Każdy na pewno ma w swojej rodzinie jakiegoś marudę. My
mamy ich paru i w zależności od tematu zawsze jakiś jest aktywny. Często tym
marudą jestem ja, jeszcze częściej Sprężyna, ale oczywiście jej- z racji wieku,
maruderstwo uchodzi płazem, nie to co mi. Dzisiaj napisze o Marudzi przez duże
M i chociaż jest to istotka płci żeńskiej to przydomek jest na tyle trafny, że
nie planujemy go zmieniać. Kotka Maruda, była gratisem dołączona do naszej
działki. Poznaliśmy ją jako pierwszą ze wszystkich otaczających nas sąsiadów.
Swoim miauczeniem potrafiła nawet nieskorego do zwierzęcych miłości, mego męża,
nakłonić do przerycia całej zawartości samochodu w poszukiwaniu czegoś do
zjedzenia, żeby cytuję „ Ten kot już się w końcu zamknął”- ja nie osiągnęłam
takich zdolności manipulacyjnych po paru latach małżeństwa jak kot w ciągu
paru minut! Oczywiście nie było to jednorazowe marudzenie, po czasie okazało
się, że Maruda marudzi nawet jak jest objedzona. Po prostu wygląda na to że
jest gadułą. Kotka bardzo nas polubiła, zresztą z wzajemnością, dlatego
postanowiliśmy po wprowadzeniu się do domu zająć się nią dokłądniej. Niestety
nie możliwe jest wprowadzenie Marudy na nasze salony, gdyż moja mam jest
uczulona na koty, a jej ataki astmy są na tyle silne, że mogłoby się to źle dla
niej skończyć, dlatego kot pozostał na dworze. Parę razy dziennie przychodzi
coś zjeść, powygrzewać się na słoneczku, połasić i pomarudzić. Po wstaniu rano
drugim po twarzyczce Sprężyny jest widok pyszczka Marudy wystającego z za
framugi drzwi balkonowych.
Przyzwyczaiłam się do niej bardzo i czasem kiedy pomyślę
co musiała w swoim życiu przejść to mam dla niej duży podziw. Nie raz widziałam
jak odpierała atak psów, lisów czy kun, a zważając na to, że w naszym lesie są
też dziki i jenoty, to strach myśleć z kim (szczególnie zimą) musiała sobie
dawać radę . Niestety z jednej z walk nie wyszła bez szwanku. Zimą tego roku
zaatakował ja pies sąsiadów i od tego czasu kuleje na przednia łapę.Ze swoim kalectwem radzi sobie fenomenalnie, skacze po
płotach, biega jak perszing, a myszy łapie zawodowo. Niestety parę dni temu
przyszła do nas w nienajlepszym stanie. Na poważnie spuchniętej, kulawej łapce,
miała dwie spore rany. Nawet mój maż nie dyskutował ze mną i zgodził się
zawieść kotkę do weterynarza. Okazało się, że wdało się zakażenie i konieczna
jest kuracja antybiotykowa, połączona ze zmianami opatrunku. Co było robić. Po
powrocie do domu zamknęliśmy Marudę na niewykończonym pierwszym piętrze domu.
Wyglądała na zachwyconą. Mruczała, położyła się na swoim nowym legowisku, i ze
spokojem pozwoliła opatrzyć rany. Rano okazało się, że uciekła!!! Nie mam
pojęcia jak to zrobiła, bo wszystkie okna i drzwi były pozamykane, jedyna droga
ucieczki to dziury między dachem a ścianą, ale musiała w takim razie skoczyć na
łeb na szyję z pierwszego pietra bo żadnych wykuszy, balkoników itp. u nas nie
ma. Po prostu gładka ściana. Nawet nie wiecie jak się denerwowałam czy jej się
nic nie stało. Na szczęście popołudniu przykuśtykała do nas i pozwoliła się
ponownie opatrzyć. Nie wiem jak będzie z regularnym podawaniem antybiotyków, bo
drugi raz nie planuje jej zamykać. Okropnie się nią martwię, szczególnie, że podczas wizyty u weterynarza okazało się, że Maruda jest znowu w ciąży! Już chyba trzeci, czy czwarty raz w tym roku! Jest wycieńczona chorobą, ciążą i teraz jeszcze skokiem z wysokości :/
![]() |
Tutaj widać jak mocno ma spuchniętą łapkę :( |
Ale żeby nie było tylko pesymistycznie to pokaże Wam co
wczoraj wykopałam w naszym ogródku :) tym samym tłumacząc tytuł mojego postu.
Jak to mój tata powiedział po obejrzeniu podkowy: "Teraz złotolem i nad kominek" ;) Mam nadzieję, że trochę
tego szczęścia przejdzie na zdrowie naszego Marudy!
Domek jest już
piękny, biały, styropianowy. Zaczęłam już nawet planować Bożonarodzeniowe dekoracje, ale co się dziwić, kiedy podczas zmywani naczyń człowiek patrzy przez okno, a tu z nieba lecą białe kulki. Istna zima- styropianowa ;) Proszę zobaczyć, jak faceci dbają o środki
bezpieczeństwa na budowie. A ja się dziwie Marudzie, że skoczył z pierwszego piętra, jak
ludzie takie wygibasy wyczyniają.
Mamy już kominek,
który grzeje przyjemnym ciepełkiem. Więc: styropian + ogrzewanie = powrót Sprężyny!!!:) Ale się za
nią stęskniliśmy!!!
Trzymajcie kciuki za zdrowie Marudy.
Do kolejnego
przeczytania!