czwartek, 2 lipca 2015

Podróż pociągiem z małym dzieckiem

Wakacje właśnie wystartowały tabuny ludzi suną po dworcowych peronach nierzadko z uczepionymi bagażu maluchami. Co zrobić, żeby taka podróż nie zamieniła się w koszmar? Jak okiełznać na parę godzin bombę energetyczną w pomieszczeniu nie większym niż łazienka? Sprzedam Wam kilka wypróbowanych patentów, przetestowanych na wyjątkowo zwierconej jednostce ;)

W takim razie zapraszam :)

Bilet
1. Oczywiście kupujemy bilet rodzinny. Bardzo długo, bo aż do ukończenia przez dziecko 16 roku życia obowiązuje co najmniej 30% zniżka. Wysokość zniżki uzależnia jest od wielu czynników (nie będę wszystkich wymieniać, takie informacje bez problemu znajdziecie w internecie lub w informacji PKP).
Ulka należała do grupy gdzie dziecko do 4 roku życia jedzie za darmo! Ja natomiast, ponieważ wchodziłam "w skład" biletu rodzinnego miałam 32% zniżkę :)
2. W kasie zaznaczcie, że chcecie jechać w przedziale dla matki z dzieckiem. W pierwszej kolejności rezerwacje otrzymują matki z dzieckiem do lat 4, ale rzadko te przedziały są zapchane wiec bez problemu powinnyście dostać powyższe lokum nawet jeśli Wasza pociecha przekroczy czwarty rok życia.
W wypasionych pociągach (np. IC) w przedziale dla matki z dzieckiem podobno znajduje się przewijak,  miejsce na wózek i inne bajery. Ja jechałam zwykłym, typowym pociągiem i po prostu dostałyśmy z Ulką miejsce w przedziale, gdzie mogły jechać tylko inni rodzice z dziećmi (=bezpieczniej). Nasz przedział znajdował się bardzo blisko konduktorskiego (co podobno jest standardem w przypadku miejsca dla matki z dzieckiem). To na pewno jeszcze bardziej wzmocniło moje poczucie bezpieczeństwa ;) 

Wysiadanie z pociągu
Jestem osobą zaznajomioną z pociągami. Otwieranie skomplikowanych i ciężkich drzwi, zabiegi w mało czystej toalecie, opieka nad bagażem itp.rozrywki nie stanowią dla mnie tajemnicy. Przez kilka lat studiów w Krakowie i kursowania między grodem Kraka, a Poznaniem przyzwyczaiłam się i obcykałam wszelkie niuanse naszej kolei. Jednak ! Dziecko, jak już kiedyś wspominałam, zmienia spojrzenie na wszystko, na wysiadanie z pociągu również ;) Nigdy nie wiadomo co nasz ciekawski, nieświadomy niebezpieczeństw i energiczny maluch wymyśli. Może np. zapatrzeć się na gumową uszczelkę w drzwiach wagonu (tak może, wierzcie mi!), albo przestraszy się ażurowych schodków, lub stawiając nogę na pierwszym stopniu cofnie się, bo w przedziale została etykieta od wafelka, a była taka ładna itd. itp. No nie przewidzisz! Dlatego:
1. Pamiętajmy, żeby przed wyjazdem sprawdzić ile minut pociąg stoi na naszej stacji wysiadkowej.
2. Nawet jeśli jest to dłuższy okres czasu warto konduktorowi zaznaczyć, że będziemy wysiadać z maluchem i żeby o nas pamiętał przy "podnoszeniu lizaka". Niby to jest jego praca i sam powinien zwrócić na nas uwagę, ale różnie w życiu bywa. Nawet jeśli trafimy na niemiłego konduktora, który na naszą prośbę jedynie odburknie to i tak gwarantuję, że w tyle głowy będzie miał zapaloną lampkę, że gdzieś tam siedzi matka z dzieckiem co może sama sobie nie poradzić przy wysiadaniu. Naprawdę warto zwrócić uwagę "szefowi pociągu", że wysiadamy z dzieckiem na takiej i takiej stacji. To Wam tylko pomoże, na pewno nie zaszkodzi.
3. Zawsze staram się wysiadać przy wyjściu gdzie już ktoś stoi. Jeśli wszędzie jest pusto uderzam do przedziału konduktorskiego. W przypadku przedziału "dla matki z dzieckiem" jest to ułatwione, bo jak już pisałam, obydwa pomieszczenia znajdują się tuż obok siebie.

