionami i ziemia w garażu oraz w okolicach. Dzisiaj przepikowywałam roślinki w przedpokoju. Efekt końcowy to pełne wielodoniczki i spory bałagan :-)
OdpowiedzUsuńOborniczek całkiem niezły. Pod pomidorki będzie idealny :-)
Super pościk :) Ja ze wsi, więc takie widoki mi nie straszne...u mnie często są zgoła straszniejsze ;) Co do obornika, to po jego wyglądzie stwierdzam, że trochę odleżał i spokojnie nadaje się na warzywnik, tyle że nawożenie obornikiem zalecam zawsze jesienią, a nie wiosną, bo on zwyczajnie nie zdąży ładnie połączyć się z ziemią w ogrodzie i kawałki będą zwyczajnie nieestetycznie szpecić grządki :P
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za siewki, niech ci wszystko pieknie wzejdzie :)
OdpowiedzUsuńJa mam jak co roku zajęte parapety przez pomidory, sałaty, kalafiory i inne takie a na początku maja komunia i dom pełen gości :) Może poprostu zawiążę tym sadzonkom białe kokardki :)
Mam nadzieję, że Twój ogród nie ucierpiał bardzo po wczorajszym gradobiciu, że roślinki dadzą radę (czytałam na na Twoim FB i widziałam przez okno...)
Totalne szaleństwo ;) Ale jak będzie pięknie :)
OdpowiedzUsuńPiesio cudowny :)
Ładny ten brzydki post :-)
OdpowiedzUsuńI pomysł ze stanowiskiem pracy świetny. U mnie od lutego regularnie różne kąty zasypywane są doniczkami, pudełkami, ziemią i całą resztą majdanu ogrodowego. Chyba każdy ogrodnik ma taki radosny bałagan twórczy :-)