Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Refleksyjnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Refleksyjnie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 czerwca 2015

Wyjątkowy człowiek

 Jestem szczęściarą w wielu aspektach życia. Mam wspaniałego, wymarzonego męża, zdrowe i śliczne dzieci, oddaną rodzinę, wiernych i wyrozumiałych przyjaciół i znajomych, zdrowie, dom z ogródkiem, pasje, mnóstwo pomysłów oraz siłę do ich realizacji. Piszę o tym wszystkim nie dlatego, żeby się chwalić tylko, żeby podziękować.

piątek, 8 maja 2015

Lenka (prezent komunijny)

Dzisiaj tekstu mało, bo wciąż biegam między ogrodem, pracownią, domem i dziewczynkami. Pracy masę w każdej z powyższych dziedzin.
Lalka została zamówiona przez Panią Anię jako komunijny prezent. Lenka dostała bardzo odpowiedzialne zadanie, ma połączyć krainę dzieciństwa ze światem dorastającej dziewczynki. Ostatnia lalka dziecięca, ale jednocześnie pierwsza artystyczna, mam nadzieję, że jej się to uda, i że skradnie serce komunijnej bohaterki :)
Bardzo dziękuję Pani Ani za to zamówienie, bo przez prace ogrodowe zupełnie wypadłam z rytmu szyciowego. Moja pracownia coraz bardziej popadała w zapomnienio-zagracenie, na szczęście lalka Lenka odczarowała mój zastój dzięki czemu oprócz niej uszyłam jeszcze jedną małą damę (tym razem wersja dla mniejszych dziewczynek, taka do tarmoszenia ;)). Obecnie kończę kolejny projekt, a w najbliższym tygodniu zabieram się pierwszy raz ! za szycie Tildy :) Sama jestem ciekawa efektów.
Już nie zanudzam i zapraszam do szczegółowych oględzin Lenki.
Pozdrawiam Was wiosennie i obiecuję, że wkrótce powrócę z ogrodniczą relacją :)
Wasza ATKA NiezapominATKA

czwartek, 2 kwietnia 2015

Przestaje pisać blog.

Tak, tak moi drodzy, już dawno zabierałam się, żeby Wam to zakomunikować. Właściwie to ten wpis już też nie powinien istnieć. 
Podobno każdy szanujący się bloger zobowiązany jest prowadzić statystyki swojej strony (przynajmniej tak się dowiedziałam z jakiegoś mądrego artykułu). Skoro takie to ważne(???) w takim razie zaloguję się na jedną z tych wybitnych stron zajmujących się tego typu spisami- pomyślałam sobie, no i się zapisałam. Matko! Jakie to ustrojstwo okazało się skomplikowane. Po straconym wieczorze podczas, którego próbowałam zorientować się w tych wszystkich wykresach, ramkach, kolorowych kołach, wirujących stożkach, cudach na kiju, chwyciłam za kartkę i kredkę (u nas teraz to łatwiej dorwać niż długopis ;)). Następnie bardzo profesjonalnie kliknęłam na swoje archiwum bloga i sama sobie wyciągnęłam różową bambino kreślone wnioski.
To co pierwsze rzuciło mi się w oczy to fakt, że wiosną jestem mało płodna ;) Odbija mi palma wielkanocna, zieleń opanowuje myśli i czyny, w każdym razie zapał blogerski zanika. Najmniej owocny okazał się w całym mym super profesjonalnym, różowo kreślonym zestawieniu Mr. Kwiecień. Przez trzy lata nie opublikowałam ani jednego wpisu w tym miesiącu! Dzisiaj jest mój kwietniowy debiut :] Ponieważ jak wiadomo statystyki nie kłamią, i właściwie bez nich to każda większa firma by upadła, więc muszę się chyba do nich dostosować. Maj według mojego wykresu też biedniutko wygląda, tak więc wynika z tego, że najprawdopodobniej przeczytacie mnie dopiero w czerwcu.

Oczywiście, bardzo bym chciała pisać do Was dużo częściej i gęściej i chociaż, mam statystyki w poważaniu to jednak czuję, że tym razem mogą się nie mylić :/ Wiosna to dla ogrodniczych wariatów czas wytężonej pracy. W dzień, w noc, nawet teraz, w dobie śnieżnego zająca jestem po łokcie ubrudzona ziemią. Mam nadzieję, że wbrew wszelkim znakom na niebie uda mi się stworzyć kilka wiosennych postów. Na wszelki wypadek chcę Was ostrzec, że może mnie zabraknąć przez kilka tygodni. Dużo łatwiejsze (i szybsze!) od napisania postu jest wrzucenie fotki i paru zdań na FB. Dlatego tych co chcą wiedzieć jak u mnie życie płynie zapraszam do polubienia mojej strony na tym portalu, tam na pewno będę częściej zaglądać.