Ooooooooo!!! Tunel.... ;)

Co warto mieć ze sobą?
Nie będę wypisywać oczywistych przedmiot takich jak: kanapki, termos, soczki (z dzióbkiem są najlepsze), mokre chusteczki i żel antybakteryjny do rąk. Każda mama wie najlepiej co jej pociecha lubi. Pamiętajcie tylko, że podróż pociągiem z maluchem to nie jest dobry czas na ograniczenia, których dziecko nie lubi np.oduczanie od pieluch, zabranianie jedzenia słodyczy, czy niepicie soków itp. sprawy. Oczywiście, jeśli wasza pociecha uwielbia pić wodę no to jasne, że nie załadujecie jej do plecaka soku. Jeśli jednak podejrzewacie, że na widok sąsiada pijącego Kubusia zaniesie się rykiem to lepiej tym razem odpuścić i kupić coś kosmicznie niezdrowego, ale dającego nam pewność, że np. przy wysiadaniu nie "strzeli focha". Ja przynajmniej wolę nie ryzykować ;)

Zabawki i gadżety potrzebne do okiełznania dziecka w podroży:
Zanim zacznę wymieniać co nam przydało się w podróży chciałabym podzielić się jednym ogólnym pomysłem, który doda atrakcyjności, każdemu nawet najmniejszemu drobiazgowi. Jeśli bierzesz ze sobą jakiś nowy przedmiot, którego twoje dziecko jeszcze nie zna owiń go w papier do prezentu. Nawet malutki i niepozorna słodycz, czy gadżet, a nawet zwykła kanapka zyska w oczach Twojej pociechy. Będzie to pewna tajemnica i niespodzianka ;)
A teraz moja Lista Zabawowych Przydasi do Pociągu:

Książki i książeczki
1. Pierwsza genialna pozycja, która towarzyszy nam we wszystkich wyjazdach to książka autorstwa Lilli L'Arronge "W podróży czas się nie dłuży". Jest to zbiór śmiesznych ilustracji dotyczących wakacji. Znajdziemy w niej rysunki plaży, gór (zimą i latem), morza i trzy strony poświęcone podróży pociągiem. Pierwsze dwie kartki przedstawiają dworzec z zewnątrz i śpieszących się na pociąg ludzi, kolejne strony to perony z oczekującymi pasażerami, a następnie przekrój pociągu. Wszystko narysowane jest z dużą dawką humoru i zawiera ogromną ilość trafnych i zabawnych szczegółów.
Książka Lilli L'Arronge ma jeszcze jedną zaletę, posiada zagadki. Na każdej kartce możemy znaleźć pytanie dotyczące rysunku. Dziecko może poszukać odpowiedzi, a jeśli mu się nie uda istnieją dwie zaginane strony z okrągłymi okienkami. Kiedy ażurowa zakładka wyląduje na wybranej ilustracji w wyciętych otworach pojawi się odpowiedz na dręczące malca pytanie. Do napisanej zagadki dorysowane jest kolorowe kółko, którego barwa jest spójna z odpowiadającą mu dziurką-odpowiedzią :) Taki myk.
Mam nadzieję, że dałam radę wyjaśnić działanie książki, jeśli nie to może zrobią to lepiej poniższe zdjęcia.