Święta jednak tuż, tuż. Białe, zielone, zimne, wietrzne, ciepłe, słoneczne, jakiekolwiek by nie były życzę Wam, żebyście spędzili je przyjemnie. 
Z rodziną, przyjaciółmi, ze zwierzakami, czy samemu, jak kto woli, w każdym razie żebyście się za bardzo nie namęczyli gotowaniem, sprzątaniem, dojazdami (no chyba, że ktoś lubi ;)) 
Odpocznijcie sobie. 

Buziaki ślę
Wasza NiezapominATKA


czwartek, 8 stycznia 2015

Post trudny do napisania

Jak ja długo zbierałam się, żeby napisać ten post ! Nie wiem co się ze mną stało, jakieś umysłowe dno mnie dopadło. Chociaż w nowym roku już jedną książkę zdołałam pochłonąć i w trakcie drugiej jestem, więc jakby z zewnątrz na mnie spojrzeć to całkiem dobrze wygląda mój intelektualny start w 2015 rok. Niestety tylko odtwórczo, sama literacko nic przyzwoitego wymyślić nie zdołałam :( Natomiast jeśli chodzi o fizykal to wystawiłabym sobie 5+, niekiedy nawet 6 (a za umycie wszystkich okien w 3 Króli, przy minus 4, wyryłam w Indeksie Perfekcyjnej Pani D. siódemeczkę ;)). Ganiam po domu jak szalona z tymi szmatami, wiadrami, szczotami, mopami i szpachelkami do mycia okien, a nawet z gipsem i drabiną. Nie wiem co by Wróżbita Maciej z tego wyczytał, ale mam nadzieję, że nie skończę 2015 roku wręczając wszystkim naszym gościom muzealnych bamboszy!
Myślę, ze ten marazm umysłowy częściowo spowodowany jest pogodą (jak nie ma na kogo zwalić to zawsze dostanie się Matce Naturze ;)). Nasza wioseczka w ciągu jednej doby potrafi zmienić pięć razy swoja szatę wyjściową. Rano pokrywa się szronem, potem wszystko topnieje, następnie atakuje nas śnieżyca, które po paru godzinach znika, na końcu zapada mroźna noc. Zawsze byłam meteopatką (chociaż chyba wersja żeńska nie istnieje ;)) więc takie pogodowe szaleństwo mnie kompletnie przytłacza.
Na szczęście mam swoje skrzaty, które zapewniają mi wyjątkowo rozrywające rozrywki. Firmy od imprez integracyjnych przy moich dziewczynach to amatorzy. Posiadają niezwykle szeroki i pomysłowy wachlarz argumentów (głównie oparty na namolności i ciągnięciu za odzież wierzchnią), naprawdę trudno się nie ugiąć. Zazwyczaj kończy się obsadzeniem mamy (czyli mnie) w roli Wilka bądź Gajowego, jak mają lepszy dzień to udaje mi się wybłagać role Babci (ona głównie leży). Niestety biedulki, obie są chore więc śnieg tylko przez szybę możemy podziwiać, a szkoda, bo postać Wilka odegrana w lesie mogłaby nabrać nowego wymiaru ;)
Żeby nie było, że nie zrobiłam podsumowania 2014 roku to wklejam poniższy kolaż. Tym razem będzie ogrodniczo i bardzo sielankowo, ale taki właśnie był miniony rok :)
 Życzenia już troszkę po terminie, ale serdeczności nigdy za wiele.

Niech 2015 rok będzie dla Was pozytywną niespodzianką. 
Niech zakręci w Waszym życiu kolorowe supełki skrywające twórcze i inspirujące pomysły.
Niech podłechce drzemiącego w Was odkrywcę i zagoni do przecierania nowych szlaków (bez brzydkich myśli i na legalu proszę!  ;)) 
 Dobranoc.
Dziękuje, że jesteście tutaj ze mną :)
ATKA NiezapominATKA

poniedziałek, 3 listopada 2014

Kocham Was.


Miałam to szczęście, że jestem wnuczką wspaniałych, dowcipnych, ciekawych świata, serdecznych i pełnych pasji ludzi. Nie wiem, czy to zasługa mojego charakteru, skłonnego do romantycznych refleksji, czy otaczających nasz dom wyciszających pól, lasów i łąk, ale w moim odczuciu ukochani Zmarli nie odeszli od nas tak zupełnie.
W ogrodzie jest ze mną prababcia Julia prawdziwa mróweczka ogrodniczka. Drobniutkiej postury, szybko chodząca i twardo stąpająca po ziemi miała wielki posłuch i szacunek w całej rodzinie. Dożyła 100 lat, a w wieku 98 wiosen bezproblemowo pieliła na wyprostowanych nogach niczym wygimnastykowana joginka. Za każdym razem kiedy podziałam ostro w ogrodzie, a potem usiądę zmęczona na hamaku czuję, że moja babcia jest ze mnie dumna i poklepuje mnie z uznaniem po ramieniu.
W kuchni nadzoruje prababcia Stasia. Dowcipna zawsze pachnąca przepysznym jedzeniem postawna kobieta, która jest dla mnie synonimem dzieciństwa i bezpieczeństwa. Zmarła bardzo dawno temu, a ja wciąż tak dobrze ją pamiętam. Mieszkała w starym, drewnianym domu z gankiem, skrzypiącą podłogą, kaflowym piecem i żeliwną kuchenką. Na jej podwórku biegałam z kurami, psem Rotem i buszowałam w wysokich floksach i rudbekiach. Babcia była wspaniałą kucharką, na wspomnienie jej pierogów, zup i nawet zwykłych śniadań do dziś cieknie mi ślinka, a wtulanie się w jej pachnący obiadem fartuch traktuje jako jedno z najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa. 
W pracowni towarzyszy mi dziadek Tadek cholewkarz którego przepiękne buty są w naszej rodzinie do dziś. Odziedziczyłam po nim jego guziki, skórki, ćwieki i inne krawieckie perełki, które z namaszczeniem chowam do sentymentalnych pudełek. Dziadek widział moje prace artystyczne i wiem, że gorąco wspierał mnie w tej dziedzinie. Czasami, kiedy wskazówki zegara przekraczają północ, a ja w szale twórczym siedzę sama w cichym, zaspanym domu, czuję, że dziadek Tadek przygląda mi się z uznaniem i kibicuje dalej.
Dziadek Rysiu tak jak i za życia był dobrym cieniem naszej rodziny tak i po śmierci czuwa nad nami w sposób delikatny i nienachalny. Był bardzo spokojnym człowiekiem, małomównym i cichym. Bywał u nas w domu codziennie, zawsze tak samo ubrany w szare, nierzucające się w oczy ciuchy przemykał niezauważony między warsztatem, a garażem. Jako dziecko skakałam wokół niego niczym kolorowa piłeczka, a on od czasu do czasu opowiadał mi barwne i takie wydawałoby się sprzeczne z jego spokojnym charakterem wspomnienia. Dopiero kiedy odszedł zdaliśmy sobie sprawę jak ważnym był ogniwem w naszej rodzinie i chociaż najczęściej obecny był w tle teraz zaczęło brakować go na pierwszym planie. 
Babcia Marysia, niezwykle ambitna, pracowita i światła kobieta była wulkanem energii. Walczyła o rodzinę niczym prawdziwa lwica, a raczej Harcerka z Dawnych Lat. Wiem, że gdyby żyła rozkręciłaby mój artystyczny biznes w mig, bo była równie ciepła i serdeczna co przedsiębiorcza. Pamiętam, że bałam się komplementować cokolwiek co do niej należało, bo zawsze przy wyjściu dostawałam ten przedmiot w prezencie, obojętnie, czy była to broszka, obraz, czy mebel. Siłę jej miłości czuć było nawet w jej przytuleniu, tak mocnym, że czasem aż brakło tchu.
Teraz tak zwyczajnie, po ludzku po prostu mi ich wszystkich brakuje. Dotyku ich pomarszczonych rąk, krzepkich, jak na ich wątłe postawy, uścisków, pocałunków w czoło i wspomnień z dawnych lat takich baśniowych i odmiennych od naszych czasów. Na szczęście zdarzają się takie chwilę, kiedy czuję jak ktoś głaszcze mnie po głowie, ciepłym, bezpiecznym i pełnym miłości dotykiem.

Kocham Was Dziadkowie.

piątek, 3 października 2014

Uśmiechnij się :)

Wiecie, że mamy dzisiaj Międzynarodowy Dzień Uśmiechu ?
Wcale nie planowałam nic dzisiaj do Was pisać, ale akurat mam w zanadrzu świeże przemyślenie co do uśmiechów, a w szczególności tych obcych, ulicznych, tak zwanych Grzecznościowych.