Teraz mała anegdotka ;)
W trakcie przeglądania powyższej książki wszedł do naszego przedziału konduktor. Już po minie Uli widziałam, że połączyła rysunek z rzeczywistością... ;) :) Kontroler wyglądał dokładnie jak ten z ilustracji! Jedynie krawat miał żółty, natomiast strita i wąsy posiadał identyczne. Sprężynka siedziała z otwartymi ustami jeszcze długo po jego wyjściu. Muszę przyznać, że Lilli L'Arronge doskonale wyczuła konduktorski stajl i budowę ;) Jakby ktoś był ciekawy to Mr Konduktora znajdziecie na trzecim obrazku ;)
2. Kolejna pozycja to książka, a raczej broszurka, biorąc pod uwagę jej gabaryty, którą niestety będzie Wam trudno kupić, ale jeśli przeszukacie stare szafy i biblioteczki, może ją znajdziecie :) "Na dworcu kolejowym" z ilustracjami Danuty Cesarskiej to fajna książeczka na wyprawę koleją ponieważ pokazuje dokładnie takie pociągi jakimi dysponuje nasze PKP. Nawet szarość papieru na jakim jest wydana oddaje klimat Polskich składów ;) Śmieje się ;) ale naprawdę, jeśli macie stare zbiory biblioteczne i jest szansa, że znajdzie się tam powyższa broszurka to warto wykopać ją z czeluści szafy i przedstawić swojemu maluchowi zanim wyruszycie na dworzec. Ulka była bardzo podekscytowana, że widzi dokładnie taką samą lokomotywę jak ta z obrazka :)
3. Jeśli jeszcze ze mną jesteście to oznajmiam, że dotrwaliście do mojej ukochanej i wychwalanej pod niebiosy serii książek dla dzieci. Chociaż tu bym polemizowała, czy tylko dla dzieci, bo po zakupie każdej z części to właśnie ja siedziałam do nocy i wpatrywałam się w stronice nowego cudeńka ;) Piszę o "Ulicy Czereśniowej" Berner Rotraut Susanne. Nie będę długo się rozwodzić nad wspaniałością tej pozycji, bo planuję w najbliższym czasie opublikować osobny post na ten temat. Zdradzę tylko, że Czereśniowa to ogrom szczególików, cudowny klimat, poczucie humoru i co najważniejsze ci sami bohaterowie przewijający się przez całą książkę, jak również przez kolejne tomy serii. Koniecznie musicie kupić! A nawiązując do tematu, jedna rozkładówka to dworzec :)
4. Teraz zaprezentuję wyjątkowo udany cykl książeczek z naklejkami (kupiony w Biedronie) Wiem, że jest sporo podobnych pozycji, my też niejedną taką naklejankę przerobiłyśmy. Ta seria wyróżnia się dwoma zaletami: ma śliskie, jakby plastikowe strony, dzięki czemu źle przyklejone naklejki łatwo oderwać, poza tym zawiera proste, ale nieoczywiste zadania. Moim zdaniem najfajniejsza cześć to "Robimy zakupy". Rzadko  spotykam książeczki dotyczące kupowania i przyporządkowywania danego produktu do działu sklepowego. Większość tego typu zagadek jest dla Ulki zbyt prosta, a z tym zadaniem miała małą, ale mobilizującą trudność co mi się bardzo spodobało :)
5. "Zeszyt dwulatka", czy 4-latka / 5-latka itd. to przykładowa pozycja. Wiem, że jest bardzo dużo podobnych książeczek (pokoloruj/przyklej/znajdź drogę/ narysuj/dobierz w pary itd.) nie polecam dokładnie tego, a nie innego wydania, po prostu uważam, że warto do pociągu wziąć "coś w tym stylu". No i oczywiście kredki, czy przynajmniej ołówek.

Gry i zabawy
1. "Zagadki Czu Czu". Myślę, że większość z Was zna tą edukacyjną zgadywankę, ale jeśli nie to bardzo namawiam do zakupu. Pytań jest na tyle dużo, że starczy na kilka wyjazdów. Ładne rysunki, fajnie dobrane pytania, a sposób rozmieszczenia zagadek (na wachlarzu) dodatkowo zachęca dziecko do zabawy. Polecam jednak przed zakupem przejrzeć kilka pytań, bo nie do końca ilość lat zaznaczona na opakowaniu pasuje do wiedzy dziecka w danym wieku. Mam wrażenie, że jest trochę zaniżony i trzeba kupować "na wyrost".

2. Puzzle. To nic nowego, ale warto przypomnieć. Mały zestaw mini puzzli (około 50-60 kawałków np. firma Trefl) idealnie wpasowuje się w wymiary pociągowego stoliczka ;)
  
3. Zabawy:
  • Z Ulką bardzo fajnie bawiłyśmy się w szukanie za oknem "pierwszych rzeczy". Np. Kto pierwszy zobaczy czerwony samochód? Kto pierwszy dojrzy krowę? itd.
  • Podczas deszczu można wybrać sobie jedną z kropel znajdujących się na szybie i śledzić ją wzrokiem pilnując, żeby jej nie zgubić (nie jest to wcale takie proste!)
  • Zabawa w "papier-nożyczki", tutaj zasad chyba nie muszę przedstawiać ;)

Zabawki
1. Teraz coś dla mam bardzo dbających o uzębienie swoich pociech ;) Jeśli pogoda pozwoli (nie jest za gorąco) proponuję wziąć Kinder Jajko. Pod koniec wycieczki nawet najbardziej wytrzymałe dziecko ma dosyć. Kinder niespodzianka to takie: troszkę słodkiego- troszkę zabawki, którą można na nowo rozkręcić powoli gasnącą zabawę. Na pewno osłodzi koniec podróży.
Spójrzcie na tą błogość malująca się na buzi Ulki :) Oj tak, to jajko sprawiło jej dużą przyjemność :)
2. W naszym jajku był stworek, który idealnie nadawał się do ostatniej pozycji z Lista Zabawowych Przydasi do Pociągu. Mówię o zestawie mini mebelków. Ulka posiada drewniany domek dla małych figurek i z tego właśnie domostwa wzięłam do pociągu krzesełka, stolik i dwa łóżeczka. Zajęły mało miejsca w plecaku, a przydały się nie tylko w podróży, ale również na miejscu, i to nie raz! Brałam je do torebki, a one ratowały mnie w sytuacji kiedy Ula się nudziła jak mops, a ja świetnie bawiłam (czytaj: na pogaduchach z koleżanką w restauracji, czy przy odprężającej kawce w kawiarni itd.)

A jaka jest Wasza Lista Zabawowych Przydasi do pociągu, samolotu, autobusu, czy samochodu ? Macie tajne patenty na zajęcie swoich dzieci w podróży?


8 komentarzy:

  1. bardzo ładnie to opisałaś. Wspaniałych podróży życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Ciesze się, że wpis się podoba, mam nadzieję, że może kiedyś się przyda.
      Pozdrawiam i udanego łikendu !

      Usuń
  2. Nas Młody ciągle namawia na podróż pociągiem :) Ale chyba wybierzemy krótką trasę, żeby po prostu zobaczył "jak to jest" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jemu spodoba się na pewno :) Ja byłam bardziej zadowolona z podróży pociągiem nad morze niż potem powrotem w samochodzie. W samochodzie dzieciaki nie mają tyle luzu i ciekawych obiektów do obserpociągu co w pociągu ;)

      Usuń
  3. Dodam jeszcze, ze warto się wybrać w podróż pociągiem w nocy :) My z Szamotuł do Krakowa jechaliśmy własnie nocą (z powrotem nawet specjalnie zaminiłam bilety by tak jechać). Kuszetki są tanie i o dziwo bezpieczne- konduktor czuwa :) A nawet jeśli nie kuszetka, to w przedziałach noca jest w miarę swobodnie, my mieliśmy caluśki dla siebie w drodze powrotnej. I warto kupić bilet wczesniej, bo kuszetki są sprzedawane w kasach do chyba 2 godzin przed odjazdem pociągu ze stacji początkowej, później trzeba pytać o dostępność konduktora ( a im wczesniej tym lepiej- z dzieckiem najwygodniej na najniższej kuszetce).
    Trzeba się też przygotowac na wrednych ludzi- podczas zeszłorocznej podróży do Międzyzdrojów zostaliśmy opieprzeni przez jakiegoś wrednego faceta, coś w stylu "czy ona w końcu będzie cicho". Polka płakała nie mogąc zasnąć w rozgrzanym, sporo spóźnionym pociągu. Trzeba więc zabrac kilo cierpliwości nie tylko do dziecka, ale też współpasażerów- szczególnie jeśli jedziemy osobowym, bezprzedziałowym.
    Czuczu sprawidzły się i u nas, polecam też kolorowanki a na chwilę grozy- laptop lub tablet z bajkami. Warto też znaleźć dziecku towarzysza podróży- oczywiście jeśli lubi inne dzieci- w kupie raźniej :)
    Ależ mi długaśny komentarz wyszedł. Jak post :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Izo za tą podpowiedz. Ja bałabym się, że moja Ulka nie będzie chciała zasnąć w kuszetce i będzie grandzić, ale mówisz, że jednak warto wybrać kuszetkę? A podróż w fajnym towarzystwie zawsze jest weselsza :)
      P.S. Bardzo lubię takie długaśne komentarze. Pisz je częściej :)

      Usuń
  4. Super wyprawa :) i naprawdę sporo rzeczy przydasiowych w podróży dla Sprężynki zabrałaś ze sobą! Pełen szacunek!
    Ja z moją Zosią ostatnio sama z Krakowa do Przemyśla jechałam jesienią jeszcze - autobusem...pociąg byłby dużo "wygodniejszy" chociażby ze względu na toaletę ;) (niezależnie w jakim stanie jest ;) ale JEST prawie na miejscu)
    "...ulicę Czereśniową" bardzo lubiMY...i moje maluchy i MY...rodzice...Jest dokładnie jak piszesz! Nim oddam dzieciom książkę, sama lub z mężem spędzamy nad nią kilkadziesiąt minut przynajmniej :) ŚWIETNE są!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Tynko za ten komentarz. Mam nadzieję, że kiedyś moje rady przydadzą się bardziej praktycznie. Rzeczywiście w porównaniu z autobusem pociąg jest dużo, dużo wygodniejszy. Jak Wy sobie radziłyście z brakiem toalety? Mało piłyście ;)
      Czereśniowa to jest cudowna książka. Dziwie się, że rodzice jej nie znają, bo jest dostępna w wielu księgarniach, w normalnej cenie i wydaje mi się, że w miarę reklamowana.

      Usuń

Polub mnie