 

Zakładam, że czytają mnie ludzie dorośli, którzy w życiu mniej czy więcej przeżyli i wiedzą podstawową rzecz, że każdy (MY SAMI również) posiadamy wady, które należy (przynajmniej niektóre) zlikwidować. I teraz pytanko do tych nieuśmiechających się. Czy uważacie, że taka kamienna twarz to zaleta??? Jeśli tak to dlaczego? Jestem bardzo ciekawa odpowiedzi, bo zupełnie nie mogę tego zrozumieć! Zdaje sobie sprawę, że trudno jest zmienić swoje poważne wady, że wymaga to silnej woli i walki z całym sobą, ale uśmiech ????!!!!
Ludzie, co w tym trudnego ???


Jedynym wytłumaczeniem "kamiennej twarzy" jest dla mnie przyzwyczajenie mające swoje źródło jeszcze w dzieciństwie. Ludzi "nieuśmiechających się" rodzice musieli w ten sposób wychowywać.
Budowanie pozytywnych nawyków, jak mówienie "dziękuje", "proszę", "przepraszam" jest dla większości czymś oczywistym, więc dlaczego nie sympatyczny Uśmiech Grzecznościowy ? 


Nasza Ulka ma tendencje do nieokazywania emocji, a Uśmiech Grzecznościowy muszę u niej wymuszać. Wchodzi Sprężynka do sklepu więc przypominam : "Powiedz Dzień dobry i uśmiechnij się. Nie bądź gburem!". "Pani zaczepia Cię na ulicy- uśmiechnij się". Teraz zapewne wszyscy na mnie naskoczą, że ma dziewczyna czas,  że przecież jest jeszcze malutka. A właśnie, że nie! Jak to głosi stare powiedzenie "Czym skorupka nasiąknie za młodu...". Przecież nauka uśmiechu nie jest wymagająca, czy stresująca, a ten miły gest może w przyszłości otworzyć naszemu dziecku wiele drzwi.
A więc moi drodzy uczmy swoje pociechy "cieszyć bułę" Grzecznościową,  i nie chodzi mi o tą spontaniczną, bo ją akurat maluchy mają opracowaną do perfekcji ;)

A teraz nie pozostaje mi nic innego jak przesłać Wam swój ulubiony uśmiech. Zakurzony i czarno biały, ale jaki cenny ;)

Wasza NiezapominATKA

sobota, 4 stycznia 2014

Pa pa 2013 roku !!!


Kochani na wstępie chciałam życzyć wszystkim odwiedzającym i ich rodzinkom samych dobrych wiadomości w 2014 roku. Wielu nowych, twórczych pomysłów i ich pięknych realizacji. Dużo uśmiechu i pozytywnych fluidów od otaczających ludzi oraz zdrowia i wiary w siebie oraz w najbliższych.

Chciałam również bardzo Wam podziękować za to, że odwiedzacie mój blog, komentujecie i podnosicie na duchu kiedy tego potrzebuję. Mam nadzieję, że będziecie ze mną i z moim blogowym światem przez kolejne 365 dni :)

Zanim jednak uchylę rąbka tajemnicy jak wyglądają moje plany na najbliższe miesiące, zajrzyjcie ze mną na moment do minionego 2013 roku.

- 2013 rok minął nam pod hasłem "Ciąża-Poród-Anielka" ;) 

- Po wielu chwilach zwątpienia udało nam się wykończyć górną sypialnie dzięki czemu uzyskaliśmy nowe przestrzenie, a co za tym idzie... również więcej sprzątania ;)

- Pomimo ciążowych trudności we wrześniu zaprawiłam półtuzina słoików, co było dla mnie na tyle dużym osiągnięciem, że umieszczam to na liście super dokonań 2013 roku ;)
Sprężynka po dziś dzień siedzi przy drodze i sprzedaje nasze frykasy ;) :)

-  Mój tata wraz z M. skonstruowali prowizoryczny, ale duży i uroczy taras reprezentacyjny, bez którego minione wakacje nie byłyby takie przyjemne :)
Patrząc na to zdjęcie zatęskniłam za latem ! A Wy?
- Co jednak najważniejsze w 2014 rok wkraczamy jako rodzice dwóch zdrowych, wspaniałych i ślicznych córeczek :))))
 
Nowy rok niesie z sobą nadzieję, na odmienienie tego co nam się nie podoba w otaczającym nas świecie i w nas samych, daje przyjemne uczucie nowego, niezapisanego rozdziału w naszym życiu. Nie bójmy się marzyć, planować i stawiać sobie nowych wyzwań, bo bez tego nigdy nie ruszymy do przodu. Łapmy więc noworoczny wiatr i lećmy na nim jak najdalej!
Wasza Ata :)

wtorek, 24 grudnia 2013

Życzenia


Miał być długi tekst, ale goście tupią ze zniecierpliwienia za moimi plecami ;)
Więc szybko składam wam życzenia spokojnych, wesołych i rodzinnych Świąt !




Polub mnie